Rozdział 31

291 42 2
                                    

Rhea

Tym razem na patrol ma jechać Lucas i Rhodes. Informacja ta spada na mnie nagle, jak niechciany gość, którego nie można wyrzucić. Staram się przyjąć ją z obojętnością, jakby była czymś zupełnie zwyczajnym, ale w środku odczuwam niepokój. Nie podoba mi się ten układ. Wolałabym mieć oko na Reinharta, a wiem, że on również wolałby być blisko mnie, zwłaszcza na patrolu, gdzie wszystko może się wydarzyć.

Mimo to staram się zachować kamienną twarz, jakby wszystko było w porządku. Nie mogę pokazać, że cokolwiek mnie gryzie. Zasady są jasne, a my nie mamy w tej kwestii nic do powiedzenia. Polecenie to polecenie.

Rhodes spogląda na mnie uważnie, jakby próbował wyczytać z mojej twarzy to, co naprawdę myślę.

– Wszystko w porządku? – pyta cicho, odstawiając kubek kawy na blat.

– Oczywiście – odpowiadam natychmiast, może aż zbyt szybko, zbyt pewnie. – To tylko kolejny dzień w pracy, nic więcej.

Muszę zaufać, że wszystko pójdzie dobrze. Muszę ufać, że Rhodes sobie poradzi, nawet jeśli mnie tam nie będzie.

Poza tym na pewno nic takiego się nie wydarzy. Przynajmniej tak sobie wmawiam, próbując uspokoić myśli. W końcu to nie pierwszy patrol Rhodesa i Lucasa, a większość z nich kończy się bez większych ekscesów.

Pewnie wrócą z powrotem po jakimś czasie, narzekając na nudę i opowiadając, jak przesiedzieli pół czasu w radiowozie, jedząc przekąski i żartując z byle czego.

Rhodes podchodzi bliżej, wyciągając rękę po swoją torbę. Jego spojrzenie krzyżuje się z moim na krótką chwilę, a w jego oczach widzę coś, co mnie uspokaja.

– Nie martw się – mówi krótko, jakby czytał w moich myślach. – Wrócimy szybko.

Kiwam głową, starając się, by mój wyraz twarzy pozostał neutralny.

Siadam przy biurku, otaczając się stertami papierów i dokumentów, które czekają na przejrzenie, uzupełnienie i podpisanie. Staram się udawać skupienie, szczególnie kiedy komendant przechodzi obok, rzucając kontrolne spojrzenie w moją stronę. Udaję, że studiuję każdy dokument z uwagą, choć w rzeczywistości ledwo rejestruję to, co mam przed sobą.

Czuję, jak powoli narasta we mnie napięcie. Staram się tłumaczyć, że to głupie, że przecież to tylko rutynowy patrol, ale nie potrafię całkowicie się uspokoić. Myśli o Reinharcie i Lucasie, gdzieś tam w terenie, nie dają mi spokoju.

W końcu wyciągam telefon, zastanawiając się, czy napisać do Rhodesa i sprawdzić, jak im idzie, ale od razu odkładam go z powrotem. Wiem, że nie powinnam. To wyglądałoby, jakbym nie ufała ich umiejętnościom.

Skup się na pracy...

– Sierżancie, zgłoś się.

Ściągam ku sobie brwi, gdy słyszę głos Lucasa w radiu i zerkam na komendanta, który staje w pół kroku i wpatruje się w radio.

– Podaj swoją lokalizację – mówi Lucas, ale odpowiada mu cisza.

Atmosfera w pomieszczeniu zmienia się w ułamku sekundy. Czuję, jak napięcie ściska mnie za gardło, gdy patrzę na komendanta. Jego wyraz twarzy odzwierciedla to, co czuję – niepokój zmieszany z narastającym poczuciem, że coś jest nie tak.

– Rhodes, zgłoś się – mówię spokojnym, ale stanowczym tonem, chociaż w środku wszystko we mnie krzyczy.

Cisza.

– Lucas, co tam się dzieje? – Komendant przejmuje inicjatywę, a w jego głosie słychać stalową determinację, choć wiem, że i on nie pozostaje obojętny na brak odpowiedzi.

Czekając Na Świt | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz