Rozdział 10.

2 0 0
                                    

   
Rozdział 10.
Cholerny budzik nienawidzę tego dźwięku.  Niewyobrażalnie wkurwiające piszczenie wyrwało mnie z mojego pięknego snu o tym, że latałam na jednorożcu, który był samochodem. Już miałam się rozbić o wielką górę lodową w samym centrum Azji, ale to cholerstwo musiało mnie obudzić. W zasadzie już pomału zapominam ten sen.

Zeszłam z łóżka. Mając kołdrę na barkach zaczęłam przeglądać się w lustrze, włosy się pokręciły, twarz blada i opuchnięta po spaniu. Jedna rzecz, która we mnie była względna to ostre rysy twarzy bliźniaczo podobne do tych cioci Allison, ale w końcu była siostrą mojego taty te same geny i inne pierdoły biologiczne.

Po godzinie ogarnęłam się ubrałam czarne legginsy i granatową bluzę, która była Noe'go. Zgarnęłam torebkę, w której było dosłownie wszystko i udałam się do wyjścia. Jeszcze przed dotarciem do garażu gdzie była moja perełka zatrzymał mnie głos cioci Allison.

- Destiny kochanie powiedz mi, o której kończysz dzisiaj lekcje. Noe gdy zapytałam go, o jego zakończenie zajęć powiedział mi, że nie wie i mam zapytać ciebie. 
       
O boże co za człowiek bez mózgu.

- Trochę mnie to zdziwiło bo, jesteście w różnych klasach, ale ta szkoła od zawsze była pojebana.

Nie źle ciociu, też do niej chodziłaś. Z pewnością nie lubisz tych samych nauczycieli co ja.

- Kończę o czternastej, Noe tak samo bo, ma odwołane lekcje.

- Dobrze, jak przyjedziecie to nie zdziwcie się dlaczego nie będzie mnie z Aaronem, jego firma organizuje zlot samochodów sportowych po całym Las Vegas i pobocznych miastach. Nie będzie nas na cały okres trwania tych pokazów. Czyli jakieś dwa tygodnie gdyby coś się działo dzwoń.

- A właśnie karty macie już wyrobione z Noe. Leżą w kuchni na blacie. Do zobaczenia lecę.

Podeszła do mnie i pocałowała w policzek. Nie powiem ucieszył mnie fakt bycia samej w tak potężnym domu. Poszłam do kuchni po kartę i schowałam ją za etui telefonu.

***

Dotarłam do szkoły po ósmej co skutkowało spóźnieniem na pierwszą lekcje zaczęłam mieć już w to wyjebane. Było to warte bo, podziwiałam jeszcze mój samochód przez dobre pięć minut zanim weszłam do budynku. Pod każdym względem było arcydziełem stworzonym przez geniusza gustu.

Dotarłam przed klasę uświadamiając sobie, że teraz mam matmę. Kurwa ta tępa baba mnie zajebie.

Dobra chuj wchodzę. Zapukałam do środka i weszłam mówić coś na przywitanie czym napewno nie było dzień dobry. Patrząc na tą ropuchę odrazu taki by nie był, a ja nie kłamie.

Usiadłam obok Lisy w ostatniej ławce, ale dziewczyna zjechała mnie tak morderczym spojrzeniem, że zaczynałam się zastanawiać czy kogoś nie zabiłam.

- Kelly - powiedziała donośnym głosem nauczycielka. Kurwa mam przejebane, ale ja jestem mądra. Niczym mnie suko nie zagniesz.

- Do odpowiedzi - zajebiście kurwa.

- Nie wnikam co było powodem twojego spóźnienia, ale skoro raczyłaś się pojawić wykonasz zadanie na tablicy, Betty nie była w stanie więc może ty nam napiszesz poprawne rozwiązanie. Polecenie masz na tablicy obok.

Skończyła swój monolog, a ja zerknęłam na polecenie. Ja pierdole co to kurwa jest, ona napewno nie napisała to w języku, którym się porozumiewamy. Zaczęłam czytać polecenie w głowie, które brzmiało uwaga tak.

Dany jest kwadrat ABCD. Przekątne AC i BD przecinają się w punkcie E. Punkty K i M są środkami odcinków odpowiednio AE i EC. Punkty L i N leżą na przekątnej BD tak, że BL jest równe jednej trzeciej BE i DN równiej jednej trzeciej DE.

Destiny Or ChanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz