Rok później...
Czerwiec
Hazelwood. Miejsce mojego wygnania.
Kiedy po raz pierwszy szukałem informacji o tym miasteczku, od razu wiedziałem, że to zapomniana przez Boga, dziura zabita dechami, której nikt nie odwiedza z własnej woli. Wiem, że chcieli mnie odsunąć od wszystkich spraw i wysłać, jak najdalej od miasta, żebym tylko usunął się w cień i zniknął. By ludzie o mnie zapomnieli. By wszyscy zapomnieli o tym, co się wydarzyło.
By nikt mnie nie zabił...
Zesłali mnie do miasta, w którym największymi kryminalistami są staruszkowie, którzy nie przechodzą na pasach. Idealne miejsce dla kogoś, kogo chcą się pozbyć. I kto ma problem z samym sobą.
Wiem, że jest w tym sporo mojej winy. Już dawno powinienem był się pozbierać i stanąć na nogi, a ja nie potrafię tego zrobić. Zwłaszcza po tym, jak Aaliyah powiedziała mi, że to wszystko moja wina i mam się trzymać od niej i od jej dzieci z daleka. Anderson bardzo często pojawia się w moich snach. Bardziej pojawiał, bo odkąd zacząłem brać i jarać, to przed oczami mam głównie ciemność. Mówił mi wtedy, żebym się nimi opiekował, żebym był silny... Że to nie moja wina.
Tylko że ja wiem, że to moja wina. Dlatego nie potrafię sobie z tym poradzić. Dlatego wolałem zaprzyjaźnić się z miejscowymi dilerami, niż poszukać prawdziwej pomocy.
Pięć minut temu wjechałem do Hazelwood i jedyną osobą, którą na razie minąłem, jest jakiś miejscowy pijaczek, który zataczał się, prowadząc rower. Mam ochotę zawrócić i wrócić do miasta, ale wiem, że w życiu nie pozwolą mi tam wrócić do pracy.
Dostałem ultimatum: albo wyruszam do tej zapyziałej dziury, albo pakuję kartony i żegnam ze swoją karierą. I wciąż nie mogę uwierzyć, że wolałem wybrać tę dziurę. Nie wiem, ile tu wytrzymam. W głębi duszy liczę na to, że może niedługo się zlitują i pozwolą mi wrócić do miasta. Nie nadaję się do życia na takim zadupiu, na którym nawet kury nie gdaczą.
Nie wiem nawet, co ci miejscowi policjanci mogą tutaj patrolować, bo na ulicach ruchu jak na lekarstwo. Wiem jednak, że na takich wsiach nie robią testów na obecność narkotyków. I pewnie łatwiej jest je ominąć, jeśli już się trafią. Zawsze wyniki mogą się też magicznie zgubić... Byle tylko nie dać nic po sobie poznać.
Wiem, że taka zmiana miejsca może mi pomóc trochę się wyciszyć i zapomnieć, ale nie jestem pewny, czy cokolwiek mi pomoże.
Nawigacja wskazuje, że budynek, którego szukam, jest po mojej prawej stronie, dlatego wjeżdżam przez otwartą bramę i kieruję się na podjazd, zarośnięty trawą. Cały ogród jest zarośnięty i wymaga ręki ogrodnika, którego w tej wsi pewnie i tak nie ma. Moim oczom ukazuje stary, biały dom z otwartą werandą i czerwonym kominem. Mój nowy dom. Nie miałem zbyt dużego wyboru, bo gdy szukałem miesiąc wcześniej domów na wynajem. Ten był jedyny. Na sprzedaż nie było żadnego.
Parkuję samochód i wysiadam z niego, kiedy drewniane drzwi się otwierają, a w progu staje staruszka, podpierająca się na lasce i pokazuje, żebym podszedł bliżej, co też robię.
– Dzień dobry – witam się z nią, gdy staję w progu i wyciągam w jej stronę dłoń. – Rhodes Reinhart.
– Dzień dobry, panie Reinhart. Barbara. Po prostu. Na pewno pan zapamięta. Zapraszam dalej.
Ignoruje moją dłoń i obraca się na pięcie, wchodząc do domu.
– Planuje pan zostać na dłużej?
– Tak. Mam być tutaj nowym policjantem.
Kobieta zatrzymuje się w miejscu i szybko obraca głowę w moją stronę.

CZYTASZ
Czekając Na Świt | 18+
Misterio / SuspensoSierżant Rhodes Reinhart nie sądził, że jego przeniesienie do Hazelwood okaże się czymś więcej niż zawodowym wygnaniem. To mała miejscowość, gdzie wszyscy o wszystkich wiedzą... prawie wszystko. Życie w Hazelwood zdaje się toczyć w wolnym tempie, al...