Budzi mnie głośne pukanie do drzwi, które w połączeniu ze szczekaniem psa wyrywa mnie z głębokiego snu. Zasłaniam twarz poduszką, ale niestety to nie wystarcza. Z trudem otwieram je i sięgam po telefon leżący na szafce nocnej, aby sprawdzić, która godzina. Zdziwienie szybko przekształca się we frustrację, gdy widzę, że godzinę temu miałem zacząć pracę, a mój pieprzony budzik znów nie zadzwonił. Zwlekam się z łóżka i kieruję w stronę drzwi. Parker patrzy na mnie z uniesioną brwią, gdy jej otwieram i wchodzi do środka.
– Zbieraj się, sierżancie – oznajmia głośno, a ja krzywię się na dźwięk jej głosu, który jest zbyt głośny jak na ten poranek. – Powiedziałam Lucasowi, że ma kłamać, jak przyjedzie komendant, i ma powiedzieć mu, że jesteśmy na patrolu. – Kaca masz? Piłeś? Serio? – pyta, a jej ton sprawia, że czuję się jeszcze gorzej. – Nawet się nie zbliżaj dzisiaj do kierownicy, bo nie dam ci prowadzić w takim stanie.
– Gdzie masz swojego kolegę?
– Gówno cię to obchodzi. Ubieraj się albo wychodzę i sama jadę na patrol. Nie jestem twoją niańką, pamiętaj o tym.
Mam za sobą praktycznie nieprzespaną noc. Przewracałem się z boku na bok, w głowie miałem kłębowisko myśli, które nie dawały mi spokoju. Samo zioło nie wystarczyło. Choć próbowałem, nie mogłem się zrelaksować, nie mogłem uciec od tego natłoku emocji. W końcu zdecydowałem się napić, chcąc na chwilę zapomnieć o wszystkim, co mnie dręczyło. Dziś czekał mnie trudny dzień, a ja nie byłem pewny, jak go przetrwam.
Nie chcę, żeby Parker o cokolwiek pytała. Nie zamierzam się tłumaczyć, ale też nie chcę, by drążyła temat. Nawet nie wiem, co mógłbym jej powiedzieć. Nie wymyśliłem żadnego kłamstwa.
Ubieram się dość szybko, żeby nie dawać jej okazji do zbytniego rozglądania się po domu. Łykam przy okazji tabletkę na ból głowy i wracam do salonu, ale nigdzie nie ma ani Parker, ani psa. Widzę ich jednak przez okno, więc gwiżdżę głośno i wsypuję mu jedzenie do miski. Dolewam mu też wody i sięgam po buty.
– Lucky! Chodź!
Umówiliśmy się, że tego dnia tata Lucasa przyjdzie trochę później, dlatego wiem, że później go zabierze do ogrodu i wtedy się wybiega. Ma już też swój klucz, który pozwoliłem mu sobie dorobić, więc zamykam psa w domu i kieruję się prosto do radiowozu.
Parker milczy przez cały patrol. Widzę, jak jej dłonie coraz mocniej zaciskają się na kierownicy, a jej knykcie aż zbielały. Każde jej szybkie zerknięcie w moją stronę wywołuje u mnie dziwną mieszankę irytacji i niepokoju. Jej spojrzenia są krótkie, ukradkowe, jakby nie chciała, żebym zauważył, że w ogóle na mnie patrzy.
W ciszy wchodzimy na posterunek pół godziny później. Od razu napełniam kubek zimną wodą i wypijam wszystko na raz. Lucas unosi brew, widząc mnie i lekko się uśmiecha.
– Kac morderca nie ma serca, co?
– Milcz, Lucas – mruczę pod nosem, a on wybucha głośnym śmiechem.
– Lepiej trzeźwiej, bo zamierzam ci skopać dzisiaj tyłek, sierżancie – odzywa się Parker, rzucając na nas okiem.
– Nie zamierzam dzisiaj się z tobą bić. Masz swojego koleżkę, to sobie po niego zadzwoń, żeby był twoim workiem treningowym.
– Nie musisz być zazdrosny – odpowiada obojętnie. – Może wolę skopać twój tyłek, a nie jego.
– Powinnaś być bardziej romantyczna, Parker.
– Nie ma we mnie krzty romantyzmu – odpowiada z zimnym spokojem, a jej wzrok wraca do monitora.
Postanawiam zrobić sobie kawę, dlatego wracam do pomieszczenia obok, licząc na to, że kawa postawi mnie na nogi.

CZYTASZ
Czekając Na Świt | 18+
Mystery / ThrillerSierżant Rhodes Reinhart nie sądził, że jego przeniesienie do Hazelwood okaże się czymś więcej niż zawodowym wygnaniem. To mała miejscowość, gdzie wszyscy o wszystkich wiedzą... prawie wszystko. Życie w Hazelwood zdaje się toczyć w wolnym tempie, al...