tydzień, zajęło mi zebranie się do rozstania z Dawidem. chciałam przyswoić do siebie myśl o rozstaniu szybciej niż to się wydarzy. przepłakałam wszystkie ostatnie dni, by naprawdę dosyć mocno się przygotować na te całą sytuacje. wiedziałam, że nie mogę się złamać.
poprawiłam swoją białą koszulkę i długie blond włosy, a następnie wyszłam z mieszkania, zamykając je na klucz. stresowałam się na spotkanie z nim, dlatego postanowiłam poprosić go, byśmy spotkali się w centrum miasta. bałabym się, że coś mi zrobi, a miałam nadzieję, że na mieście, będę bezpieczniejsza.
z trzęsącymi się rękoma, doszłam do Parku Saskiego w Warszawie. poprawiłam swoje włosy i podeszłam do ławki, na której siedział Dawid. wyglądał nienaturalnie. ręce mu się trzęsły, a szczęka latała na prawo i lewo.
on jest naćpany
pomyślałam, gdy brunet spojrzał w moją stronę, wytrzeszczonymi oczami. oby poszło gładko.
-cześć- powiedziałam drętwo.
-myszka...- uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. odrazu ją wyrwałam i zacisnęłam na pasku torebki.
-chce pogadać i jak najszybciej mieć to za sobą. nie możemy być dłużej razem- powiedziałam szybko i obserwowałam, jego zmieniającą się mimikę.
-czemu niby?- spojrzał na mnie, przeszywającym wzrokiem.
-Dawid, na to się składa dużo rzeczy- powiedziałam zmęczona, nie chcąc mu tego wszystkiego tłumaczyć- po prostu, nie możemy być ze sobą.
-nie możesz mnie zostawić- szarpnął mnie za ramię, a ja przymknęłam oczy, czując ból w ręce.
bałam się go. znowu. po raz pierwszy od dawna, od rozwodu moich rodziców, bałam się osoby, którą kochałam. znowu poczułam ten paniczny strach.
-właśnie to robię, więc łaskawie mnie puść, zanim zacznę krzyczeć- powiedziałam pewnie, mimo tego, że w środku trząsł mi się głos i w gardle powstała gula.
-jeszcze będziesz tego żałować- szarpnął mnie i odszedł, a ja próbowałam stłumić w sobie płacz.
no cóż, łatwo poszło. lekko zestresowana i chcąca się popłakać, postanowiłam przejść się do mieszkania mojego najstarszego brata.
on zasługuje na moje największe przeprosiny. nie rozumiem jak mogłam pokłócić się z bratem, przez takiego chłopaka.w monopolowym, pod blokiem mojego brata, kupiłam wino i o mało nie wypuszczając butelki z rąk, wchodziłam po schodach. trzęsącą się ręką, zapukałam do drzwi jego mieszkania.
-Maja?- Leon lekko zdziwiony, spojrzał na mnie z góry. miał metr 90, co się dziwić, że patrzył na mnie lekko z góry.
-przepraszam za bycie najgorszą siostrą ever- powiedziałam cicho, ze świeczkami w oczach.
-wchodź- wpuścił mnie do mieszkania, a ja odrazu mocno się w niego wtuliłam.
-przepraszam Leon. ja naprawdę nie chciałam być taka wobec Ciebie, ale...
-jest okej młoda- objął mnie mocno ramionami- najważniejsze jest to, że nic Ci nie jest.
poza braćmi, od nikogo nie czułam takiej opieki i takiego bezpieczeństwa. całe życie słyszałam, że jestem ich małą siostrzyczką, o którą muszą dbać i mnie pilnować, abym napewno nie miała w życiu źle. jaka wielka szkoda, że ostatnimi czasy, trafiałam na samych, złych ludzi w moim życiu.
czułam się zdecydowanie lepiej z faktem, że pogodziłam się z najstarszym bratem. nadal czułam kłucie w sercu, przypominając sobie jak okropne rzeczy mu powiedziałam, podczas tej jednej kłótni. bywałam okropną siostrą.
-jest coś, czego w 100% żałujesz?- zapytał.
siedzieliśmy na posadzce, na balkonie, kiedy mój brat dopalał papierosa. cóż, przyszli prawnicy nie mają łatwo.
-jest- oparłam głowę o jego ramie.
-co to za rzecz?
-nie powiedzenie nic Maćkowi, o naszym wyjeździe do Wrocławia- powiedziałam, tępo patrząc w kamienice naprzeciwko.
zdawało mi się, że w jednym z okien, widziałam tańczącą parę. całkiem urocze.
-dalej to w tobie siedzi?- zapytał, z lekkim zmartwieniem w głosie.
-ostatnio go widziałam, więc może dlatego przyszło mi to na myśl- wzruszyłam ramionami, pociągając nosem, gdyż mimo sierpniowej pogody, było mi zimno- ale tak się nie zachowują przyjaciele. nic mu nigdy nie powiedziałam. nigdy przy nim nie zapłakałam. nie chciałam się przyznawać, że ojciec nas bije, a kto wie, może przyznanie się by coś dało?
-jego rodzice wiedzieli i nic z tym nie zrobili- prychnął.
-może nie wiedzieli jak.
-Maja, my też jesteśmy mądrzy po szkodzie- spojrzał mi w oczy- tak już wyszło. a jeśli jest Ci źle z tym, że nic mu nie mówiłaś, to napisz do niego- wzruszył ramionami.
-i co napiszę?- spojrzałam na niego z politowaniem- hej, przepraszam za to jak potraktowałam Cię w dzieciństwie? daj spokój Leon- oparłam brodę o swoje kolana.
-nienawidzę tego twojego nastawienia- westchnął, głaszcząc mnie po plecach.
-całe szczęście, nie musisz z tym żyć- posłałam w jego stronę uroczy uśmiech, na co parsknął śmiechem.
nigdy nie będzie jak dawniej, wiesz, że to fakt!