Y1 •✮• Rozdział 7

34 4 0
                                    

Wielka Sala

Ranek był słoneczny i mroźny. Wielką Salę wypełniał rozkoszny zapach pieczonych kiełbasek i podniecony gwar. Wszyscy szykowali się na dobre widowisko, jakim miał być mecz quidditcha między Grynonami a Ślizgonami.

— Musicie coś zjeść.

— Nie chcę — powiedział Harry, wpatrując się w swój talerz.

— Nie jesteśmy w stanie nic przełknąć — dodała Lucinda.

— Chociaż kawałek tostu — błagała Hermiona.

— Nie jesteśmy głodni — powiedzieli tym razem wspólnie Harry i Lucinda.

Oboje czuli się okropnie. Za godzinę mieli wyjść na boisko przed całą szkołą.

— Musicie mieć siły — powiedział Seamus Finnigan. — Przeciwnicy zawsze chcą wyeliminować szukającego, a ścigający muszą unikać tych zabójczych tłuczków.

— Dziękujemy ci, stary — odrzekł Harry, patrząc, jak Seamus polewa sobie kiełbaski keczupem.

— Powodzenia dzisiaj, Potter i Carafall. Skoro udało wam się pokonać tego trolla to mecz quidditcha nie sprawi wam trudności... — powiedział Snape, który właśnie pojawił się za plecami Harry'ego i Lucindy. — Mimo, że gracie ze Slytherinem — dodał jeszcze, a następnie odszedł od stołu Gryffindoru, utykając na jedną nogę.

— Krew mu leciała — powiedział nagle Harry.

— Krew? — zapytała Lucinda z szeroko otwartymi oczami. — Żartujesz?

— Słuchajcie — zaczął Harry, nachylając się tak, aby trójka jego przyjaciół mogła go dobrze słyszeć. — Myślę, że Snape wpuścił trolla dla zmyłki, żeby wymknąć się do trójgłowego psa, ale ten go ugryzł i dlatego utyka.

— A po szedłby do tego psa? — zapytała Hermiona, marszcząc brwi.

— Kiedy razem z Lucindą byliśmy u Gringotta, Hagrid zabrał coś z krypty 713, depozyt Hogwartu ściśle tajne — powiedział do Hermiony.

— I ty uważasz... — zaczął Ron.

— Tego pilnuje pies i tego Snape szuka — powiedział pewnie Harry, a Lucinda pokręciła głową.

— Myślę, że w tej kwestii się niestety myślisz, Harry — zaczęła Lucinda, powoli od stołu. — Wiem, że Snape nie jest jakoś specjalnie miły, ale profesor Dumbledore mu ufa. Gdyby miał jakieś obiekcje, co do jego uczciwości, z pewnością by go nie zatrudnił — rzuciła jeszcze, tym samym kończąc rozmowę.

*ੈ✩‧₊˚༺☆༻*ੈ✩‧₊˚

Boisko Quidditcha

O jedenastej na stadionie zebrała się chyba cała szkoła. Wielu miało lornetki. Ławki dla publiczności były umieszczone dość wysoko, ale podczas meczu quidditcha chwilami i tak trudno było zobaczyć, co się dzieje.

Ron i Hermiona usiedli w najwyższym, razem z Neville'm, Seamusem i Deanem, kibicem drużyny West Ham. Mieli niespodziankę dla Lucindy i Harry'ego — wielki transparent, zrobiony z jednego z pogryzionego przez Parszywka prześcieradeł, z napisem: POTTER NA LIDERA, CARAFALL NA PREZYDENTA. Dean, który był dobry z rysunków, namalował pod spodem lwa — godło Gryffindoru. Hermiona wyszukała sprytne małe zaklęcie, tak że lew i napis mieniły się różnymi kolorami.

Tymczasem Lucinda, Harry i reszta drużyny przebrali się w szatni w szkarłatne szaty do quidditcha. Wood odchrząknął głośno, żeby wszystkich uciszyć. 

Anioł Hogwartu • Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz