Potężne drzwi dormitorium Zaginionego Lądu pozostawały niewzruszone w obliczu starań Wiktora. Próbował na nich magii, haseł głosowych oraz wpisywania kodu na chybił-trafił. Nic. Słyszał jedynie kroki za grubymi warstwami drewna oraz skór. Ktokolwiek się tam kręcił, nie miał zielonego pojęcia o usilnych staraniach bruneta.
***
Natasza zawahała się, tuż przed podaniem hasła. Ma pójść do niego i co mu powie? Że zbyt wiele dla niej znaczy, chociaż nie rozmawiają ze sobą? Nonsens. Stanowczo za dużo nasłuchała się paplaniny Iwietty i teraz wydaje jej się, iż nawet ją dotknęły młodzieńcze romanse. Cofnęła się ku schodom. W tym kierunku także nie mogła pójść. Jakaś siła trzymała ją przy drzwiach, wystarczająco skuteczna.
***
Oparł czoło o jeden z ornamentów. Kroki ucichły. Chłopak przez chwilę miał wrażenie, że słyszy za wrotami drżący, dziewczęcy oddech; ciche słowa wypowiadane znanym mu głosem. Kimkolwiek była ta osoba, liczył na jej wyjście. Wtedy on mógłby przemknąć, wypytać się o konkretną, czarnowłosą...
***
Uderzyła pięścią w drzwi, zza których doszły ją fragmenty czegoś na kształt modlitwy. Przycisnęła ucho do starego drewna, lecz to uparcie zatrzymywało tajemnicę dla siebie. Mogłaby przemóc się i przekroczyć próg dormitorium, ale co to da? Spotka obcego człowieka, spojrzy mu w oczy, zapyta o dzień... A miała iść do Wiktora... Zaciśnięta piąstka po raz kolejny zaatakowała, jednakże tym razem trafiła na metalowe okucia. Dziewczyna syknęła; prąd przeszył jej kości, aż do ramienia.
***
Kilka dni wcześniej:
Hermiona spędzała popołudnie w pracowni chemicznej, przedłużając zajęcia Toksykologii. Początkowo była sama w pomieszczeniu. Na szczęście nie musiała zbyt długo czekać na znajome głosy. Dwóch uczniów w szatach z białymi elementami stanęło naprzeciwko dziewczyny, spoglądając na nią znacząco. W końcu nie trafili na siebie przez przypadek.
- I jak zakłady? – spytała, nie odrywając wzroku od parujących, różnokolorowych substancji.
- Caluteńka męska część Białego Kruka wkręciła się w nasz pomysł. Jesteśmy na etapie ekspansji terytorialnej – blondyn o pociągłej, zakończonej spiczastym podbródkiem odpowiadał pospiesznie, mnąc w dłoniach zapisaną kartkę.
- Zaginiony Ląd nam ulega i Wiosenny Wiatr w sumie też – dodał jego kolega, mulat o dużych, orzechowych oczach. – Zgromadziliśmy sporą sumkę.
- To nie ma znaczenia. – skwitowała Gryfonka. – Jak obstawiają? To bardziej mnie interesuje.
- Jest dokładnie tak, jak mówiłaś – ponownie odezwał się blondyn. – Wszyscy zgodnie twierdzą, że ta cała szopka nie przeciągnie się za połowę października. Znaczna część wychodzi z założenia, iż sprawa rozejdzie się po kościach już w pierwszych dniach października. Tym bardziej po tym, co im opowiedzieliśmy...
- A co im opowiedzieliście? – Hermiona nareszcie zakończyła swoje badania. Poprawiła przydzielony jej mundurek i zlustrowała uważnie swoich rozmówców. Nie mogli skłamać. Nie daliby rady.
Mulat zawahał się, zerknął na towarzysza. Będzie zadowolona czy przeklnie ich na wszystkie strony świata?
- Prawdę – szepnął.
Dziewczyna uniosła brew, skrzyżowała ręce pod biustem. Fakt – nie była zadowolona, ale nie treścią odpowiedzi.
- Jedno słowo to za mało, moi drodzy.
CZYTASZ
Polska Szkoła Magii - Harry Potter fanfiction
Fiksi PenggemarNieznana, niezbadana placówka edukacji dla nietypowej, szczególnie uzdolnionej młodzieży. Poznajcie historię Polskiej Szkoły Magii, jej uczniów, jej nauczycieli i jej zagranicznych gości. Odpowiedź na Hogwart. Porywam kilkoro stamtąd i przenoszę w...