Rozdział 7

1.9K 725 123
                                    

Faith

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Faith

Stałam jak kretynka i nie wiedziałam, co posprzątać najpierw. Rozlaną kawę, czy potłuczony kubek. Chwyciłam za ręcznik papierowy i zaczęłam przecierać blat, kiedy usłyszałam kroki i niezadowolone sapnięcie. Zacisnęłam mocno usta i postanowiłam udawać, że nic się nie stało.

Kątem oka zauważyłam, że w drzwiach kuchni stanął Maddox. Skrzyżował ręce na piersi i chrząknął.

– Czeka cię podróż do Azji – mruknął.

– C-co? – zająknęłam się i w końcu odwróciłam się do niego.

– Kupiłem go w Tajwanie. Tak się składa, że to mój ulubiony. – Wskazał na potłuczoną porcelanę. – Odkupisz.

– W Tajwanie? – zapiszczałam.

– Mhm. I kosztował połowę twojej pensji – dodał ze złośliwym uśmiechem. – Posprzątaj ten syf i wracaj do pracy – dodał gniewnie i zlustrował mnie od góry do dołu, jakby już wymierzał dla mnie trumnę, po czym wyszedł.

Zazgrzytałam zębami, żeby czegoś za nim nie krzyknąć. Okej, znów zawaliłam. Nie zwróciłam uwagi, że pod ekspresem stał kubek wypełniony kawą. Pewnie odciągnie mi to od wypłaty. Słusznie, ale bardziej pomyślałabym, że oberwę za to, jak potraktowałam jego kumpla, a nie za porcelanę z cholernego Tajwanu. On jednak nawet nie wspomniał o moim zachowaniu wobec tego barana...

W końcu posprzątałam kuchnię, umyłam butelki i wstawiłam je do sterylizatora, a później wróciłam do Cherry. Po drzemce miałam wziąć ją na spacer, a w tym czasie do domu miała przyjść sprzątaczka. Nie miałam pojęcia, co niby miałaby sprzątać, skoro wszędzie panowały niemal sterylne warunki. Na próżno było szukać choćby okruszka na dywanie.

Usiadłam w fotelu i rozglądałam się po pomieszczeniu. Jeśli wierzyć słowom mamy, że Cherry pojawiła się w jego życiu przed miesiącem, to musiałam przyznać, że błyskawicznie wyposażył swój dom we wszystko, co było potrzebne takiemu maluchowi. To, co nie było potrzebne, również kupił...

Gdy mała się obudziła, przygotowałam ją do wyjścia. Trzymając ją jedną ręką, próbowałam wyprowadzić wózek z pomieszczenia, w którym był schowany. Na szczęście z pomocą przyszła mi stająca w progu kobieta.

– Dzień dobry – przywitała się. – Ty pewnie jesteś Faith. – Położyła dłoń na moim ramieniu i skłoniła, żebym się odsunęła. Wyprowadziła wózek na korytarz i uśmiechnęła się ciepło.

– Dzień dobry. Dziękuję za ratunek – westchnęłam, a Cherry zapiszczała. – Cii, kochanie, twój tatuś śpi.

– Och... – Kobieta posmutniała. – Boli go głowa?

Chciałabym powiedzieć, że kij uwiera go w tyłek, ale się powstrzymałam.

– Ponoć ma migrenę – odparłam.

No ChoiceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz