Rozdział 8.

5 0 0
                                    

Wstałam bardzo wcześnie jak na mnie bo, była szósta rano, ale skoro postanowiłam sobie, że będę biegać to tak będzie.

Ogarnęłam się i poszłam ubrać, założyłam leginsy i biały top.

Po wczorajszym, a tak naprawdę dzisiejszym wyścigu byłam niemal, że nie przytomna, czułam się zmęczona i nie do życia, wszystko mnie bolało, już chciałam odpuścić i iść dalej spać, ale to by nic nie dało kiedyś musiałam zacząć.

Założyłam wygodne buty. Padło na jakieś stare New Balance. Zgarnęłam słuchawki na uszne i ruszyłam do wyjścia, starałam się być cicho bo, normalni ludzie w niedzielę, o tej godzinie śpią, a nie chodzą biegać, ale w życiu nie zawsze jest z górki.

Wyszłam z domu i włączyłam losową piosenkę z playlisty trafiło na Sick Of Your Love, Gio Mkl. Szczerze kochałam tą piosenkę była jedną z moich ulubionych.
Zawsze gdy chodziłam na treningi to gdzieś się przewinęła na słuchawkach.

Zaczęłam od krótkiej rozgrzewki żeby rozgrzać mięśnie i stawy bo, nie chciałam nabawić się żadnej kontuzji i zaczęłam bieg.

Jutro zaczynam pierwszy dzień w szkole tak jak Noe. Znałam tam już parę osób mój brat również. Nie była to dla nas jakaś nowość. Ciocia Allison powiedziała, że wszystko co związane z papierkową robotą jest ogarnięte i mam się niczym nie przejmować.

Po godzinnym bieganiu stwierdzałam, że na dzisiaj wystarczy, jeszcze o jedenastej mam trening, a potem chciałabym iść gdzieś z Lisą może do kina. Zobaczymy.

W drodze powrotnej szłam sobie szybkim tempem, żeby nie przesilić za bardzo organizmu aż tu nagle koło nogi zaczął mi śmigać mały stworek, a zaraz potem wyrosła przede mna postać.  Był to nie kto inny jak Morgan we własnej osobie.

Zdjęłam słuchawki i szczerze się uśmiechnęłam.

- Kogo moje oczy widzą czy to ta fitnesiara, która wygrała ze swoim trenerem - zapytał prześmiewczo.

Morris w porównaniu do Diaz'a czy Aiden'a nie przejął się zbytnio tym, że Mateo mnie trenuje. Ale też był zdenerwowany i mimo wszystko mają do tego chłopaka jakąś urazę, nie zamierzałam próbować zmienić ich zdania muszą mieć dobry powód.

- Chyba powinnam zapytać, o to samo - zaśmiałam się.

Chłopak w szybkim tempie podszedł bliżej i mnie przytulił co odwzajemniałam.

- Ta puszysta kuleczka jak się nazywa - zapytałam przykucając przy psiaku i zaczęłam go głaskać, a ten jakby na nowo naładowany energią postanowił po mnie skakać.

- Kaczka, do nogi już - nie wierzyłam własnym uszom, Boże jak on mógł nazwać tak pięknego psa Kaczka.

- Czy ja się czasem nie przesłyszałam jak mogłeś skrzywdzić tak tego słodziaka? - oburzyłam się i wzięłam pieska na ręce. Musiał mieć kilkanaście miesięcy bo, to jeszcze szczeniaczek.

Kochałam psy, chciałabym mieć kiedyś swojego.

- Oh nie, nie nazwałem jej kaczka porostu nie potrafi jeszcze dobrze chodzić. Chodzi jak pokraka to tak wyszło, nadałem jej taką ksywkę - to by wszystko wyjaśniało kocham pomysłowość tego chłopaka.

Najpierw Noe porównał kontrolkę płynu do spryskiwaczy z lawą i wytryskującą z niej magme. A Morgan porównał psa do kaczki. Żyje z idiotami.

- Jaka to rasa - zapytałam idąc w stronę domu razem z pieskiem na rękach i obok chłopakiem.

- Golden Retriever,  tak naprawdę nazwałem ją Minnie.

- Ooo jak słodko. Ona jest taka urocza teraz musisz z nią do mnie przychodzić. Jak nie będziesz miał gdzie ją zostawić to wiesz do kogo się udać, będę miała towarzyszkę do porannego biegania. 

Destiny Or ChanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz