Rozdział 1

2.3K 761 199
                                    

Faith

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Faith

– Nie mają miejsc dla nowych opiekunów – westchnęłam z żalem i spojrzałam na ciepłą twarz mamy. – Na nic moje studia, kursy i podwyższanie kwalifikacji. Nie potrzebują nauczycieli. Nie takich. – Skrzywiłam się na wspomnienie tego, jak dyrektor przedszkola skomentował mój wygląd.

– Takich? To znaczy jakich? – Mama uniosła brew i postawiła przede mną kubek z parującą kawą.

– Wyglądających jak Barbie z liceum – burknęłam.

– Tak cię nazwali? – zaśmiała się.

– Nawet nie spojrzeli w moje dokumenty! Od razu uznali, że jestem idiotką! A ten dyrektor... Szowinistyczna świnia! Totalny dupek! Wiesz co mi powiedział? Że kogoś takiego nie można traktować poważnie! Bo co? Bo spóźniłam się parę minut?

– Skarbie – przerwała mi i położyła dłoń na mojej. – Dobrze wiesz, że nie musisz szukać pracy. Odpocznij, daj sobie czas.

– Ale wszędzie oczekują doświadczenia. Gdzie je zdobędę, skoro to już trzecia placówka, która odprawia mnie z kwitkiem?

– A może po prostu zatrudnij się prywatnie? Sporo rodziców szuka opieki dla swoich pociech. Na przykład syn Reidów. Rozmawiałam dziś z jego matką, spotkałyśmy się na bazarku. Ich opiekunka wychodzi za mąż i...

– Zaczekaj. O kim ty mówisz?

– O Maddoxie – odparła. – Nie pamiętasz go? Przejął większość farm w okolicy, niejednego wyciągnął przez to z długów.

– I on ma dziecko? – zdziwiłam się. – Ja myślałam, że jest kaktusem – dodałam złośliwie, bo ten typ zawsze sprawiał wrażenie dupka. Z kolcami.

– Kaktusem? – Mama patrzyła na mnie z konsternacją.

– No wiesz... Odstraszający typ, do którego strach się odezwać, a co dopiero zbliżyć. Patrzy na wszystkich z góry. Okej, może i ma ze dwa metry wzrostu, ale to nie daje mu prawa, żeby tak się wywyższać. I jeśli rzeczywiście został ojcem, to mogę wyłącznie współczuć kobiecie, która się z nim związała, bo pewnie długo wyjmowała jego kolce z dupy.

Oczywiście nie wymieniłam wszystkich epitetów, które cisnęły mi się na język, ale odkąd sięgałam pamięcią, unikałam tego faceta. Zawsze był wyniosły, nieprzyjemny i...

– Przecież on nie znosi dzieci – pisnęłam, nie kontrolując, że wypowiedziałam to na głos.

– A skąd wiesz?

– Jest ode mnie starszy, więc jak byłam dzieckiem, to on... Właściwie to chyba zawsze był dorosły. Może już urodził się w takiej postaci. Jakiś wampir czy coś... – Machnęłam niedbale ręką. – Kiedyś powiedział do mnie, że wszystko, co ma poniżej metra pięćdziesiąt, powinni utylizować, bo niepotrzebnie plącze się pod nogami. Miałam jakieś osiem lat, więc jak niby miałam mieć więcej nic metr pięćdziesiąt? – zapytałam z wyrzutem.

No ChoiceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz