Rozdział 2: Zakaz

674 44 1
                                    

Rakowski stał przy kominku w swym gabinecie. Ogień zachłannie pożerał wysuszone drewno, oświetlając przytulne wnętrze. Biuro dyrektora składało się z parteru oraz dwóch „pięterek". Na parterze mężczyzna przyjmował gości. Znajdowała się tam miękka, dwuosobowa kanapa, trzy fotele i wielka szafa, lecz zawartość pozostawała tajemnicą. Nigdy nie otwierał jej w towarzystwie kogokolwiek. Pierwsze piętro było miejscem, gdzie Rakowski załatwiał wszystkie sprawy papierkowe, natomiast ostatni poziom był jeszcze większą tajemnicą, niż szafa na parterze. Żadna obca noga nie stanęła w tym miejscu i nie zapowiadało się na zmianę tego. Między uczniami błądziły różne plotki, często abstrakcyjne i przerysowane. Chłopcy zakładali się o to, który z nich rozwiąże kuszącą zagadkę, jednakże na głośnych, teatralnych zakładach kończyła się cała sprawa.

- Panie dyrektorze, prosił mnie pan... - szepnął Snape, wsuwając się ostrożnie do gabinetu.

- A... Tak. Niech pan usiądzie – szerokim gestem wskazał siedziska. Przeszedł się kilka razy wokół kanapy, obok kominka, po czym splótł ręce za plecami i zatrzymał się przed pedagogiem z Hogwartu. – Zapewne dostrzegł pan zachowanie swoich uczniów. Szczególnie wobec naszej perełki, Nataszy. Nie da się nie zauważyć, gdyż natura obdarzyła ją niezwykłą urodą, ponadprzeciętnym talentem, ale... To nie jest wszystko. - Zakaszlnął cicho, siadając na fotelu obok. - Każdy diament kryje za sobą jakąś historię. Radosną, wzruszającą, pełną nienawiści lub tajemnicy. Być może zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Voldemort nie zaatakował nas, tutaj. Wszystkie szkoły mają coś, kogoś cennego, co przyciągnęłoby go niczym magnes, lecz nasz skarb jest jednocześnie potwornym zagrożeniem i on zdaje sobie z tego sprawę.

- Rozumiem. I to jest związane z Nataszą, to... niebezpieczeństwo?

- Tylko i wyłącznie. Proszę potraktować sprawę poważnie. Dziewczyna posiada nadludzką zdolność, które z pięknej, delikatnej panienki twory bezlitosną bestię, zdolną do najgorszego, bez cienia skrupułów. Być może to powoduje jej codzienną obojętność. Być może nie chce dopuścić do siebie kogokolwiek, nie wnikam w to. Jej sprawa. Zawsze trzymała chłopców na dystans. Mam nadzieję, iż domyśla się pan, panie profesorze, do czego zmierzam...

- Naturalnie - odparł cicho czarnowłosy. - Może pan liczyć na moją pomoc.

Rakowski odetchnął z ulgą.

- Cieszę się, że jesteśmy w stanie nawiązać nić porozumienia, wie pan... współpracy. Domyślam się trudności z przekonaniem pańskich uczniów, lecz to dla ich dobra. Dla naszego dobra.

- Mam swoje sposoby - uśmiechnął się znacząco Snape.

- Zatem nie zatrzymuję - dyrektor podniósł się ciężko z fotela. - Zapewne ma pan swoje plany.

Severus skinął głową i zniknął za drzwiami pomieszczenia.

***

- Uwielbiam ich! - Krzyknęła po raz kolejny tego dnia podekscytowana Iwietta.

- To już wiem - mruknęła Natasza, leżąc na swoim łóżku i wpatrując się w granatowy baldachim. Barwa ta należała do kolorystyki Sojuszu Zaginionego Lądu.

- No tak, ale nie potrafię się powstrzymać - brązowe, proste kosmyki uniosły się, gdy dziewczyna podskoczyła i szybko opadła na miękką pościel. Bursztynowe tęczówki zamigotały euforycznie.

- Dlaczego po prostu do nich nie podejdziesz i nie rozpoczniesz rozmowy?

- Co?! - Iwietta zerwała się z łóżka i stanęła jak wryta.

- To. Skoro tak ci się podobają, jesteś nimi skrajnie zafascynowana - ciągnęła rzeczowym tonem Natasza - uzasadnioną byłaby próba nawiązania kontaktu, tak?

Polska Szkoła Magii - Harry Potter fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz