Rozdział 6.

3.3K 173 4
                                    

Kiedy przechodzę mur szkoły, wszystkie spojrzenia spoczywają na mnie. Widzę szturchające się osoby i szepty, jak tylko mnie dostrzegają. Idę niepewnie w stronę swojej szafki i od razu dostrzegam przyjaciółki, które idą w moją stronę.

-A co to za przystojniak, który wczoraj po ciebie przyjechał?- piszczy Nicol i trzepocze sztucznymi rzęsami w moją stronę. Nie odpowiadam, lecz otwieram szafkę i sprawdzam plan lekcji, by móc wyciągnąć odpowiednie książki. -No śmiało! Ile ma lat? Uczy się jeszcze? To z nim spędziłaś całe popołudnie?

-Dziewczyny!- woła nagle Taylor, uciszając każdą. -Jeśli Sel będzie chciała nam o tym opowiedzieć, to dam sobie rękę odciąć, że to zrobi. Nie zmuszajmy jej do tego.- blondynka uśmiecha się od ucha do ucha w moją stronę, na co odpowiadam tym samym. Może i Swift należy do tych, którzy muszą wszystko wiedzieć pierwsi, ale jeśli chodzi o takie sprawy, zostawia je do momentu, aż jestem gotowa, by o nich porozmawiać.

-Chemia, idziemy?- pytam Taylor, a ona kiwa głową i obie ruszamy pod salę 320. Kiedy zatrzymuję się przed drzwiami czuję wibracje w telefonie. Wyciągam z kieszeni iphona i spoglądam na wyświetlacz.

OD: Justin

GODZ; 7:57

Dzień dobry. Ma pani ochotę na wycieczkę?

Uśmiecham się pod nosem i wystukuję szybko odpowiedź.

OD: Ja

GODZ: 7:57

Witam. Nie wiem, czy mogę... Kolejne wagary?

Przygryzam wargę na wspomnienie wczorajszego popołudnia i tego, jak bardzo go polubiłam. Takiego Justina akceptuję i z miłą chęcią mogę spędzać z nim czas... Ale po szkole. Nie mogę zawalać nauki dla jakiś wyjazdów. Jakby się rodzice o tym dowiedzieli, zapewne dostałabym szlaban, a w najgorszym wypadku wydziedziczyliby mnie. Rozbrzmiewa dzwonek i nawet nie chcę czuć kolejnych wibracji. Przez tego człowieka nie spałam pół nocy i to cud, że jeszcze nikt nie zauważył moich worków pod oczami. Jestem strasznie zmęczona i senna.

Usadawiam się w swojej ławce i wyciągam zeszyt oraz długopis. Zaczynam słuchać biadolenia profesora, aż w końcu powieki stają się tak ciężkie, że same się zamykają. Czuję kopnięcie w krzesło, przez co podskakuję z miejsca i od razu odwracam się do tyłu.

-Wszystko okej?- pyta zatroskana Taylor, a ja sennie uśmiecham się do niej i tylko kiwam głową. Potem znów opadam na ławkę i pragnę snu. Wtedy jednak postanawia zwrócić na mnie uwagę nauczyciel. Podchodzi do ławki i delikatnie uderza w blat dużą, drewnianą linijką.

-Panno Gomez!- mówi, a ja podnoszę się z ławki i spoglądam na niego. -Ciężka noc, co?- poprawia duże okulary na nosie. -Trzeba było zostać w domu, a skoro już tu jesteś, to chociaż udawaj zainteresowanie.- odchodzi w stronę tablicy, a ja przeciągam twarz i targam końce włosów. Reszta lekcji mija dość szybko, bo niemalże w przeciągu dziesięciu minut rozbrzmiewa dzwonek na przerwę. Sięgam do kieszeni i widzę kolejną wiadomość.

OD: Justin

GODZ: 8:03

Zwiedzanie nowych horyzontów to wcale nie wagary, ale lekcja geografii w plenerze. No więc...?:)

-Selena wszystko okej?- słyszę głos przyjaciółki i prawie wypuszczam telefon z rąk. Kilka obrotów w powietrzu i ponownie ląduje w moich rękach.

-Tak, tak. Jest okej.- uśmiecham się szybko do niej. Ta obserwuje mnie uważnie i wzdycha ciężko. Wiem, że długo tak nie wytrzyma, zresztą sama też nie uniosę tego w tajemnicy przed całym światem. Chwytam ją za rękę i obie pędzimy na dach budynku. Siadamy na pustych kartonach, a blondynka podekscytowana patrzy na mnie i czeka, aż zacznę. Mówię jej o tym, że przyjechał po mnie pod szkołę, pojechaliśmy do Montauku i jedliśmy lody. Rozmawialiśmy siedząc na plaży, a na zachód słońca zabrał mnie do starej latarni, gdzie było cudownie.

End of the road || JBFFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz