Rozdział 4.

2 0 0
                                    

Po dwudziestu minutach dotarłam do domu. Byłam bardzo, ciekawa tego co sprawiło, że cioci udało się wyjść na prostą.

Weszłam do domu. Na szczęście, Allison musiała już wrócić z pracy, bo drzwi były otwarte. To będzie pierwsze spotkanie z ciotką odkąd przylecieliśmy, wczoraj rano. Jak dotarliśmy na miejsce, Alison już była w pracy, na poranną zmianę, a ja myślałam, że chleje w jakimś barze... okropna ze mnie dziewucha.

Rozglądnęłam się po salonie i natrafiłam na spojrzenie cioci, która już z uśmiechem na twarzy, zmierzała w moją stronę.

- Destiny, kochanie jak ja Cię dawno nie widziałam - kobieta podeszła do mnie szybkim krokiem, i mocno przytuliła.

- Cześć, ciociu - również ją objęłam.

- Tak bardzo za wami tęskniłam.

Lekko się  spięłam  na jej słowa, ale tego nie zauważyła. To przez jej zawziętość i upartość nie mieliśmy kontaktu.

- Ja też ciociu.

- Wiesz, że mogę się wami normalnie zajmować i zapewnić dach nad głową, po tym co się stało - oznajmiła bacznie mi się przyglądając.

- Opowiesz mi, co Cię skłoniło do pójścia na odwyk i dlaczego  nam o tym nie powiedziałaś - odparłam oburzona.

Alison westchnęła. Widziałam ból w jej oczach

- Chodź, usiądźmy.

Poszłam za ciocią w stronę kanapy, i usiadłam na dużym fotelu naprzeciwko niej.

- Zapewne już wiesz od Noe'go, że mam narzeczonego.

Przytaknęłam potwierdzająco głową. A ona kontynuowała.

- Z Aaron'em, poznałam się  dwa lata temu na jednej z imprez - szczegóły tego co się tam stało nie, są istotne - odparła zmieszana na to wspomnienie. Podejrzewam, że ciotka się upiła i Aaron ją wyciągał z tego klubu. Ciocia Alison nie była stara miała trzydzieści sześć lat i...

Teraz wyglądała jak prawdziwa bizneswomen. Ładnie skrojony i dopasowany garnitur, makijaż dopasowany do jej urody włosy dokładnie wyprostowane normalnie nie poznałabym jej na ulicy.

- Od tego czasu jestem czysta. To właśnie on pomógł mi z tego wszystkiego wyjść - uśmiechnęła się lekko.

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem.

- Dlaczego się nie odzywałaś jak już wyszłaś na prostą?

- Sama nie wiem. Myślałam, że jesteście zawiedzeni tym, że nie chciałam przyjąć pomocy z waszej strony. 

I miała pierdoloną racje byliśmy nie to, że zawiedzeni co źli na siebie samych za to, że nie zauważyliśmy wcześniej zmiany w życiu Allison...

Milczałam nie wiedziałam co mogłabym jej odpowiedzieć.

- Wiem, że wyszło bardzo słabo nawet nie zdążyłam się pożegnać ze swoim bratem.

Jej oczy się zaszkliły i gdy na nią spojrzałam, w momencie wybuchła głośnym szlochem. Mówiłam sobie, że jestem silna, że już nie uronię żadnej, naprawdę żadnej łzy, ale widok cioci, która płacze bo, nie zdążyła się pożegnać z bratem uderzył we mnie za mocno.

Wyobraziłam sobie to jakbym ja nie miała szansy się pożegnać z Noe czułabym się strasznie, a ciocia na dodatek nie miała zbyt dobrych relacji z moim tatą. Wstałam i podeszłam do cioci objęłam ją mocno.

Zdziwiła się z takiego ruchu z mojej strony,  ale olałam to, przytuliłam ją i wtedy stwierdziłam, że dam jej szanse. Dużo przeszła, terapia i inne problemy związane z uzależnieniem. Zasługiwała na szczęście a, z Aaronem to szczęście miała. Musze go poznać skoro Allison wpuściła do swojego życia kogoś takiego jak on to musi być wyjątkowy. Wyciągnął ją z ćpania i alkoholizmu wiec uważam, że ten człowiek ma jakieś nadzwyczajne moce. Nam rodzinie się nie udało a jakiś obcy człowiek poznany zapewne w jakimś klubie podołał.

- Tak bardzo was przepraszam kochanie - zaniosła się płaczem, objęła mnie i mocno uścisnęła.

- Nie przepraszaj. Czasu już nie cofniemy, ale możemy stworzyć nową lepszą przyszłość - oderwałam się na moment od cioci i uśmiechnęłam się najładniej jak potrafiłam. Ciocia to odwzajemniła już nie płacząc ale nadal miała szkliste oczy.

- Dam wam najlepsze życie jakie będę w stanie wam zapewnić. Będziecie mieli wszystko co najlepsze - uśmiechnęłam się co odwzajemniła i objęła mnie jeszcze mocniej.

- Dziękuje za wszystko - zapewniłam.

- Jutro z samego rana jedziemy na zakupy co centrum handlowego - pisnęła. Niemal się wystraszyłam z jej nagłej zmiany zachowania.

Już otwierałam usta żeby zaprzeczyć, bo nie lubię chodzić do takich miejsc. O wiele bardziej wolałam pójść na siłownie, mój brzuch potrzebuje wysiłku bo, sfleczeje.

- Ciociu, ale ja nie lubi... - nie dokończyłam bo, mi przerwała.

- Tak tak wiem. Ty tam wolałabyś iść na siłownie albo trening boksu, ale to już Ci załatwiłam - uśmiechnęła się szeroko, a ja się zdziwiłam. Moje brwi wystrzeliły do góry z wrażenia. Jak już załatwione?

- Ale jutro idziemy razem na zakupy i nie ma, że nie Destiny - powiedziała głosem nie znoszącym sprzeciwu.

- Dobrze, a teraz idę się położyć. Noe ma klucze wróci później  - oznajmiłam i udałam się do swojego pokoju.

- Jutro poznasz Aarona i jego syna - krzyknęła gdy wchodziłam po schodach na górę.

Syna? Pomyślałam. Cóż to nie moja sprawa.

- Dobrze, dobranoc - zaśmiałam się i poszłam do siebie.

Destiny Or ChanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz