Rozdział 23.

1.6K 118 18
                                    

Przygotowuję się na imprezę, kiedy słyszę kobiecy głos dochodzący z salonu. Na moment zaprzestaję prostowania włosów i wsłuchuję się w dialog przeprowadzany z nieznajomą. Zestresowana błyskawicznie kończę stylizację, zakładam przygotowane ciuchy i ruszam na dół. Moim oczom ukazuje się wyższa ode mnie brunetka z zabójczym spojrzeniem. Lustrujemy się wzajemnie i już czuję, że nie będziemy się lubić.

-Poznaj dziewczynę Biebera.- Zac wskazuje na mnie, a ja mrugam parę razy w jego stronę.

-On nie jest moim chłopakiem.- mrużę oczy, a potem uśmiecham się w jej stronę. -Selena, miło mi.

-Kendall, mi również.- i nagle, złe wrażenie o niej znika za pięknym, śnieżnobiałym uśmiechem. Ściskamy swoje dłonie i wymieniamy się ponownie spojrzeniem. -Jedziesz na imprezę?

-Najwidoczniej.- wzruszam ramionami, pokazując na swój strój. -A Ty?

-Dziś sobie odpuszczam, bo też dopiero co przyjechałam. Przyszłam się tylko przywitać.- wzrusza ramionami i wykrzywia się w grymasie.

-Oo, czyli nie miejscowa?

-Nie, też przyjeżdżam tu na wakacje.- śmieje się i spogląda za mnie. -O! Bieber!- woła radośnie i rusza go przywitać. Patrzymy z Efronem na siebie porozumiewawczo i odsuwamy się na bok. Zastanawia mnie, jak oni się znają, skąd jest i dlaczego przyjechała w tym samym czasie co my.

-To eks Justina.- wskazuje na nią brodą. Zamieram. Mrugam kilka razy w jej stronę i doskonale rozumiem, dlaczego z nią był. Ma figurę modelki i każdy facet by się za nią obejrzał. Nie brakuje jej niczego, jest piękna. -Ale spokojne, to on z nią zerwał.- szturcha mnie lekko w brzuch i uśmiecha pocieszająco.

-Przecież nic nie mówię.- tłumaczę się.

-Nie musisz. Widzę.- chichocze głupio i drapie się po brodzie. Wzdycham poirytowana i siadam na kanapie, nie robiąc dziwnej atmosfery. Dostrzegam, że do salonu wchodzi Taylor, a Zac automatycznie odwraca wzrok w jej stronę. Pożera ją i doskonalę zdaję sobie sprawę, że Swift przypadła mu do gustu.

-Zaraz się zbieramy, nie chcę cię wyganiać.- wzrusza przepraszająco ramionami Justin i posyła nam porozumiewawcze spojrzenia, że powinniśmy już jechać. -Wpadnij na piwo, czy coś.- dodaje na koniec, kiedy wszyscy stajemy obok niego.

-Spoko, to do zobaczenia.- uśmiecha się i wychodzi. W tej samej chwili dołącza do nas reszta i tak, jak mówił Bieber, zaczynamy się zbierać na imprezę. Do głównej części Miami mamy niecałą milę. Spokojnie moglibyśmy przejść to na nogach, ale wiedząc, w jakim stanie mogą niektórzy wracać, bezpieczniej jest jechać autem. W związku z tym Bieber i Collins dzisiaj nie piją i prowadzą.

Wsiadam do samochodu razem z Justinem, Taylor i Efronem, a drugim autem jedzie Brian, Robbie i Ryan. W niecałe pięć minut jesteśmy na miejscu i już od kilku chwil słychać dudniącą muzykę. Dopiero teraz czuję, że są wakacje. Tłum rozgrzanych ludzi już buja się w rytmach piosenek na piasku. Zdejmuję buty, zostawiam je w aucie i wysiadam. Nie czekając na chłopaków, wraz z Taylor ruszamy prosto do baru. Pijemy kolejkę i wraz z nowo poznanymi facetami idziemy tańczyć. I tak mijają pierwsze godziny. Klimatyzowanie się, tańczenie z kim popadnie i kolejki przy barze. Jest już dobrze po północy, a alkohol swoje robi, więc zaczynam iść w spokojniejszą część plaży. Siadam na brzegu i obserwując spokojny ocean, słucham muzyki i zaczynam myśleć o wszystkim, a raczej o kimś. Justin robi dla mnie tak wiele- opiekuje się, pozwala mieszkać pod jednym dachem, a teraz zabiera na wakacje, o których mogłabym pomarzyć w tym roku przez to, co się wydarzyło pod koniec semestru szkolnego. Dopilnował, bym odzyskała przyjaciółkę i nie została sama ze swoimi problemami. Martwi się i pilnuje. Niczym brat.

End of the road || JBFFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz