*ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZANY!!!*
Huk powoduje, że od razu zrywam się do góry i czuję, jak niemalże wypluwam serce na pościel. Próbuję się uspokoić, a następnie ściskam brzeg kołdry. Głośna kłótnia, ostre wyzwiska, kolejny trzask drzwiami i spokój. Rozmyślam każdą opcję, ale w końcu postanawiam iść sprawdzić, co się dzieje. Justin mi mówił, że ich interesy są złe i nie powinnam się w to mieszać, ale czuję, że to jest związane ze mną i będą z tego same problemy. Gumką, którą mam na nadgarstku związuję włosy i przecierając zaspane oczy wstaję z łóżka. Powoli kieruję się w stronę schodów i nasłuchując niepokojących dźwięków schodzę na dół. Rozglądam się dookoła i nie widzę żadnej żywej duszy. Kiedy przekraczam próg jadalni, na stolę widzę mnóstwo broni, a tuż przede mną wyłania się niczym z ziemi Ryan, który pierwszy raz od dawna nie jest zjarany. Mrugam zszokowana i naprawdę zaczynam się bać. Próbuję spojrzeć mu przez ramię na stół, ale nie pozwala mi na to.
-Co się dzieje, do cholery!?- pytam, zaciskając zęby ze stresu. -Wróć do pokoju. Jak przyjedzie Justin to wszystko ci wytłumaczy.- chwyta mnie za ramiona i próbuje obrócić w stronę schodów, jednak ja ze wszystkich sił się opieram. I tu wygrywam- jestem silniejsza od niego, bo Ryan jest przemęczony od ciągłego brania narkotyków. -Proszę cię, jestem w chuj zmęczony, do tego na kacu. Idź do siebie, bo to będzie długi dzień.-Mów, o co chodzi.- warczę i mrużę oczy, by choć trochę wyglądać groźnie. Butler tylko wywraca oczami i biorąc mnie na ręce przenosi przez próg i zamyka za sobą drzwi na klucz.-Gomez, jak cię lubię, tak teraz mnie wkurwiasz. Idź do siebie. Justin ci wszystko wytłumaczy. Dla bezpieczeństwa swojego i reszty wykonuj polecenia.- mówi stanowczo i po raz pierwszy widzę, jak blondyn jest tak poważny i zdenerwowany. Nie chcąc złościć go jeszcze bardziej, po prostu idę z powrotem na górę. Zamiast jednak skierować się do swojego pokoju, ruszam do Taylor. Pukam cichutko, a kiedy od razu słyszę jej głos, wchodzę do środka i wskakuję na miejsce obok niej. Boję się. Ilość broni przeraziła mnie do tego stopnia, że teraz na pewno nie zasnę. Tutaj chodzi o mnie i jestem tego pewna. "Dla bezpieczeństwa swojego i reszty wykonuj polecenia" to zdanie rozbrzmiewa mi niczym echo obijając się o każdą ściankę mózgu. Podświadomość sugeruje mi, że być może odnalazł nas ojciec Justina i próbuje znów go skrzywdzić. A znając chłopaka zdaję sobie sprawę z tego, że to ja jestem celem głównym jego ojca.-Wszystko w porządku Sel?- blondynka odwraca się w moją stronę i pociera delikatnie po ramieniu. Kiwam tylko głową, wodząc wzrokiem w przeciwnym do niej kierunku. Czuję, jak oczy zaczynają mnie piec i zdaję sobie sprawę z tego, że lada moment się rozpłaczę. Nabieram głęboko oddechu i od razu się uspokajam. Jedyna osoba, która mnie widziała po porwaniu płaczącą, to Justin i z pewnością nie chcę tego zmieniać. Taylor doskonale wie, że nie ma po co się wypytywać mnie o cokolwiek, bo i tak nie pisnę słowem. Zamiast tego przytula się do mnie mocno i w ciszy obie jesteśmy pochłonięte własnymi myślami. Jest czwarta dziesięć. Krótka dawka snu od dwóch dni doprowadzi mnie do jakiejś choroby. Jestem wymęczona, a napływające wciąż myśli nie dają spokoju. Dlaczego został tu sam Ryan? To on zawsze był tym, co jest zjarany, nic nie ogarnia i prawdę powiedziawszy byłaby to ostatnia osoba, którą zostawiłabym do opieki dwójki mi bliskich osób. A on tu jest. I tylko on. Dlaczego? Skąd nagle na stole znalazło się tyle broni? Fakt faktem nie znam całej topografii tej willi. W wielu pomieszczeniach nie miałam okazji jeszcze być. Może to właśnie zza jednych drzwi wyłonili najczarniejsze sekrety tego domu? A jeśli to naprawdę Jeremy? I znów przyjechał po mnie? Ostatnie, czego bym chciała, to powrotu do tamtego życia. Do tej brudnej, śmierdzącej celi\pokoju. Nawet nie wiem, jak to określić. Wszystko w jednym- toaleta, sypialnia, przebieralnia. Ciągłe jęki, setki obleśnych facetów przewijających się przez korytarz i masa zastrzyków wbijanych w żyłę. To było piekło. Teraz trafiłam do czyśćca, miejsca pomiędzy czymś wspaniałym, czego wciąż szukam a obawą przed Jeremym i tym, że ponownie mnie uprowadzi i tym razem Justin mnie nie znajdzie. Trzask drzwiami. Wrócili. Albo to włamywacz. Kilka znajomych głosów powoduje, że żołądek ponownie wywraca się do góry nogami, a serce podskakuje do gardła. Trzęsącymi się rękami zrzucam kołdrę i odpycham przykleszczoną przyjaciółkę. Błyskawicznie otwieram drzwi i mknę na parter. Wzrokiem błądzę po znajomych twarzach, ale wciąż nie znajduję tej, o którą martwię się najbardziej.-Gdzie Justin?- mówię drżącym głosem.-Niedługo wróci.- zbywa mnie Bryan, a ja zaciskam ręce w pięść. -Idź spać, wszystko jest okej.-Nie! Nie jest okej!- wrzeszczę i podchodzę jak błyskawica do drzwi jadalni. Otwieram je na oścież i wskazuję ręką na stół przepełniony bronią. -To dla was jest okej? Awantura w środku nocy? Trzaskanie drzwiami? OKEJ?!-wymachuję rękami i przeciągam nimi po włosach. -Jak tylko Justin się odezwie, macie mi od razu dać znać.- ruszam w stronę schodów, kiedy nagle Zac podbiega do mnie i chwytając za rękę zatrzymuje. -Nie gniewaj się na nas. Musisz to wszystko zrozumieć. Zaakceptowałaś ten szalony pakiet już dawno temu, jak tylko nas poznałaś. Przecież nie wyglądamy ci na normalnych typków.- wzrusza ramionami przepraszająco i rozpościerając ręce, aby mnie przytulić. Stoję jednak w miejscu, ani trochę się nie poruszając. Patrzę na niego przez chwilę, trawiąc to, co powiedział. Ma rację. Zaakceptowałam ten cały błąd już wtedy, kiedy Justin okłamał mnie po raz pierwszy. Fotograf? Dobre sobie. -A tak swoją drogą, to wszystkiego najlepszego.- dodaje po chwili, kiedy nie widzi z mojej strony reakcji. Wyjmuje z kieszeni małe pudełeczko i wręcza mi je. Uśmiecha się przepraszająco i chce odejść. W ostatniej chwili jednak go przytulam i zaciskam oczy, aby się nie popłakać. Jest mi ciężko, kiedy nie ma przy mnie Biebera. Potrzebuję go, aby normalnie funkcjonować. Bez niego jestem wrakiem. A co będzie, jeśli go kiedykolwiek stracę? Albo nie zdążę powiedzieć co do niego czuję?Trzymając małe pudełeczko w ręce wychodzę na balkon. Siadam na leżaku, okrywam się kocem i obserwuję jak budzi się nowy dzień. Ciągle czekam, aż Justin się odezwie. Sama dzwonię do niego co pięć minut zachowując się jak stalker, ale mam złe przeczucie i nie mogę usiedzieć w spokoju wiedząc, że może mu się coś stać. W końcu otwieram prezent. Oczom ukazuje się delikatna, złota bransoletka z czterolistną koniczynką. Widnieje na niej grawer z literką "S". Uśmiecham się i od razu ją zakładam. Podnosząc poduszeczkę dostrzegam również mały liścik. Biorę go do ręki i postanawiam otworzyć. Cześć solenizantko! Które to już urodziny? 15? Żartuję, młoda. Pojawiając się w naszej paczce nie wszyscy Cię zaakceptowali. Bieber się jednak upierał, że jesteś wyjątkowa i można Ci ufać. Uwierzyłem mu jako pierwszy, a kiedy Cię poznałem osobiście, nie miałem wątpliwości. Cieszę się, że nas zmusił do tego, aby dać Ci szansę. Jesteś wspaniałą osóbką i jeszcze lepszym ziomem. Wszystkiego najlepszego, dziewczynko!
CZYTASZ
End of the road || JBFF
FanficSiedzę w pokoju i słyszę głos gosposi, która informuje mnie o obecności Nata- mojego chłopaka, w naszym apartamencie. Schodzę na dół, witam go jak gdyby nigdy nic, nie spodziewając się konkretnego powodu jego odwiedzin. Siadamy na sofie, a w przecią...