Rozdział V - Caravaggio

44 6 9
                                    

Jego ciało drżało, a umysł nie mógł wyrwać się z koszmaru. Szedł przed siebie wąskim, szklanym korytarzem; gdzie by nie spojrzał, za grubym szkłem przemykały obrazy. Gdziekolwiek spojrzał, migały sceny, które wywoływały w nim dławiący ból i przemożną potrzebę zapamiętania każdego szczegółu. Jednak zanim zdążył uchwycić sens, obrazy rozpływały się w nicość, pozostawiając pustkę, która pogłębiała jego dezorientację. Świat wokół zdawał się pulsować feerią barw i kakofonią dźwięków, ale gdy z wysiłkiem odwracał się za siebie, część obrazów znikała, pozostawiając za nim tylko głęboką, nieprzeniknioną ciemność.

Pobiegł, desperacko próbując dogonić jeden z obrazów, zatrzymać go choć na chwilę, by wydobyć z niego cokolwiek, co mogłoby pomóc mu zrozumieć tę rzeczywistość. Czuł wibracje pod skórą, jakby coś chciało się wyrwać, walczyć, ale gdy próbował się na tym skupić, ból głowy tylko się nasilał i miał wrażenie, jakby się dusił. Jego nogi powoli odmawiały posłuszeństwa i potknął się, rozrywając sobie kolana, kiedy upadł, zupełnie jakby szklana podłoga miała ostre krawędzie. Krew rozlewała się wokół niego coraz szybciej i szybciej, ale kiedy do niej sięgnął i podniósł ją do oczu, dostrzegł w niej coś więcej.

Zamarł. W zakrwawionych palcach odbijały się czarne oczy – puste, przenikliwe, przerażające. Chciał krzyczeć, ale z jego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Zamiast tego poczuł na szyi zaciskającą się dłoń, która pchnęła go w dół. Policzkiem dotknął czegoś mokrego i szorstkiego. Próbował się wyrwać, lecz ciało nie reagowało, a obrazy za szklaną taflą znikały jeden po drugim. W końcu pozostała tylko pustka, on i przytrzymująca go dłoń.

Czuł, jakby umierał, nie kontrolował swojego ciała, nie potrafił skupić myśli, coś z niego wyciekało. Zamrugał, ostatkiem świadomości spostrzegając na nowo pojawiające się kolory, dostrzegł sztalugę, farby, zatłoczone ulice, odjeżdżający autobus i nagle poczuł spokój. Nacisk na jego szyję zniknął, a gdy obrócił się, chcąc zobaczyć, co go trzymało, jedynym co widział były tylko czarne, smutne oczy.

Drgnął, czując coś mokrego, szorstkiego, przesuwającego się po jego policzku, a gdy zamrugał, widział tylko czarny nos i różowy język Marvolo.

Westchnął głęboko i objął kocura, wciągając go pod kołdrę. Próbował przypomnieć sobie sen, ale jedyne, co pozostało, to galopujące w piersi serce, jakby naprawdę przed czymś uciekał. Próbował zebrać strzępki pamięci, ale obrazy rozpływały się, zostawiając w jego umyśle tylko niejasny żal.

Marvolo najwyraźniej wyczuł, że coś było z nim nie w porządku, bo znowu trącił mokrym nosem jego policzek i próbował polizać go po powiece. Harry zaśmiał się, cmokając kocura w pysiek, po czym przeciągnął się, sprawiając, że kocur skończył, leżąc na jego szyi.

Przez chwilę leżał bez ruchu, pozwalając uspokajającym wibracjom kociego mruczenia rozluźnić napięte mięśnie.

— Wstajemy, co, przyjacielu? — mruknął, ziewając. Nie wiedział, ile spał, ale z całą pewnością nie czuł się wyspany. Głowę rozsadzał mu nieznośny ból, przycisnął dwa palce w kąciki oczu i naciskał, przesuwając się lekko w górę, poszukując miejsca, które przyniesie mu ulgę.

Próbował zebrać myśli, zastanawiając się, co miał na dzisiaj w planach, ale najwyraźniej uprzedniego wieczoru za dużo wypił i teraz kac próbował uczynić go najsmutniejszym człowiekiem na świecie.

**

Snuł się po pracowni, nie mogąc zdecydować się, za co się zabrać. Rzadko zdarzały się mu tak nieproduktywne dni, ale dzisiaj przechodził sam siebie. Miał kilka zleceń, ale wszystkie mogły jeszcze poczekać, czuł w sobie jednak tak wielki smutek, że jedynym o czym myślał to tubka z czarną farbą.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 6 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Reverberation | SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz