Spotkanie <I>

966 81 5
                                    

Postanowiłam wyłączyć telefon, bo ten gość ciągle bombardował mnie SMS-ami. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. O kurde! Zostało mi 10 minut! Niczym torpeda wystrzeliłam do szafy. Wyjęłam z niej czarno-czerwono-niebieską koszulę w kratę z rękawami 3/4, czarną bokserkę i tego samego koloru rurki, koronkową bieliznę i białe skarpetki. Z zestawem wbiegłam do łazienki. Zdjęłam piżamę i ubrałam się w przyszykowane wcześniej  ciuchy.

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Cholera! Moje włosy sterczą we wszystkie strony. Biegnąc do drzwi, próbowałam je rozczesać palcami. Nie byłabym sobą, gdybym się nie wywaliła. A mianowicie potknęłam się o buty w korytarzu. Na moje nieszczęście, nie wiem jakim trafem drwi się otworzyły. Będąc pewna, że się wywalę na beton, znalazłam się w objęciach mojego wybawcy. Jak się potem okazało, jest to ten ciacho z kawiarni.

 Brawo! Wyszłam na idiotkę. Drogie dzieci, nie bierzcie ze mnie przykładu, bo pożałujecie tego.

- um... sorry- odepchnęłam się od jego silnych ramion.

- widzisz, już na mnie lecisz-  na jego twarzy pojawił się ten perfekcyjnie obrzydliwy uśmieszek. Czasami mam ochotę go zedrzeć z jego ust. Oczywiście musiałam strzelić buraka.

- Boże, matko kochana, co ty masz na głowie- teatralnie złapał się za serce.

- dzięki, wiesz- udałam focha.

- oj nooo, przepraszam-  to co zrobił zamurowało mnie. On mnie z własnej woli przytulił!  Tak, MNIE, Z WŁASNEJ !!!!!!!!!!!!Lecę zapisać to w kalendarzu i pochwalę się mamie. Zgon.

- wybaczysz?- odsunął się. Nie mogłam się powstrzymać i pocałowałam go w policzek.

-a taka odpowiedź ci wystarczy?- szeroko się uśmiechnął.

- chyba powinienem częściej mówić takie rzeczy, byś strzelała focha- wybuchnęliśmy śmiechem.

- to jak? Zaprosisz mnie do domu?- powiedział z tą uwodzicielską chrypą, na co ponownie wybuchłam.

- no co?- spytał zdziwiony.

- mówisz jakbyś komara połknął.

- ha. ha. Bardzo śmieszne. To jak ? Moge wejść?- teraz to on udał obrażonego. No i przypomniał mi się ten bałagan w pokoju. Niech to szlak!

- tak, znaczy nie!- krzyknęłam. Podbiegłam do korytarza. Założyłam czarne trampki, wzięłam  filetowego ful capa z ćwiekami, klucze i wyszłam z domu.

- Idziemy na plac zabaw!- krzyknęłam uradowana.

- z kim ja żyje- powiedział zrezygnowany.

- ze mną- wbiegłam mu na barana. Taaaak. Jestem dzieckiem, ale muszę odstresować te nieprzyjemne chwile.

- jaki słoń z ciebie. Moja dziewczyna byłaby zazdrosna- wyprostowałam się i zamilkłam.

- żartuje! Nie mam dziewczyny!

- wystraszyłeś mnie debilu!- walnęłam go w tył głowy.

- a co? Chętna jesteś?- spytał rozbawiony.

- może tak może nie- nagle poczułam się obserwowana. Błagam, ten dzień miał, być BEZ psychola.

Ale chwila, moment. Skoro on tu jest to może zrobić mu na złość? Szyderczo się uśmiechnęłam.

No to, drogi przyjacielu szykuj się na małą zabawę.




_____________________________________________________________|

Mam nadzieję, że rozdział się podoba i zaciekawiłam. 

Jak myślicie? Co tym razem wykombinowała nasza dziewuszka?

Niechciane sms'yOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz