Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie.
Rz 10:9* * *
Prostota Bożych obietnic nigdy nie przestaje mnie zadziwiać. Wielu ludzi zastanawia się, co powinni zrobić, by zostać zbawionymi – i jest to w zasadzie naturalne, bo gdzieś w naszych umysłach jest jakby wbite na pałę, że na miłość trzeba sobie zasłużyć i że nie jest ona za darmo. Ale to nieprawda. Prawdziwa miłość jest bezwarunkowa i naprawdę nic nie kosztuje. Gdy kogoś kochamy, nie robimy tego dlatego, że ładnie wygląda albo że spełnia nasze potrzeby – ale dlatego, że po prostu jest. I tak, oczywiście, ta prawdziwa miłość wymaga także jej podtrzymywania przez te wszystkie gesty miłości, ale należy pamiętać, że sama w sobie nie jest od nich zależna.
I tak samo „działa" to u Boga – „Ukochałem cię odwieczną miłością" (Jr 31:3). Bóg nie wymaga tego, że zasłużysz sobie na Jego miłość dobrymi uczynkami czy przykładnym życiem. W końcu nie jesteś swoim zbawicielem i nigdy się nim nie staniesz, bo ciągle upadasz – jesteś grzesznikiem, ściągając na siebie sprawiedliwy wyrok śmierci. Potrzebujesz zbawiciela.
I oto jest – „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne." (J 3:16). Jezus staje się człowiekiem, by w Twoim umieniu umrzeć na krzyżu i w ten sposób spłacić Twój dług. Tak bardzo Cię ukochał, że poświęcił się do samego końca. I co więcej, zrobił to z wiedzą, że tylu ludzi go odrzuci. Może nie wierzysz w Jezusa, jesteś daleko od Niego i nie żyjesz zgodnie z wiarą – i On doskonale o tym wiedział. Wtedy, na krzyżu pomyślał konkretnie o Tobie i zrobił to dla Ciebie, bo Cię kocha. To jest prezent dla Ciebie – jest całkowicie darmowy i jeśli tylko chcesz, możesz odwzajemnić jego miłość poprzez przyjęcie Go do swojego serca. To tyle, nic więcej – chodzi tylko o Twoją decyzję i jeśli ją podejmiesz i wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, to On sam do Ciebie przyjdzie i Cię nawróci. Bo Jemu naprawdę na Tobie zależy – chce tej relacji z Tobą: dzisiaj, teraz, zawsze! I przemieni Twoje zniszczone serce – stworzy Cię na nowo.
A jeśli już żyjesz w przyjaźni z Jezusem, to alleluja! Zagłębiaj się dalej w tę relacje i stale się nawracaj – bo przecież nie można cieszyć się darmową łaską zbawienia, a jednocześnie dalej beztrosko grzeszyć. Byłaby to hipokryzja i oznaczałoby, że tak naprawdę nie podjąłeś tej decyzji. „Nie każdy, który Mi mówi: «Panie, Panie!», wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie." (Mt 7:21). Będac świętymi, zachowujmy się jak święci – biegnijmy do Niego, poznawajmy Słowo, bądźmy otwarci na Jego plan, uczestniczmy w życiu Kościoła, bo właśnie we wspólnocie Bóg działa „najbardziej". A co najważniejsze, wyróbmy sobie nawyk częstej, regularnej spowiedzi, bo prawdziwie święty jest ten, który CAŁY CZAS trwa w łasce uświęcającej. „Nie szczęści się temu, kto swe grzechy ukrywa, ale kto je wyznaje i porzuca, dostępuje miłosierdzia" (Prz 28:13).
Jeśli zgrzeszyłeś, to nie czekaj – Jezus cały czas czeka, by przebaczyć wszystkie Twoje grzechy.
* * *
Panie Boże! Ty, który przyoblekasz się w światłość i który sam dajesz siebie tym, którzy Cię poszukują. Kocham Cię! Nawet nie potrafię znaleźć słów za to, jak cudowny jest Twój plan, jak bardzo jestem Ci za niego wdzięczny i nigdy nie będę w stanie odpłacić się za to wszystko, co dla mnie uczyniłeś. To ja, Panie, powinienem umrzeć na tym krzyżu za całe zło, które się dopuściłem. Za wszystkie zaniedbane relacje, za obgadywanie, złorzeczenie, szarganie Twoim imieniem, bycie wrzodem dla innych, zarozumiałość, czucie się lepszym, krzywe spojrzenia i za te wszystkie obrzydliwe słowa, które z siebie wyrzucam. Za bałwochwalstwo, zaniedbanie kontaktu z Tobą i wszystko to, czym Cię obraziłem. Przepraszam Cię. Gorąco pragnę Twojego miłosierdzia – teraz! Przychodź do mojego życia i pobudź me serce, bym nigdy nie bał się wyznawać Ci Twoich grzechów. Wiem, Panie, że chcesz mi przebaczyć, bo Twoje miłosierdzie jest nieskończone. Chcesz, byśmy spotkali się razem w niebie. Jesteś moim Panem, wierzę w Ciebie, ufam Ci. Potrzebuję Cię. Nie daj mi umrzeć w oderwaniu od Ciebie, ale przychodź do mnie teraz, przychodź przez ręce kapłanów, okazuj mi swoje przebaczenie, bo sam jestem nikim. Tylko Ty się liczysz, Panie. Oddaję Ci się w całości. Uzdrawiaj mnie i odnawiaj.
Dzisiaj chcę się modlić szczególnie za tych, którzy nie wierzą w Twoje nieskończone miłosierdzie – którzy nie postępują wobec Twoich nauk i żyją w odłączeniu od Ciebie i Matki Kościoła. To za nich także umarłeś i wiem, że będziesz walczył za nich aż do samego końca. Proszę, Panie, przyjdź do nich i przemieniaj ich serce!
EDIT: Kocham fakt, że cytowany tu fragment Mt 7:21 pojawił się dzisiaj w czytaniach liturgicznych (tj. 5 grudnia). Jest to o tyle zaskakujące, że początkowo chciałem tam dać inny cytat z listu św. Jakuba, ale coś mnie jednak tknęło by jednak dać tam ten z Ewangelii. Dla mnie to jest NIESAMOWITE, bardzo często miewam takie „przypadki" i w takich chwilach czuję, że Bóg jest blisko mnie <3 Chwała Panu!
CZYTASZ
W oczekiwaniu [Adwent 2024]🎄
Spiritual„Głos się rozlega: «Drogę dla Pana przygotujcie na pustyni, wyrównajcie na pustkowiu gościniec naszemu Bogu!»" (Iz 40:3) Rozważania biblijne w oczekiwaniu na paruzję. Zachęcam do aktywnego włączania się w modlitwę! <3 Rozdziały codziennie aż do Ś...