༻Rozdział dwudziesty pierwszy ༺

3 2 1
                                    

pov: Vivienne

To był nowy rok.
Obudziłam się na jakimś tapczanie obok Rosie.
Spałyśmy w jednym z pokojów gościnnych.
Dalej nie mogłam uwierzyć w to, że Rose Smith została moją dziewczyną. Byłam taka szczęśliwa.
Wszyscy dookoła spali.
Moja kochana dziewczyna również.
Dałam Rosie buziaka w czoło.
-Wygląda tak słodko, gdy śpi - pomyślałam. - niczym taki mały aniołek.
Postanowiłam wyjść i zapalić.
Ubrałam kurtkę i wyszłam na jeden z balkonów.
Rezydencja państwa Winter'ów była naprawdę ogromna. Rodzice Tony'ego i Sophie dużo zarabiali, więc było ich stać na utrzymanie takiego domu. Pani Winter była znanym w Londynie neurologiem. Natomiast pan Winter był prawnikiem, więc Sophie chciała się udać w ślady ojca.
Zaciągnęłam się, po czym wypuściłam dym z ust. Powtórzyłam to dwa razy.
Zgasiłam papierosa, którego miałam w mojej ręce i wsadziłam go do doniczki.
No co? Nie było innego miejsca na pozbycie się fajki. W tym domu nikt - poza Tony'm- nie palił.
Gdy wróciłam do pokoju, Rosie zaczęła się przeciągać, dochodziła jedenasta.
-Witaj skarbie - powitałam ją.
- Cześć Vivi - sapnęła jeszcze zaspanym głosem. - którą mamy godzinę?
- Już jedenasta.
-Żartujesz sobie? - zerwała się blondynka. - to ile ja spałam?
- Dosyć długo - odparłam, rzucając jej cyniczny uśmiech.
- A idź ty - odparła.
- Wyspałaś się, kochanie? - zapytałam.
- No nawet - ziewnęła Rose. - A ty?
- Ja tak samo.
Położyłam się obok niej.
Rosie położyła swoją głowę na mojej klatce piersiowej.
- Słyszę twoje serce - odparła.
To było tak urocze, że aż zachichotałam.
- Rozumiem, że chcesz jeszcze poleżeć? - spytałam, posyłając jej lekki uśmiech.
- Rozgryzłaś mnie - odparła.
-No dobrze - opowiedziałam, całując ją w czoło. - jestem taka szczęśliwa, że tak się złożyło.
- Ja też, Kotek.
- Myślałam, że uznasz mnie za idiotkę - zaczęłam. - obstawiałam, że jesteś hetero.
Rosie prychnęła pod nosem.
- Kocham cię, Rose.
- Ja też cię kocham, Vivienne.
- I mam nadzieję, że to się nie zmieni.
Rosie wciąż na mnie leżała, a ja głaskałam ją po głowie, co jakiś czas ją całując.
Było mi naprawdę przyjemnie.
Nawet nie wiem kiedy, obydwie odpłynęłyśmy.

***

Znowu się obudziłam.
Zajrzałam na godzinę. Dochodziła trzynasta.
Słyszałam już kroki na korytarzu.
-Idziemy do nich? - spytała zaspana Rosie.
- Jeśli masz taką ochotę...
- Vivienne...
-Co tam, Rosie?
- Chcesz im powiedzieć? - spytała wciąż we mnie wtulona.
- Że o nas?
- No tak.
- Jeśli masz ochotę, to powiemy im przy śniadaniu - odparłam.
- Dobrze. To Idziemy?
- Idziemy - rzuciłam, posyłając jej cyniczny uśmiech.
Obydwie zeszłyśmy po schodach do jadalni.
Każdy wyglądał tak, jakby miał kaca.
Sophie i Tony przygotowywali naleśniki na śniadanie.
- O jesteście - rzucił Charles na nasz widok.
- Ależ ty spostrzegawczy... - zagadnęłam.
- Ile to można spać? - spytała Sophie, przewracając naleśniki na patelni. - Rose? - zwróciła się do niej.
-Co tam? - odparła wspomniana.
- Nakryjecie z Johnem do stołu? - zapytała szatynka.
- Jasne.
Rosie zabrała się za układanie talerzy i sztućców.
- A właśnie - zagadką John. - Jesteśmy razem z Sue.
- Każdy się tego spodziewał - skomentował Charles. - No, ale gratuluję.
John Williams był zwyczajnym chłopakiem. Miał troszkę dłuższe włosy, za uszy. Były czarne. Sam John ubierał się po prostu basic. Nosił czyste szare bluzy i baggy jeans. Grał w drużynie koszykówki. Był towarzyski i odpowiedzialny. Uważam, że Sue trafiła w dobre ręce.

Ciągle obserwowałam Rosie, ustawiającą soki i naleśniki na stole.
- Zapraszam do stołu - rzuciła Sophie, zasiadając na miejscu  ,, gospodarza ".
Tony usiadł na miejscu na przeciwko siostry.
- Smacznego kochani - rzucił John.
- Wznieśmy toast za nowy rok - dodał Charles, unosząc szklankę z colą ku górze.
-A ty byś tylko pił - podsumowała Soph.
- Zachowujecie się jak  ,, stare małżeństwo" - odparła niebieska.
- Dobra, wznosimy ten toast czy nie? - zapytałam zniecierpliwieniona.
Wszyscy unieśli szklanki z napojami ku górze.
- Za nowy rok - rzucił John.
- Zdrówko - dodał Charles.
Stuknęliśmy się szklankami i wypiliśmy.
Spojrzałam znacząco na Rosie.
Uznałam, że to idealny moment, żeby im powiedzieć.
Wstałam ze swojego krzesła.
- Kochani - zaczęłam. - jest coś o czym chciałabym wam powiedzieć...
Wszyscy poza Rosie, patrzyli z zaciekawieniem.
- Ja i ta piękna pani o włosach blond - zaczęłam, patrząc na Rosie. - jesteśmy razem.
Wszyscy zaczęli klaskać.
- No to co - zaczął Charles.
- Wznieśmy toast za nowe pary wśród nas - powiedzieli Charles i Max jednocześnie.
Szkoda tylko, że Max nie raczył się przyznać do swojej relacji z Tony'm.
- No to panie i panowie - wtrącił się John. - zdrówko!
Ponownie stuknęliśmy się szklankami.
Siedzieliśmy przy  ,, śniadaniu " jakieś półtorej godziny. Rozmawialiśmy ze sobą.
Czułam przy nich rodzinną atmosferę.
Nawet Rosie i Ruby, czasami zabierały głos. Myślę, że zaczęłam nowy etap w moim życiu.

Zawsze byłaś ideałemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz