Budzę się z ogromnym bólem głowy i suchością w ustach. Unoszę się i kładę rękę na czole, próbując w jakiś sposób załagodzić cierpienie. Rozglądam się dookoła i blednę. Nie wiem, gdzie jestem, a kiedy orientuję się, że obok leży jakiś chłopak mam ochotę zacząć piszczeć. Zamiast tego podskakuję z lęku w miejscu, przez co budzę nieznajomego. Patrzy na mnie wielkimi, czekoladowymi oczami i mruga z seksownym uśmiechem na twarzy. Naciągam na siebie kołdrę i mrugam w jego stronę.
-Co ja tu robię?!- wołam w końcu, nie wytrzymując lęku, który się we mnie zbiera. Facet podnosi się przy pomocy rąk, odsłaniając swoje tatuaże i umięśnioną klatkę piersiową. Jasnobrązowe kosmyki włosów opadają na czoło, a on przeciera twarz leniwie i ziewa.
-Nie to, co chciałbym, żebyś robiła.- mruczy, a ja wybałuszam oczy jeszcze bardziej. -No co?- Rozglądam się po pomieszczeniu dalej nie wierząc w to, co zrobiłam i wtedy widzę porozrzucane ciuchy.
-Czy my...
-Tak.- odpowiada zadowolony i kładzie dłoń na dolnej części moich pleców. Zrzucam ją błyskawicznie i błagam w duszy Boga, żeby to okazało się jednym, wielkim snem. Zaciskam powieki i mamroczę niezrozumiałe nawet przeze mnie słowa.
-Hej..- jego oddech jest zdecydowanie za blisko mojej szyi. Odsuwam się dalej i wyginam w łuk, by nie dotknąć jego ciała. -Jakoś wczoraj się nie opierałaś. Podobało ci..
-Zamknij się, okej? W ogóle.. Boże! To był błąd mojego życia. Wracam do domu!- wrzeszczę i owijając się materiałem wstaję. Pozwalam sobie na krótki kontakt wzrokowy z nieznajomym i powoli zaczynam zbierać części swojej garderoby. Co ja najlepszego narobiłam? Cholerny Nate! Niech smaży się w piekle! Przez tego dupka właśnie dałam dupy jakiemuś... Mam czelność nazwać go oblechem TYLKO ze względu na to, że zrobił to, kiedy byłam pijana! Bo w gruncie rzeczy wcale nie był obleśny. Wręcz przeciwnie... GOMEZ, USPOKÓJ SIĘ. CO TY Z SOBĄ ROBISZ! krzyczy podświadomość, a ja wywracam oczami i rozglądam się po ładnie urządzonym hallu.
-Do końca na lewo.- słyszę głos z sypialni i znów mam ochotę wrzasnąć z niezadowolenia. Oh, co ja najlepszego zrobiłam. Wreszcie trafiam do łazienki i puszczam pościel na podłogę. Nie chcę nawet wziąć prysznica, chcę się stąd jak najszybciej wydostać. Mam dość tego dnia, a to dopiero początek. Co ja powiem siostrze, kiedy wrócę do domu?
Wchodzę do sypialni, która jest już uprzątnięta. W lustrze dostrzegam odbicie szatyna.. Jego pośladki i plecy. Chwilę mu się przyglądam i potem piorunuję samą siebie za to. Rzucam prześcieradło na materac i zbieram telefon oraz resztę swoich rzeczy.
-Spotkamy się jeszcze?- czuję dotyk na pośladkach i błyskawicznie prostuję się do pionu. Blednę i uderzam go w rękę.
-Słuchaj... kimkolwiek jesteś. To była chwila zachwiania. Byłam pijana, a ty to wykorzystałeś. Zapomnij, że mnie znasz, w ogóle o wszystkim zapomnij.- wymachując rękami starałam zebrać swoje myśli do kupy.
-Justin.- mówi nagle, a ja uspokajam ruchy i wlepiam wzrok w jego karmelowe tęczówki. -Jestem Justin. I takich ust..- przejeżdża palcem po dolnej wardze. -... się nie zapomina.- dodaje kusząco, a ja przez chwilę tracę kontrolę, by znów zacząć się drzeć.
-Palant!- rzucam ostro i odchodzę na bok. -Gdzie jesteśmy?- pytam dzwoniąc po taksówkę.
-Brooklyn, skarbie.- uśmiecha się i znów próbuje mnie dotknąć, a ja uderzam go w rękę. Wychodzę na hall i schodzę schodami w dół. Rozglądam się wokół i słyszę, że Justin też jest już obok.
-Gdzie drzwi?- patrzę na niego, a on z rozbawieniem kręci głową i prowadzi mnie aż do nich.
-To do zobaczenia, Seleno.- puszcza mi oczko, kiedy zamyka drzwi, a ja kręcę głową z dezaprobatą i idę do windy. Dopiero teraz dociera do mnie, co się stało. Oddycham nierówno i patrzę na odbicie w lustrze. Wyglądam jak siedem nieszczęść razem wziętych. No może lekko przesadzam, ale fantastycznie nie jest... Winda się rozsuwa, więc pospiesznie wychodzę i wsiadam do taksówki, która już na mnie czeka. Wprost nie wierzę, w to, co się się stało. Justin, Justin, Justin, Justin... powtarzam jego imię i przejeżdżam kciukiem po dolnej wardze. Cholerny idiota, który wykorzystał pijaną dziewczynę. Chuj.
CZYTASZ
End of the road || JBFF
FanfictionSiedzę w pokoju i słyszę głos gosposi, która informuje mnie o obecności Nata- mojego chłopaka, w naszym apartamencie. Schodzę na dół, witam go jak gdyby nigdy nic, nie spodziewając się konkretnego powodu jego odwiedzin. Siadamy na sofie, a w przecią...