Powoli zamrugał, instynktownie sięgając do głowy, ale ku jego zaskoczeniu, ból minął. Nagle otworzył szeroko oczy, a serce załomotało mu w piersi ze strachu.
— Spokojnie, jesteśmy u ciebie.
Snape. No tak, byli w barze, a potem głowa...
— Zemdlałem? — jęknął Harry, nie wierząc w to, co się działo. Jeżeli ktoś potrzebowałby prelegenta, który miałby odpowiedzieć na pytanie: Jak zrazić do siebie wszystkich wokół w trzech krokach, zgłaszał się na ochotnika.
— Wydaje mi się, że miałeś migrenę i najwyraźniej ból był za duży. — Snape siedział na łóżku obok niego, ściskając w dłoni mokrą szmatkę.
— Jezu, wybacz. Normalnie taki nie jestem — wymamrotał Harry, mając ochotę zniknąć. — Zazwyczaj jestem...
— Nie przeszkadza mi to. — Harry zauważył, że oczy Snape'a błyszczą. — Co prawda nie sądziłem, że tak szybko zaciągniesz mnie do łóżka...
Zdradzieckie policzki. Harry nie miał nawet wątpliwości.
— Wiesz, mogłeś coś powiedzieć, zamiast wywoływać moją migrenę — zaśmiał się. — Przyznaj się, dostałem magicznego drinka? Tak naprawdę jesteś psychopatą? Z moim szczęściem bym się nie zdziwił, jakby to były moje ostatnie minuty na tym świecie. — Słowa po prostu wypływały z jego ust. Znowu się zaśmiał, czując się dziwnie lekko. Normalnie po migrenie kolejny dzień czy dwa jeszcze odczuwał jej skutki. Nie wiedział, ile minęło czasu, ale po obecności mężczyzny, spodziewał się, że nie musiał liczyć w dniach.
— Spokojnie, Louis podał mi twój adres, mam nadzieję, że nie masz mi za złe, ale nie mogłem zostawić cię w barze, a do mnie było za daleko. — Rozejrzał się po pomieszczeniu, nie kryjąc zainteresowania. — Wyjątkowe wnętrze. A ta ściana... — Wskazał na wciąż nieskończone dzieło Harry'ego. Niewiele już brakowało, ostatnio w przypływie natchnienia malował po pracy, dzięki czemu pozostały tak naprawdę drobne detale do skończenia.
— Dzięki.
— Sam to namalowałeś? — Jakoś wcześniej Harry nie miał okazji podzielić się tym, czym się zajmował. Skinął głową.
— Taa, maluję. Nie tylko dla siebie, z tego żyję.
Snape wyglądał, jakby miał się roześmiać, ale taktownie przełknął rozbawienie.
— Niesamowite.
Czy na pewno? Raczej mało popularne, ale dlatego, że wciąż była to nisza, Harry nie mógł narzekać na zlecenia.
— Dzięki.
Siedzieli tak przez chwilę, po czym Snape westchnął i wstał.
— Muszę już iść, ale to z całą pewnością był interesujący wieczór.
— Dzięki, za ratunek. Dwukrotnie. — Uśmiechnął się, po czym ruszył za mężczyzną korytarzem do wyjścia. Snape otworzył drzwi i stał przez moment, po czym uniósł rękę, zupełnie jakby zaraz miał odsunąć Harry'emu włosy z oczu, zamiast tego jednak złapał go za ramię i ścisnął lekko.
— Odpocznij — powiedział i wyszedł na zewnątrz.
— Do zobaczenia następnym razem! — Pomachał mu na pożegnanie, a kiedy ten zniknął mu z oczu, zamknął drzwi.
Nigdzie nie widział Marvola; pewnie schował się, widząc obcego. Wiedział, że gdy uzna, iż jest bezpiecznie, wyjdzie.
**
Znajdował się w jakimś dziwnym, ciasnym miejscu. Za sobą czuł obecność jeszcze dwóch osób, ale kiedy próbował się obrócić, nikogo tam nie było. Jednak nie to było najstraszniejsze, a scena rozgrywająca się na jego oczach. Patrzył przez szparę między skrzynią, która blokowała wyjście z tunelu i ścianą.

CZYTASZ
Reverberation | Snarry
FanfictionBez magii, bez wspomnień, Harry wiedzie życie zwykłego chłopaka z w miarę już ułożonym życiem. Wciąż jednak nie uporał się z dziurami w pamięci, a krótkie przebłyski czegoś, co być może jest fragmentami jego przeszłości, przyprawiają go jedynie o si...