Dzisiaj był dzień zakupów z Allison wstałam, o dziewiątej zaraz miałyśmy wyjeżdżając wiec ogarnęłam się i zeszłam na dół.
- Ooo, już jesteś co byś chciała zjeść na śniadanie?
- Cześć ciociu, zrobię sobie płatki z mlekiem - odparłam i poszłam usiąść do kuchni, która była bardzo ładna zastanawiałam się tylko skąd ciocia miała na to wszystko pieniądze.
- Ciociu... - zaczęłam niepewnie.
- Tak kochanie?
- Nie chce być wścibska, ale gdzie ty pracujesz, że masz tyle pieniędzy? - nie pewnie na nią zerknęłam, ale nie wyglądała na zdenerwowana tym pytaniem, a wręcz przeciwnie miałam wrażenie, że właśnie na nie czekała.
- Oh Destiny nie jesteś, pytaj o co tylko chcesz, tak naprawdę czekałam aż któreś z was o to zapyta - zaśmiała się.
- Pracuje w firmie Aarona jest w centrum Las Vegas. Zarabiam tam naprawdę duże pieniądze na stanowisku wice dyrektora - pokiwałam tylko głowa w znak zrozumienia i zaczęłam jeść moje wcześniej przygotowane śniadanie.
Po skończeniu jedzenia wstałam i udałam się na korytarz przy wyjściu z domu.
Ubrałam moje szare nike i wyszłam przed dom, który był naprawdę duży.
Ciocia już siedziała w swoim białym mercedesie i uśmiechała się do mnie, co również odwzajemniłam, nie potrafiłam się już do nikogo szeroko i przede wszystkim szczerze uśmiechnąć kiedyś tylko do jednej osoby się uśmiechałam teraz to już nie jest istotne, ale nadal boli.
Wsiadłam do samochodu na miejsce pasażera i zapięłam pasy, musze kupić sobie samochód najlepiej szybki i sportowy. Skończyłam z wyścigami, ale zalążek wspomnień zawsze zostanie w moim sercu.
Gdy Allison wyjechała już na główną drogę pogrążyłam się w swoich myślach dzisiaj poznam Aarona i jego syna, mam nadzieje, że będziemy się w miarę dogadywać bo, nie wytrzymałabym tutaj kłócąc się z jakimś popaprańcem.
Cóż gdybym wtedy wiedziała, że za bardzo się dogadamy. Nie uwierzyłabym.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos cioci i to, że auto już się nie poruszało więc musiałyśmy dojechać na miejsce.
- Chodź słoneczko, idziemy kupić ci mnóstwo nowych rzeczy i suknie na dzisiejszy bankiet charytatywny - czyli na tym bankiecie miałam poznać Aarona i jego syna - pomyślałam.
Wysiadłam z samochodu cioci i ruszyłam za nią w kierunku sklepów i to nie byle jakich sklepów. Same drogie marki odzieżowe, czułam się tutaj dziwnie nie lubiłam wydawać dużo pieniędzy na ciuchy, wolałam drogie samochody i takie tam.
Choć od zawsze mogłam sobie pozwolić na dość droższe rzeczy nie wykorzystywałam i nie chwaliłam się przed innymi zamożnością rodziców. Żyłam naprawdę na wysokim poziomie, ale nikt w szkole nie wiedział o tym bo, wiedziałam na czym to polega.Nagle miałabym, o wiele więcej znajomych i wszyscy chcieliby się ze mną kolegować. O nie, nie takich przyjaciół to ja nie chce, nawet Lucas nie wiedział w jakich warunkach mieszkam bo, on był pokroju tych wszystkich wścibskich i pchający nosa tam gdzie nie trzeba ludzi. Nie ma co go wspominać. To była pomyłka.
- Jaki to bankiet dokładnie? - zapytałam, gdy wchodziłyśmy do sklepu z wielkim wyborem sukni balowych.
- Zaprzyjaźniona firma z firmą Aarona organizuję właśnie ten, o to bankiet charytatywny na sprzęty dla osób niepełnosprawnych. Aaron ma firmę motoryzacyjną i wielką wystawę samochodów sportowych.
Moje oczy zaświeciły się gdy o, tym usłyszałam. Musze to zobaczyć. Już sobie wyobrażałam te wszystkie piękne auta obok siebie, piękny ryk silników i cudowny zapach benzyny i spalin. Wiedziałam, że polubię się z nowym wujkiem.
Ciocia widząc to zaśmiała się i znów zabrała głos.
- I tutaj przychodzę z niespodzianką. Aaron jak się dowiedział, że jeździsz w wyścigach niemal wypytał mnie na twój temat wszystko. Tak się zaangażował w wasz przyjazd, że pokochał cię jeszcze cię nie znając - zachichotała.
- Zawsze chciał mieć córkę - sarknęła.
Dziwne...
- Stwierdziliśmy, że dostaniesz od nas samochód. Taki przedwczesny prezent na osiemnaste urodziny żebyś miała czym jeździć tutaj do szkoły - oniemiała otworzyłam jeszcze szerzej oczy niedowierzając w słowa, które wypowiedziała moją ciocia.
- Ciociu, ale to za duży prezent naprawdę nie trzeba – to było nie do pomyślenia, że przyjedziemy tutaj z bratem i nie będziemy się trudzić z niczym.
- Ależ przestań nie taki duży, razem podjęliśmy decyzje jaki to będzie samochód i jakiej marki myślę, że będziesz zachwycona - odparła entuzjastycznie, a ja nadal nie dowierzałam. W dwóch krokach podeszłam do Allison i przytuliłam ją tak mocno jak nigdy dotąd.
- Dziękuje - wyszeptałam jej do ucha.
- Nie ma za co słoneczko, uszczęśliwianie ciebie i Noe'go to dla mnie czysta przyjemność jeszcze teraz, kiedy możemy sobie pozwolić na dużo więcej.
***
Po pięciu godzinach chodzenia po sklepach mam dość wszystkiego ciocia nie patrzyła na ceny brała wszystko co jej się podobało i dobrze na mnie leżało bez grama zawahania. W życiu nie miałam tylu ubrań co teraz. Z elektroniką tez się nie ograniczała i dla mnie i dla Noe'go kupiła najlepsze modele Iphonów jakie były. Tak samo z Ipadami i Applewatchami wszystko razy dwa. Nie mogłam patrzeć na cenę jaka widniała na paragonie, a cioci nawet nie mrugnęła powieka dalej szła uśmiechnięta od ucha do ucha powtarzając, że tyle to ona ma za dwa dni w pracy. Ceny w Apple'u mnie nie dziwiły bo, sama miałam z tego sklepu elektronikę, ale nie najlepszą. Cóż teraz miałam i najlepsze ciuchy i sprzęt, a do tego samochód nieznanej mi jeszcze marki.
Czułam się źle, że wydała na mnie tyle pieniędzy.
Wróciłyśmy do domu po piętnastej i poszłam się szykować na bankiet, który jest na osiemnastą. Ciocia powiedziała, że pojedziemy po samochód, po bankiecie i tam przekażą nam jeszcze jedną niespodziankę.
Napomknęła jeszcze, że będę mieć trenera boksu nie mogło być lepiej.
Sukienkę kupiłam czarną z długim rękawem, dekolt ma w kształcie serca i jest do kostek opinająca całe ciało. Jest bardzo wygodna i bardzo ładna, chciałam moje zwykłe białe buty ale ciocia się nie zgodziła mimo mojego uporu nie potrafiłam się jej sprzeciwić i założyłam wybrane przez nią szpilki z Saint Laurent.
Założyłam złote okrągłe kolczyki i do lewego ucha u góry jeszcze dwa mniejsze ciągnące się rozmiarem od najmniejszego kółeczka po największe. I co najważniejsze mój naszyjnik od taty z samochodem wyścigowym z tyłu miał wygrawerowaną datę gdy pierwszy raz wygrałam wyścig.
27.07.2006
CZYTASZ
Destiny Or Chance
RomanceProlog Po śmiertelnym wypadku rodziców długo myślałam nad tym czy dobrze robię zgadzając się na przeprowadzkę do Ciotki, która kiedyś była ćpunką. Byłabym z dala od przyjaciół, z którymi naprawdę dobrze się dogadywałam. Tutaj w małym miasteczku Nee...