༻Rozdział piąty ༺

9 5 2
                                    

pov: Vivienne

Dzisiaj były urodziny Sophie.
Razem z Iron Crew graliśmy.
Po ostatnim incydentach z Rose, ona ciągle siedziała w mojej głowie.
Czemu się wobec niej tak zachowałam?
Tak jakbym się martwiła...
Nie umiałam tego zrozumieć. Przecież, lubiłam ją denerwować, nic więcej.
Dostałam weny na napisanie piosenki i zamierzam ją dzisiaj, tego wieczoru zaśpiewać. Nie wiem tylko komu ją dedykowałam...

***

Weszłam na scenę.
Chwyciłam gitarę w ręce.
I nie uwierzycie kto tam był...
Ta głupia, wystrojona jak różowa landrynka, tępa blondynka- inaczej Rose.
Nie wiem jakim cudem ona przyszła i kto ją zaprosił.
Przywitałam się z publicznością. Uwielbiałam to.
-Przygotowałam specjalny utwór. Mojego autorstwa - oznajmiłam. - Zapraszam.
Na sali rozległy się oklaski. A ja zaczęłam wygrywać razem z Charlesem na gitarach. On na elektrycznej, a ja na klasycznej, chociaż umiałam też na elektrycznej, jednak wolałam dodać delikatności tej piosence.
Nie wiem dlaczego swój wzrok skierowałam na Rosie.
-Poznałam cię na najprostszej drodze
I znalazłaś miejsce w moim sercu
Więc...
Czułam wzrok niebieskookiej blondynki na sobie. Złapałam z nią kontakt wzrokowy.
Dlaczego ja to robiłam?
Nienawidzę jej.
-Pocałuj moje usta
A gdy doznasz ich smaku
Powiedz jak smakują

pov: Rose

Moi rodzice wyjechali na szkolenie.
I dzięki Bogu. Pierwszy raz się wyrwałam na takie coś. Nigdy nie byłam w klubie. Max oczywiście obracał dziewczyny na parkiecie.
A Vivienne śpiewała z kilkoma innymi chłopakami z naszej szkoły. Była też nasza solenizantka- Sophie. Ubrana w jakiś sweter z kokardą, jak to ona. Nie wiedziałam że jej starszy brat- Tony- gra w zespole Vivi.
Nie wiem tylko, dlaczego moje spojrzenie było wbite w nią, jak w obraz.
-Nie wierzę w Boga, lecz
Wierzę w przeznaczenie
I wierzę, że tym przeznaczeniem
Jesteś ty - śpiewała Vivi. Przez jakiś czas
Miałam wrażenie jakby śpiewała to dla mnie.
To dziwne prawda? Nasze spojrzenia łączyły się w jedno.
Czemu ja w ogóle tak myślę?
Przecież nigdy wcześniej nie podobały mi się dziewczyny, a jej przecież nienawidzę.
Może coś mi się wydawało.
-Możemy uciec stąd na zawsze
I nie wrócić już

A gdy poznasz moje serce
Pokochaj mnie
Kiedy poznasz moją naturę
Powiedz jaka jestem

Te słowa bardzo utkwiły mi w pamięci. I ta gitara w tle.
-Ja chyba oszalałam. Niemożliwe. Ona to śpiewa i patrzy na mnie. Jej oczy są skierowane w moim kierunku.
Po skończeniu tego kawałku Vivi, zeszła z sceny, a ja udałam się po coś do picia.
W końcu zauważyłam zdołowanego Maxa.
Domyślam się, że Vivi go odrzuciła.
-Rosy... Ona mnie odrzuciła. Powiedziała, że ona nic do mnie nie czuje -powiedział Max łamiącym się głosem.
Okryłam się moim szalem w biało- różową kartkę. Wzięłam łyka soku, po czym powiedziałam:,, Vivienne jest głupia ".
Max spojrzał na mnie załamany.
Czy on chciał płakać przez dziewczynę?
- Wiesz... pójdę do domu. Muszę to przemyśleć. Do poniedziałku Rosie.
-Pa pa Max. Pisz jakby coś -pożegnałam go.
Po chwili zauważyłam Vivienne.
Nasze spojrzenia się połączyły.
Sophie bawiła się w najlepsze na parkiecie. Było tu dużo osób, więc poszłam usiąść gdzieś w kąt.
W tle Tony i jakiś inny chłopak grali.
Gdzieś mi się przewinęła Lucy, która namówiła jakiegoś starszego chłopaka by jej kupił drinka.
Dla mnie jakimś cudem najważniejsza była Vivienne. Ciągle szukałam gdzieś brunetki o falowanych włosach. Wysokiej dziewczyny o niebieskich oczach. Ubranej teraz w czarne kabaretki, martensy i bordową bluzkę.
Nie wiem dlaczego tak bardzo chciałam by nasze spojrzenia znów się spotkały. Tego wieczoru od kiedy zobaczyłam ją na tej scenie, nie mogłam oderwać oczu od niej.
-Zwariowałam... -pomyślałam, widząc ją z gitarą w rękach.

Zawsze byłaś ideałemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz