Słońce praży od samego wschodu. Nie powiem, aby jakoś bardzo mnie to uszczęśliwiało. Jasność jak w każdy inny dzień tygodnia, miesiąca, roku. Czy to coś wielkiego? Ot, słońce świeci, znowu będę się smażyć.
Smażyć jak boczek na patelni Virsela.
Jajka lekko ścinają się w aluminiowej foremce o kształcie gwiazdki, a masło wydziela z siebie ten specyficzny zapach, zachęcający do jedzenia.
- To moja specjalność - zapewnia syren, odwracając co chwilę twarz w stronę moją i Fewera. - Nazywam je „jajunia Virselunia".Wyglądam przez okno z nadzieją, iż ujrzę tam coś, co ujrzeć pragnę. Tak naprawdę nawet nie wiem na co liczę, ale czekam z niecierpliwością aż to się wydarzy. Może po cichu mam nadzieję, że to nie takie życie jest mi pisane, lecz nie umiem tego przyznać? Może pragnę, aby wrócił Mafilon i jego mieszkańcy? A może chcę zobaczyć to wszytko jeszcze raz? Może raczej... kogoś?
- Proszę bardzo - wybudza mnie syren, kładąc na stole talerze z jedzieniem. - Oto białko jajka z bekonem w środku, podsmażane na maśle z kolorową posypką cukrową.
- Posypką cukrową... - wydusza Fewer z niemałym rozbawieniem. - Posypałeś jajka posypką do lodów...?
- Jasne, że tak - Virsel wzrusza ramionami. - Przecież mówiłem. To MOJA specjalność. Są takie kolorowe!
Dłubię widelcem w śniadaniu. Faktycznie, jajko posypane różowo-zieloną posypką do lodów to niecodzienny widok. To niecodzienna potrawa. Takiego śniadania nie robiła mi nawet Czajga. Nabijam na widelec kawałek jajka. Obracam je nieśmiało. Posypka puściła kolor, więc białko przybrało nieco zielonkawy kolor. Wkładam do ust kawałek śniadania. Fewer patrzy na mnie swoimi ciemnymi oczami.
- Mam coś na twarzy? - pytam poirytowana. - Patrzysz się na mnie, jakbyś szukał sensu swojego życia.
- Skąd wiesz? Może szuka. - śmieje się Virsel. - No, to jak tam? Jajka są kozackie, nie? Takie małe, a takie dobre...
Przeżuwam spokojnie kawałek potrawy. To chyba dziwne, że tak bardzo smakuje mi coś tak nietypowego.
- Są dobre, to prawda - uśmiecham się lekko. - A ta posypka... nawet pasuje.
- Ha! Wiedziałem, że się wam spodoba! - wykrzykuje syren. - A ty też jesteś tak samo zauroczony jak twoja koleżanka, Fewereczku?
- Pewnie Virselku - Fewer wykrzywia twarz w grymasie. - Jest przewspaniałe.
- Czekaj, powiedziałeś „zauroczony"? - budzę się. Nie Ash, nikt nie mówił o tobie. - Ja... wcale nie jestem...
- Luz, miałem na myśli gwiazdki - Virsel odwraca się do kuchenki. - TYLKO gwiazdki...
- Uh, tak, jasne - Ash, znowu to robisz...
- Normalnie bym nie pytał, ale jesteście okropnie sztywni - włącza się czarodziej. - Wszystko dobrze?
- Taaak - rzuca syren, ściągając kolejny bekon z patelni. - To... takie jakieś humorki Ashley.
Humorki? Moje humorki!? Jak na moje oko, to Virsel zaczyna dziwnie się zachowywać w moim otoczeniu...
- Mhm - Ash, nie mów nic więcej. - To... tylko ja.
- Wciąż zachowujecie się dziwnie - stwierdza Fewer. - Nie chcecie tego wyjaśnić czy coś? Zresztą, nie mój problem. Nie interesuję się.
Chłopak wpycha do ust kolejny kawałek jajka.
Czynię to samo.
Robi się późno. Powinnam za chwilę wychodzić do pracy.
- Wiecie co? - mówię. - Pójdę po buty. Dzięki za śniadanie.
Przesuwam talerz na róg stołu. Oczywiście, nie potrafię nawet wstać normalnie, więc trącam go ręką, obracając się w kierunku lampy. Momentalnie staram się złapać naczynie. Na moje nieszczęście, Virsel robi to samo.
Nasze dłonie stykają się na ułamek sekundy. To takie niekomfortowe uczucie, kiedy ktoś, kto nie jest dla ciebie najważniejszą osobą na świecie, dotyka twej ręki w losowym momencie. Świat rzuca na naszą trasę takie osoby, które wszystko... psują.
- To może... zabierz ten talerz - zrywam się, wypuszczając naczynie. - Ja już pójdę... No wiecie, żeby książę się nie denerwował.
- Masz jeszcze chwilę - usiłuje zatrzymać mnie Virsel. Zbiera resztki naczynia z podłogi. - Tak szybko uciekasz?
- Nie... - przełykam ślinę. - Jeszcze trzeba tam zajść...
- Jasne... - przytakuje Fewer, mierząc mnie spojrzeniem. - Leć, leć, uciekaj od nas. Biegnij jak najdalej od mordercy.
- Ty naprawdę jesteś trochę chory, co? - ucisza go syren. - Znamy się już tak długo...
- Dobra, to... do potem. - prędko przypinam do pasa miecz, by zniknąć za drzwiami.
![](https://img.wattpad.com/cover/372160594-288-k834875.jpg)
CZYTASZ
Delving into the Moonlight
FantasyAshley, dziewczyna, która przeżyła w życiu ogromnie dużo, zostaje odrzucona prawie przez wszystkich. Zdesperowana wampirzyca postanawia uciec do niedalekiej krainy o wdzięcznej nazwie Derion. Zagłębij się w historię o mroku w jasności i miłości pośr...