To mnie gubi...

274 29 7
                                    


Trzy następne dni spędziliśmy z Krystianem w Gdyni, żeby sobie na spokojnie wszystko przemyśleć. W końcu jednak postawiliśmy wrócić, ponieważ chłopak miał jeszcze przed sobą resztę trasy koncertowej, a ja...no w sumie to ja nie miałam nic, ale Krystian zaproponował mi wspólny powrót, na co się zgodziłam tylko dlatego, żeby nie musieć wracać pociągiem.

-I to jest niby twoja fura? -zapytałam, gdy zatrzymaliśmy się przed zielonym dodgem. -ładna w sumie.

Krystian uśmiechnął się, patrząc na swój samochód z lekką dumą.

-Tylko nas nie rozpierdol, proszę. -rzuciłam, wkładając walizkę do bagażnika.

Chłopak zaśmiał się, siadając za kierownicą, a ja w tym czasie zajęłam miejsce pasażera, patrząc na widok za oknem.

Przez pierwsze kilkanaście minut jechaliśmy w ciszy, jednak nie była ona niezręczna. Krystian skupiał się na drodze, a ja wcisnęłam swój wzrok w mijany przez nas krajobraz. Pomarańczowo żółte liście spadały smutno z drzew, oddając moje aktualne samopoczucie.

-Chcesz zajechać do maka? -zapytał, a ja wzruszyłam ramionami, nie odrywając wzroku od szyby.

-Możemy. -mruknęłam niezbyt pewnie, ponieważ do głowy znowu napłynęły mi różne myśli.

Czemu wszyscy muszą mnie zostawiać?

Odkąd pamiętam, zawsze było tak, że jak już się z kimś zaprzyjaźniłam i oddawałam tej osobie całe swoje serce, nagle coś się jebało i końcowo zostawałam sama.

Nienawidzę świata...

Czy tak samo będzie z Michałem i Krystianem? Czy oni też mnie kurwa zostawią, bawiąc się moimi uczuciami jak szmacianą lalką?

Westchnęłam cicho, wybijając sobie te myśli z głowy. Równie dobrze może się okazać, że Krystian po powrocie do Łodzi już się do mnie nie odezwie, a Michał weźmie z niego przykład.

-Wszystko w porządku? -zapytał, ściszając lekko muzykę, która leciała z radia.

-Jest okej. -odpowiedziałam, chociaż nie wiedziałam, czy próbuje oszukać jego, czy raczej siebie.

-Nie kłam, w cale nie jest okej.

-Przestań, masz swoje problemy, nie będę cię zawalać jeszcze moimi.

-Nie zawalasz, mów.

-O, tu jest mak, weź podjedź. -zmieniłam szybko temat, na co chłopak tylko pokręcił głową ze zrezygnowaniem, zajeżdżając pod mcdrive.

-Co byś chciała?

-Zamówię sobie.

-Nie denerwuj mnie tylko mów co chcesz.

-Tylko kawę tą jesieniarską. -Krystian pokiwał głową na moje słowa i złożył zamówienie, by po kilku minutach podać mi papierową torbę...

Aktualnie siedziałam w aucie chłopaka z kubkiem jesiennej kawy w dłoniach i torbą, w której zapewne znajdowały się frytki Krystiana. Cisza znów wypełniła przestrzeń między nami, ale tym razem była jakby bardziej napięta. Czułam, że Krystian chce coś powiedzieć, ale tak jakby czekał na odpowiedni moment.

-Wiesz...-zaczął w końcu, odpalając kierunkowskaz i włączając się z powrotem do ruchu. -nie rozumiem, czemu próbujesz udawać, że nic się nie dzieje. Przecież widzę, że coś cię gryzie.

Westchnęłam ciężko i odwróciłam wzrok na krajobraz za szybą.

-Bo to nie ma sensu, Krystian. Naprawdę. Nic nie zmienisz, więc po co o tym gadać?

-Może nie zmienię, ale jak będziesz to dusić w sobie, to tylko będzie gorzej. Zresztą, ja...No wiesz, polubiłem cię.

Jego ostatnie słowa sprawiły, że serce na chwilę zamarło mi w piersi. Spojrzałam na niego zaskoczona, a on dalej wpatrywał się w drogę, jakby nie powiedział nic wielkiego.

-Co? -wyrwało mi się po kilku sekundach ciszy.

-To co słyszałaś. Byłaś ze mną szczera i powiedziałaś mi coś, czego nie powinnaś. Mogłaś ratować swoją dupę, a jednak tego nie zrobiłaś. -sięgnął ręką do torby, która znajdowała się na moich kolanach, po czym wyciągnął z niej trzy frytki, wkładając sobie je do buzi. -doceniam to i nie chcę, żebyś się męczyła. Nie mógłbym tak po prostu stać obok i patrzeć, jak się rozkładasz na kawałki. To bez sensu. -rzucił szczerze, przenosząc swój wzrok na mnie na dosłownie kilka sekund.

-Krystian... to nic takiego. -odezwałam się w końcu cicho. -ludzie zawsze odchodzą. Tak po prostu jest. Nawet jak teraz się tym przejmuję, to za jakiś czas...

-Nie wszyscy odchodzą. -przerwał mi, ściskając kierownicę mocniej, jakby chciał podkreślić swoje słowa. -może do tej pory trafiałaś na tych niewłaściwych. Ale nie wszyscy są tacy sami.

Słuchałam go w milczeniu, nie bardzo wiedząc, jak odpowiedzieć. Jego pewność siebie i ten upór w głosie z jednej strony mnie irytowały, a z drugiej... może dawały jakąś nadzieję?

-Ode mnie się tak łatwo nie odpędzisz. -zaśmiał się cicho, jednak zaraz spoważniał. -za szybko i za bardzo się przywiązuje.

-Ja to samo. I właśnie to mnie gubi...

Hejka, z góry przepraszam za tak krótki rozdział, ale obiecuję, że następny będzie ciekawszy i dłuższy!

Hellstar/Chivas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz