Leniwie przywlókł się wieczór. Mężny Helios w końcu musiał ulec; uciekał na swym złocistym rydwanie przed nadchodzącym od zachodniej strony gwieździstym całunem. Pochodnie częściowo oświetliły korytarze. Chociaż minął miesiąc, Draco wciąż nie mógł odnaleźć się w obcym miejscu. Od przeszło godziny kluczył po labiryncie wąskich, dziwacznych przejść i na próżno wypatrywał drzwi, które mogły okazać się tymi właściwymi. W pobliżu nie było żadnej żywej duszy, dlatego skorzystanie z cudzej pomocy nie wchodziło w grę.
- Niech by to szlag...! – syknął pod nosem.
- Zgubił się pan, panie Malfoy? – wycedził Snape. Niemalże wyrósł spod ziemi, tuż za plecami chłopaka.
- Nieeee... Skądże znowu! – blondyn odwrócił się. Stanął oko w oko ze swoim opiekunem. – Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Oby... - zmierzył go Severus, przybierając wyraz twarzy jeszcze chłodniejszy niż zwykle.
Osobie postronnej mogło przypominać to pojedynek. Nie musieli używać różdżek czy pięści – wystarczyło, że gromili się wzajemnymi spojrzeniami. Dotychczasowa sympatia prysnęła niczym bańka mydlana. Dracon odbierał to jako zdenerwowanie, ponieważ nauczyciel Eliksirów miał za obowiązek pilnować ich, by nie kręcili się bez celu po szkole, natomiast Snape od razu rozszyfrował zagadkę Ślizgona. Ktoś musiał polec.
- Drogę do waszego dormitorium pan zna, panie Malfoy – skwitował mężczyzna.
- A i owszem – nie ustępował.
Irytacja Severusa rosła. Nie dość, że syn Lucjusza wchodzi mu w drogę, to jeszcze ma czelność sprzeciwiać się woli zwierzchnika jakim jest opiekun-reprezentant grona pedagogicznego Hogwartu.
- Żegnam pana – wydusił z siebie Snape.
- I ja pana profesora również – uśmiechnął się złośliwie blondyn.
- Malfoy, nie zrozumiałeś?! – wybuchł zazwyczaj opanowany czarodziej. Nie mógł znieść podłego, bezczelnego zachowania tego rozpieszczonego gówniarza. – Wynoś się stąd i nie chcę cię tu już więcej widzieć!
- Po co od razu te nerwy? – zaśmiał się chłopak. Reakcja profesora nie wywarła na nim wrażenia.
- Bez dyskusji – odburknął, oddychając głęboko w celu uspokojenia się.
Ślizgon wprawdzie pomaszerował w stronę ich wieżyczki, ale niesmak po całym zajściu trwał nadal. Była to prywatna porażka Severusa i planował to ukrywać jak najlepiej. Spodziewał się, że Draco spróbuje wykorzystać słabość opiekuna przy najbliższej, stosownej do tego okazji.
- Czekam – szepnął.
***
Draco:
Świetnie! Nie dość, że nie znalazłem Nataszy, to jeszcze trafiłem na tego psychopatę. W Hogwarcie wydawał się być normalny, a teraz mu coś jakby odbiło. Zawsze był za nami, wychowankami Domu Slytherina. Co się zmieniło? Przecież Gryfonów dalej dręczy, więc dlaczego czepia się mnie?
Wbiwszy zamyślony wzrok w kamienną posadzkę, szedłem przed siebie i nie zwracałem uwagi na to, co mnie faktycznie otacza. Tym oto sposobem nie trafiłem do naszego dormitorium, a pod masywne, okute żelaznymi ornamentami drzwi. Rozejrzałem się, lecz nie zauważyłem tabliczki objaśniającej. Powyżej mojej głowy znajdowała się mosiężna kołatka. Rzeźbiona głowa żółwia trzymała w rozwartym pysku obręcz. Sięgnąłem dłonią po kółko i zastukałem dwa razy.
CZYTASZ
Polska Szkoła Magii - Harry Potter fanfiction
FanfictionNieznana, niezbadana placówka edukacji dla nietypowej, szczególnie uzdolnionej młodzieży. Poznajcie historię Polskiej Szkoły Magii, jej uczniów, jej nauczycieli i jej zagranicznych gości. Odpowiedź na Hogwart. Porywam kilkoro stamtąd i przenoszę w...