Rozdział 7.

2 0 0
                                    

Było po dziesiątej rano kiedy znów pakowałam się do swojej czarnej walizki. Noe już znosił swoje rzeczy do samochodu cioci, a ja dalej nie mogłam się ogarnąć. Po południu byłam umówiona z moim nowym trenerem, więc nie mogłam się już doczekać.

Od wczorajszej wymiany zdań z Diazem nigdzie go nie zauważyłam. Było mi to na rękę bo, już od samego patrzenia na niego wkurwienie brało nade mną górę.

***

Gdy przyjechaliśmy do domu poszłam się rozpakować. Mój pokój był piękny, duży przestrzenny i z balkonem na przeciwko wejścia. Po lewej stronie było ogromne łóżko, a obok ogromna toaletka uzupełniona po brzegi kosmetykami. Na przeciwko łóżka była ogromna szafa na prawie całą ścianę a między dwoma skrzydłami była wnęka z dużym telewizorem. Zaraz obok szafy jest specjalny regał na buty, normalnie lepszego pokoju nie mogłam sobie wymarzyć. 

Po godzinnym siedzeniu i rozpakowywaniu mojej walizki i kartonów z ubraniami od cioci Allison poszłam się spakować do sportowej torby na trening. Nie wiedziałam, kto mnie będzie trenował więc trochę się stresowałam, ale nie na tyle żeby rozbolał mnie brzuch czy inne rzeczy związane ze stresem.

***

Właśnie wyszłam z domu i udałam się do swojego samochodu, który w świetle dnia wyglądał jeszcze lepiej. Normalnie zakochałam się. Wsiadłam i włączyłam
pierwszą lepsza piosenkę z playlisty, którą okazało się East of Eden. Spokojnie odpaliłam samochód, ale już nie spokojnie ruszyłam. Lubiłam startować z piskiem opon, dodawało mi to sporą dawkę adrenaliny.

Po dojechaniu na miejsce zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam w stronę recepcji gdzie miał czekać na mnie trener.
Po wejściu na siłownię zobaczyłam ogromną salę do ćwiczeń, a za nią pomieszczenia i ringi, na których jakieś chłopaki mieli bodajże sparing.
Z oglądania całego pomieszczenia wyrwał mnie głos.

- Hej, to ty jesteś Destiny? - zapytał chłopak, który nagle pojawił się przede mną.

- Tak. To ty masz mnie trenować? - zapytałam.

- Oczywiście, ja cię będę trenować, ale najpierw pokażę Ci gdzie są szatnie, żebyś mogła się przebrać - odparł i wskazał ręką abym za nim ruszyła. Tak też zrobiłam.

Gdy za nim szłam mogłam się mu przyjrzeć. Chłopak był wysoki i dobrze zbudowany, nawet przystojny, jego brązowe włosy były roztrzepane, a brązowe oczy wpatrywały się teraz we mnie. Co kurwa. Natrafiłam na jego spojrzenie, a chłopak najwyraźniej się ze mnie śmiał, musiałam za długo się przyglądać jego osobie.

- Nie chce cię popędzać w podziwianiu mnie, ale po pracy mam jeszcze parę spraw do zrobienia więc jakbyś mogła się pośpieszyć był bym wdzięczny - powiedział dalej się uśmiechając w moją stronę.

- Za to następny weekend mam wolny mogę wpisać cię na listę oczekujących. Ale nie martw się jesteś jedyną więc nie będziesz musiała długo czekać - puścił do mnie oczko, odwrócił się i poszedł w swoją stronę. Patrzyłam na niego jak na debila. Pewny siebie dupek, ale dobra skoro chce się tak bawić możemy spróbować.

- Popatrzeć? Ale na co tu patrzeć jak tutaj nic nie ma? - odparłam obojętnym głosem. Chłopak odwrócił się i podszedł kilka kroków z powrotem.

- A co do weekendu to mam już plany. Ale nawet jeślibym nie miała to specjalnie bym coś wymyśliła, żeby mieć zajęty czas - odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę szatni.

Gdy się już przebrałam poszłam do swojego pożal się boże trenera.

- To jak mogę iść po uderzac w worek czy robimy rozgrzewkę? - zadałam głupie pytanie bo, oczywiste jest to, że najpierw trzeba zrobić rozgrzewkę.

Destiny Or ChanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz