Rozdział 1.

7 1 0
                                    


Wszystko zostało już dopięte na ostatni guzik, lecimy do Las Vegas. Już kiedyś tam mieszkaliśmy i uczęszczaliśmy do szkoły. Mam tam przyjaciółkę, która jest całym moim światem nie wyobrażam sobie życia bez niej, mój brat również ma tam znajomych więc nie będziemy się czuli jakby wrzucili nas na głęboką wodę gdy zaczniemy chodzić do szkoły.

Razem z Noe jesteśmy już spakowani zostało tylko zamówić taksówkę i jedziemy na lotnisko. Jest mi trochę smutno, gdy patrzę na nasz dom, widzę mnóstwo wspomnień związanych z naszymi rodzicami.

Tom i Lottie Kelly, byli bardzo kochającym się małżeństwem los niesprawiedliwie ich potraktował. Bardzo za nimi tęsknie, każdego dnia coraz bardziej, a dopiero minęło dziesięć dni od ich śmierci.

Z rozmyślań na temat wypadku rodziców, wyrywa mnie dzwonek do drzwi.
Jestem zaskoczona bo, nie mam zielonego pojęcia, kto by, mógł do nas przyjść zaraz przed wyjazdem.

Więc jakie jest moje zaskoczenie gdy przed sobą widzę moją przyjaciółkę i byłego chłopaka, z którym się przyjaźnie bo, związek nie wyszedł.

- Hej, przyszliśmy się pożegnać zanim wylecisz i na dobre, o nas zapomnisz - powiedziała moja przyjaciółka. Brunetka miała na sobie sukienkę w kwiatki i trzymała w rękach jakieś zdjęcie.

- O, hej, nie spodziewałam się, że przyjdziecie - odpowiedziałam zaskoczona ich widokiem.

- Nie zajmiemy Ci dużo czasu bo, zaraz musicie już wyjeżdżać, ale chcielibyśmy dać coś co będzie Ci o nas przypominało - powiedział Lucas wręczając mi zdjęcie w ramce, na którym znajdujemy się wszyscy w trójkę.

- Dziękuję Wam bardzo na pewno, o Was nie zapomnę, poza tym są przecież telefony i Messenger, będziemy do siebie dzwonić - zaśmiałam się.

Tak naprawdę wiedziałam, że nasz kontakt się urwie, nie żebym nad tym jakoś bardzo ubolewała, ale nigdy nie czułam się z Demi tak komfortowo jak z Lisą. Nazywałam brunetkę swoją przyjaciółką bo, ona tak chciała ja tak naprawdę nie czułam, że zasługuje na to miano z mojej strony.

- Tak, wiemy ale, przynajmniej sobie postawisz nasze wspólne zdjęcie w pokoju i jak będziesz rano wstawać, i na nie zerkać, to do głowy od razu Ci przyjdzie: z tymi idiotami to było śmiesznie - powiedziała Demi na co razem z Lucasem wybuchliśmy głośnym śmiechem.

- To z pewnością - odpowiedziałam dalej rozbawiona.

- Destiny musimy już iść bo, taksówka będzie, za pięć minut - krzyknął Noe

- Słyszeliście... przepraszam, że takie krótkie to pożegnanie ale, wiecie... musimy już iść - uśmiechnęłam się nieśmiało, a oni podeszli do mnie i objęli w niedźwiedzim prztulasie.

- Dobra koniec tych czułości bo, zaraz mi się tu popłaczecie - powiedziałam robiąc krok w tył.

- Jasne - powiedziała Demi ze łzami w oczach - będziemy tęsknic Destiny.

- Ja też - pomachałam im bo, już byli za progiem.

- Do usłyszenia Destiny - powiedział Lucas po czym, odwrócił się i dogonił Demi. Uśmiechnęłam się do niego i zamknęłam drzwi.

- Ja pierdole jak ja go nie lubię, jak ty z nim wytrzymałaś tyle miesięcy w związku? - zapytał mój brat.

- Sama się kurwa zastanawiam, ja się do tego przecież nie nadaje - rzuciłam. I razem z bratem się zaśmialiśmy.

- Dobra chodź bo, kierowca podjechał.

Zabrałam swoją walizkę i poszłam do samochodu nie odwracając się za siebie bo, ten widok bolał nawet taką dziewczynę bez serca jak ja.

Noe zamknął dom i wsiadł na tylne siedzenie obok mnie, przywitaliśmy, się z kierowcą i podaliśmy adres lotniska.

- Gotowy na nowe życie z jedyną ciotką i na dodatek ćpunką? - zapytałam rozbawiona brata.

- Jak nigdy w życiu - odpowiedział.

- Przynajmniej jak nie, znajdę pracy to zacznę dilować jej prochami - powiedział, na co dałam mu lekkiego kuksańca w żebra.

- Nawet o tym nie myśl. Masz się uczyć, a nie bawić w dilera, pracą zajmę się ja. Ty się w to nie, wpierdalaj masz skończyć szkołę - oznajmiłam głosem nieznoszącym sprzeciwu. Żarty żartami, ale musze go przypilnować żeby nie wpierdolił się w, żadne gówno.

- Dobrze... Mamo - powiedział na co oboje się roześmialiśmy.

To określenie było nie ma miejscu, ale kiedyś w końcu musimy zacząć żyć normalnie tak jak było dotychczas.

Nim się obejrzałam byliśmy, już na lotnisku, a potem w samolocie.

Nowe życie czas zacząć

—————————————————————
Cześć to moje pierwsze opowiadanie i szczerze pisze dla rozrywki. Przyznaje się bez bicia, że nie potrafię pisać tak jak robią to autorki książek, które są wydane ale myślę, że komuś się spodoba ta opowieść. Dajcie znać czy kontynuować czy raczej sobie odpuścić. Za wszystkie błędy przepraszam. Miłego dnia /wieczoru. :))

Destiny Or ChanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz