#EndOfTheRoadJBFF
Pierwsze oznaki zmęczenia dają się we znaki. Dreszcze przebiegają przez ciało przy lekkim podmuchu wiatru. Owijam się szczelniej kocem i nadal patrzę na spokojne wody tuż przed werandą willi. Cichy śpiew latających mew i szum fal mnie wyciszają. Zamykam oczy. Całą noc myślałam nad tym, co dzieje się wewnątrz mnie. Walka między potrzebą bezpieczeństwa i wsparcia, a strachem i obawą, że historia może się powtórzyć. Przed niczym nie ucieknę, to jest pewne. Co ma się wydarzyć, to się wydarzy, ale to ode mnie zależy, jaką kolej losu sobie wybiorę. Zniszczyć przyjaźń dla czegoś, co może potrwać chwilę i zniszczyć wspaniałą relację na zawsze, czy zaryzykować? Zawsze lubiłam ryzyko. W tym momencie jednak wybieram rozważnie, bo ostatnie czego bym chciała, to stracenie takiego przyjaciela jak Justin. Cholera...
Słyszę za sobą dźwięk otwierających się szklanych drzwi balkonowych. Odwracam lekko głowę do tyłu i widzę Biebera. Ma zarzucony szlafrok, a w dłoniach trzyma dwie szklanki z sokiem pomarańczowym. Siada na leżaku obok i wręcza mi jedną z nich. Spogląda na mnie, a potem na krajobraz. Wzdycha ciężko i rozsiada się wygodnie na swoim miejscu.
-Długo tu jesteś?- pyta, zamykając oczy.
-Od wczoraj.- odpowiadam krótko i upijam łyk soku. Szatyn rzuca mi krótkie, zdziwione spojrzenie.
-Myślałem, że długo, ale nie, że aż tak. Wyglądasz fatalnie. Spałaś w ogóle?- dziękuję za uroczy komplement z rana, Bieber. To naprawdę słodkie.
-Nie. Nie mogłam.- wzruszam ramionami i ponownie nastaje cisza. Oboje czujemy się niezręcznie, jak nigdy. Nasuwam na siebie koc i zamykam oczy, próbując uciec gdzieś w bezpieczne miejsce, gdzie nie ma problemów. Podwijam kolana pod brodę i mocno owijam nogi swoimi dłońmi. Jestem strasznie zmęczona. -Która godzina?
-Dziewiąta.- odpowiada od razu, a ja zastanawiam się, czy ktoś już wstał. Zazwyczaj o tej porze, po domu krzątają się już wszyscy faceci i tylko my śpimy. Tym razem panuje idealna cisza. -Wszyscy śpią.
-Tak myślałam. Za spokojnie.- chichoczę, opierając policzek o kolano i patrząc na Justina. Lekko rozchylone usta powodują, że mam ochotę je przygryźć i całować tak długo, jak tylko mogę. Blond grzywka opada mu na twarz, a sam wygląda na zrelaksowanego.
-Widzę to.- mówi przez zamknięte oczy, a ja prycham pod nosem i znów opadam na oparcie leżaka. Słyszę już pojedyncze kroki rozchodzące się po salonie i zdaję sobie sprawę, że własnie obudzili się pierwsi współlokatorzy. -Może pójdziesz się na trochę zdrzemnąć? Obudzę cię, jak będziemy mieli gdzieś wyjść.- proponuje Justin patrząc na mnie. Kręcę tylko głową i owijam się ciaśniej kocem. Nie będę spać w dzień. Nie po to tu przyjechałam.
-Czekam, aż wstanie Taylor i wyjdę z nią na miasto, czy coś.- na taras wita Brian. Jest w samych bokserkach, przez co widać wszystkie jego tatuaże. Rzadko widuję go roznegliżowanego. Zazwyczaj ma na sobie dużo większe koszulki, spodenki albo jeansy, czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne. A teraz stoi w samej bieliźnie tuż przede mną, opierając się o drewnianą barierkę i popijając wodę.
-Wooow! Możesz tak chodzić częściej Brian!- wołam zdumiona, a on się uśmiecha i odwraca przodem do mnie.
-Podoba się?- mówi pewny siebie i przejeżdża ręką po wyrzeźbionym brzuchu. Potakuję głową i słyszę prychnięcie Biebera. Dołącza do nas kolejna osoba. Tym razem to moja blond przyjaciółka. Z uśmiechem na twarzy siada na brzegu mojego leżaka i spogląda na każdego z osobna.
CZYTASZ
End of the road || JBFF
FanfictionSiedzę w pokoju i słyszę głos gosposi, która informuje mnie o obecności Nata- mojego chłopaka, w naszym apartamencie. Schodzę na dół, witam go jak gdyby nigdy nic, nie spodziewając się konkretnego powodu jego odwiedzin. Siadamy na sofie, a w przecią...