18

6 0 0
                                    

- Niall, muszę iść! Spóźnię się... - Powiedział Louis już ubrany w garnitur. Szukał kluczy do auta w marynarce.

- No tak, zapomniałem... Cheryl i tak pewnie za chwilę wróci. Zajmę się Bearem. - Przytaknął mu przyjaciel.

- Freddie? Idziemy! - zawołał syna.

Na schodach pojawiły się dwie sylwetki chłopców. Jeden pomachał drugiemu, po czym Freddie podbiegł do taty.

- Gdzie idziemy? - spytał zaciekawiony.

- Ciebie odstawię do domu. - podrapał się po głowie. - Będziesz się nudził na tej konferencji. Też bym tam nie chciał jechać, gdyby nie fakt że bez tego stracę współprace. - zatrzymał na chwilę - Do zobaczenia Niall!

Horan pomachał mu łykając Espresso.
I wyszli. Louis otworzył Freddiemu drzwi do swojego auta.

- Tato, a mogę pójść z tobą? - spytał chłopiec.

- Nie wiem czy to najlepszy pomysł. To bardzo poważne spotkanie. - ściślił.

- Obiecuję, że będę cicho! Mama pewnie jeszcze i tak nie wróciła do domu. - Louis przymknął oczy, odetchnął i ponownie popatrzył na syna.

- Masz garnitur?

Harry's pov:

Sama konferencja miała odbyć się dość późno, co nie zmieniało faktu, że musiałem zjawić się na miejscu o wiele wcześniej. Tak dokładnie 5 godzin. Wywiady i te sprawy... Nareszcid teraz wchodziłem już na salę, na której miało odbyć się spotkanie. Ostatni punkt dzisiejszego dnia.

Usiadłem na wyznaczonym miejscu. Ludzie dopiero się schodzili, więc patrzyłem na kartę z moim imieniem. Tak po prostu. Może brzmieć prosto, lecz było to bardzo zajmujące czas zajęcie. Nie na długo, bo w pewnym momencie drzwi się zamknęły, a główny organizator zaczął mówić.

- Witam wszystkich tu zebranych. Dziś gościmy piosenkarzy, aktorów, tancerzów oraz biznesmenów. Na początku chcielibyśmy poruszyć temat Festivalu Sunny Manchester. Oddaję głos organizatorce wspomnianego eventu.

Kobieta mówiła o różnych atrakcjach, które miałyby doliczać się w cenie biletów. Próbowała także wytłumaczyć niektórym sponsorom, dlaczego powinni dołożyć trochę więcej pieniędzy w ten projekt, gdyż inaczej nie starczy funduszy na wymarzoną scenę.

Tuż po tym nadeszła przerwa. Bardzo mnie to zdziwiło. Nie powiedziano wiele, a już otrzymaliśmy 30 minut na rozmowy z innymi, jedzenie i po prostu rozerwanie się o ile można to tak nazwać. Choć nie przyjechałem tu sam, ze względu na ilość ochroniarzy w środku, nie przyszedł tu ze mną nikt. Nawet Barey. Dlatego przy jednym ze stolików nie zajmował miejsca nikt oprócz mnie. Może to zabrzmieć dziwnie bo jestem przecież „Harrym Stylesem" ale tu nie było nikogo kogo znam na tyle, by miło rozpocząć rozmowę. Przynajmniej tak myślałem.

Zamarłem. Nigdy, przenigdy nie spodziewałbym się żeby zobaczyć tu jego twarz. I to jeszcze z dzieckiem. I że szklanką kompotu (gdyby było to wino trzymałby kieliszek). Najprawdopodobniej mnie nie zauważył, co było dobrym znakiem. Gdyby media się dowiedziały że mamy ze soba kontakt... gdyby Barey się dowiedział... nie mogłem poświęcić kariery chłopaków dla mojej dzisiejszej samotności.

Za późno.

Odwrócił się w tym samym momencie co ja. Jedyna różnica było to, że on w moją stronę, a ja w stronę kanapki z avocado.

W odbiciu szklanki zauważyłem że przechyla głowę tak jakby nie był pewny czy osoba którą zobaczył jest prawdziwą. Jego syn też nie był pewny, lecz nie chodziło o mnie, ale zapewne o to dlaczego Louis jest zdziwiony.

Wstałem. Nie żeby podejść, ale żeby się wycofać. Jeden z kącików moich ust podniósł się na widok mojego „wybawcy"

- James! Dawno Cię nie widziałem! - Podszedłem do Cordena. Ten uśmiechnął się na mój widok.

- Harry! Nie wiedziałem że ty będziesz! Spotykam tu tak wielu ludzi... Ale naprawdę nie spodziewałem się Ciebie!

- Tak jakoś wyszło... próbowałem się z tego wymigać ale oczywiście zakazano mi. Wiesz... menadżerzy i takiego typu ludzie.

Tuż obok mnie wyłoniła się czyjaś ręka podająca napój Jamesowi.

Odwróciłem głowę, by zobaczyć twarz osoby, którą za wszystko chciałem uniknąć. Też się na mnie patrzył, lecz szybko przerzucił wzrok na Cordena.

- Twój kompot James. - Rzucił mu zimny uśmiech. - To my już pójdziemy... - Powiedział patrząc na Freddiego, lecz Jim złapał go za ramię, tak aby nie mógł zrobić następnego kroku.

- Zapomnij Tommo. Nie będziesz siedział sam. - Powiedział, uśmiechając się do niego. Louis nie był aż tak szczęśliwy słysząc te słowa. Ja też.

- Co tam Freddie? - James zwrócił się do chłopca.

- Ja... nie wiem. Pierwszy raz jestem w takim miejscu. - Tomlinson włożył synowi rękę we włosy, by je roztrzepać. Po raz pierwszy od rozpoczęcia rozmowy się uśmiechnął.

- Kompletnie rozumiem. Jak ja zacząłem przychodzić na takie zebrania byłem już dorosły, ale sam nie wiedziałem jak się zachować.

Przytaknąłem. Wolałem ruszyć głową niż coś powiedzieć. Odwróciłem się, by sięgnąć po resztę kanapki. Znowu zamarłem. Zobaczyłem jakieś kobiety robiące naszej czwórce zdjęcia.

- Cholera. - pomyślałem, a tak dokładnie powiedziałem nie zdając sobie z tego nawet sprawy. Porywacz 1D (James) odwrócił się pierwszy, tuż po nim Louis, a Freddie? Nie odwrócił się. Patrzył się na tatę zmieszany.

- Czy to jakiś żart? Nie wpuszczali paparazzi, by nie doszło do takiej sytuacji. - Prychnął zirytowany Louis.

- Czy to naprawdę wielki problem, że robią nam zdjęcia? - Popatrzył na nas James.

- Tak! - rozłożyłem ręce.

- Może nie chcę żeby robiły zdjęcia mojemu synowi? - Wskazał na Freddiego Tommo.

Wtedy na głośnikach wszyscy zostaliśmy poproszeni o wrócenie na główną salę. Przyspieszyłem kroku, by nie iść aż tak blisko Louisa. Zająłem swoje miejsce przy długim stole, tylko po to, żeby zauważyć jak Louis zmienia swoje miejsce z praktycznie drugiego końca sali na to, które było naprzeciwko mnie (ze swoim synem u boku oczywiście). Zapowiadało się na długą konferencję.

Together is better 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz