W drodze na bankiet siedziałam na tylnym siedzeniu obok Noego, który był bardzo szczęśliwy z niewiadomych mi powodów. Jechaliśmy mercedesem cioci Allison. Zastanawiałam się jak to teraz będzie, czy polubię Aarona i jego syna czy wręcz przeciwnie.
Dzisiaj miałam zobaczyć swój samochód. Napewno będzie piękny wiem to bo, wczoraj przed snem sprawdziłam w Internecie firmę Aarona i były tam cudowne marki które mogłam podziwiać jedynie na zdjęciach, a teraz będę mogła je zobaczyć z bliska, a nawet usiąść i z tego co ciocia mówiła będę mogła sobie nimi pojeździć czyż nie mogło być lepiej.
- Nad czym tak myślisz - zapytał mój brat.
- O wszystkim. O tym jak teraz będzie wyglądało nasze życie - szepnęłam tak żeby ciocia nie zdołała usłyszeć naszej wymiany zdań.
- Moje będzie zajebiste i twoje również bo, już bez tego przychlasta Lucasa - rzucił rozbawiony na co uderzyłam go lekko pięścią w ramię też się śmiejąc.
- To napewno, ale bardziej mi chodziło, o życie na tak wysokim poziomie.
- O to się nie martw. Ciocia załatwiła mi taki dojebany samochód, że myślałem, że wyjdę z siebie i stanę obok jak pokazała mi zdjęcie. Też zobaczę go dzisiaj razem z twoim, ale mój przy twoim to będzie normalnie rower - Noe tak się podekscytował jak nigdy dotąd.
- Czyli Ty wiesz jaki będziesz mieć samochód, a ja nie - oburzyłam się tak żeby ciocia też to usłyszała.
Spojrzałam na nią a ona uśmiechała się zadziornie nadal patrząc na drogę przed sobą.
- A co tobie nie powiedzieli? Ale przegryw - zaczął się śmiać.
Bezczelny pomyślałam.
- Może ja nie wiem jaki będę mieć, ale za to twój przy moim będzie jak rower nie tak mówiłeś? - uniosłam brew w geście zwycięstwa w tę bitwę słowną i już nic się nie odezwał. Całą drogę przejechaliśmy w ciszy aż dojechaliśmy przed wielką willę.
Bankiet nie był w domu Aarona, a jego wspólnika. Z opowieści cioci Allison dom Aarona był jeszcze większy od tego a, to co widziałam przed oczami było ogromne i ciągnęło się wzdłuż i wszerz.
- Chodźcie dzieciaki idziemy. W środku już czeka na nas Aaron. - Powiedziała ciocia.
Szłam z obojętną miną jak to na mnie przystało, za to Noe szczerzył się jak mysz do sera.
Ciocia zrównała z nami tępa i teraz szliśmy w równym rządku co chwila ktoś się witał z ciocią, ale mi to nie przeszkadzało przywykłam do dość dużych zgromadzeń. W końcu jak tata wygrywał wyścigi to też wszyscy się dookoła niego gromadzili i były ogromne tłumy.
Wchodząc do środka zauważyłam o wiele więcej osób niż na zewnątrz. W środku było ładnie jak na willę przystało, wnętrze było białe ze złotymi elementami. Nim się obejrzałam zmierzał w naszą stronę wysoki mężczyzna. Był przystojny, ale dla mnie za stary. Chociaż jak jest sam to może kto wie, podejdę do niego i zobaczymy co z tego będzie. Nim się obejrzałam Allison, która była tuż obok gdzieś zniknęła zerknęłam znów przed siebie na nieznanego mi mężczyznę i zauważyłam ciotkę u jego boku.
O kurwa to musi być Aaron, a ja... Ja pierdolę cofam te słowa nic od niego nie chce, i nie będę się koło niego kręcić. Jaka ja jestem głupia, zanim o czymś pomyślę upewnię się, że mam włączone logiczne myślenie.
Aaron tak przypuszczam ruszył w moją i Noe'go stronę, a zaraz obok szła Allison.
- Cześć Ty musisz być Noe prawda? - Zapytał i wyciągnął rękę do mojego brata na co on chętnie odwzajemnił gest i potwierdził przypuszczane słowa nowego jak mniemam wujka.
CZYTASZ
Destiny Or Chance
RomanceProlog Po śmiertelnym wypadku rodziców długo myślałam nad tym czy dobrze robię zgadzając się na przeprowadzkę do Ciotki, która kiedyś była ćpunką. Byłabym z dala od przyjaciół, z którymi naprawdę dobrze się dogadywałam. Tutaj w małym miasteczku Nee...