Rozdział II - Kwiaty zła

207 19 15
                                    

Postawił szklankę na stole i zawahał się, czekając na potwierdzenie, że mężczyzna na pewno nie rzucił zaproszenia na odczepne.

— Nie gryzę — prychnął, a Harry wbił sobie paznokcie w dłoń. Spróbował się uśmiechnąć.

— Na pewno? — zaśmiał się, siadając obok.

Snape lustrował go z góry na dół, po czym coś w jego spojrzeniu się zmieniło.

— Chyba że ładnie poprosisz — wycedził.

Tym razem był pewien, że się czerwieni. Dobiegł go aksamitny śmiech.

— Nie widziałem cię tu wcześniej — zagaił, nie chcąc zbyt szybko sięgać po drinka. Wiedział, że kilka łyków i straci szansę na poznanie mężczyzny, a chociaż zachowywał się jakby brakowało mu piątej klepki, bijąca od Snape'a energia go hipnotyzowała.

— Mogę powiedzieć to samo — zakpił Snape, po czym wziął kolejny łyk, krzywiąc się lekko. — Od niedawna jestem w mieście, właściwie to zatrzymałem się po sąsiedzku. W Dudley — uściślił, a Harry skinął głową.

— Na studiach wynajmowałem tam mieszkanie. Mimo wszystko Kingswinford jest przyjemniejsze dla kieszeni. I bardziej kameralne; nie lubię dzikich tłumów.

Snape zakrztusił się swoim drinkiem i Harry pomyślał, że mężczyzna rzeczywiście nie był przyzwyczajony do tak słodkiego trunku.

— Poczekaj — mruknął szybko i niemal pobiegł do Louisa.

— Daj mi tę whisky.

Ten puścił mu oko, podając szklankę.

— Wiedziałem, że tak to się skończy.

**

— Studiowałeś? Nie spodziewałbym się tego po tobie, Potter — powiedział nagle Snape. Ostatnie kilkanaście minut spędzili na niezobowiązującej rozmowie, z której Harry dowiedział się głównie, że mężczyzna jest nauczycielem w prywatnej szkole, korzystając z wakacji podróżuje po kraju, a whisky to jedyny alkohol, jaki uznaje.

To zabrzmiało... niespodziewanie nieprzyjemnie i Harry nie wiedział, co było tego powodem. Cóż, raz mógł puścić to mimo uszu.

— Tak, potrzebowałem tego. Ale już wystarczy tej nauki — zaśmiał się już nieco rozluźniony. Kiedy jednak spojrzał na mężczyznę, ten patrzył na niego, jakby wyrosła mu druga głowa. — Co, nie chciałbyś takiego ucznia jak ja?

Snape odkaszlnął.

— Wolałbym nie.

— Och.

— Wyglądasz na kogoś, kto lubi łamać zasady. — Niemal wyszeptał swoim niskim głosem, pochylając się nad nim. — A to kończy się szlabanami. W mojej szkole. Myślę, że spędziłbyś wiele popołudni i wieczorów w moim gabinecie.

Harry miał wrażenie że serce dudni mu w głowie.

Pomyślał o zamalowanym zamku na ścianie. Dlaczego?

— Myślę — zaczął, bawiąc się swoim drinkiem — że mógłbym specjalnie dawać się przyłapać.

Nie masz pojęcia

Zamrugał. Był pewien, że Snape nie otworzył ust. Wyglądał zresztą... Sam nie był pewien. Być może urok osobisty Harry'ego na niego nie działał

— Tak w ogóle ile masz lat? — zapytał, porzucając temat szlabanów.

— A co, Potter, piszesz książkę?

Reverberation | SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz