Dzień,a raczej wieczór w pracy niemiłosiernie mi się dłużył. Zero klientów, ponieważ jest przed 22. Nikt normalny nie pije tak późno kawy... chyba.
Nie rozumiem jednego, po co kawiarnie są do tak późna otwarte?
Dziś kilkakrotnie przyłapałam się na myśleniu o Justinie. On jest taki słodki, zabawny, kochany, troskliwy, a nie to co ten psychol. Jeśli o nim mowa, to na mojej ręce znajduje się ogromna blizna po naszym "pierwszym" spotkaniu. Rana się zagoiła, więc nie nosze bandaża. Cieszyłam się z tego powodu, że nikt nie pytał co mi się stało. A ten ślad, maskuje kremem i podkładem, więc nic nie widać, lecz jak się myję i patrzę na nią, czuję obrzydzenie. Od razu przypomina mi się ten facet. Na samą myśl o nich wzdrygnęłam się.
Od wczoraj nie patrzyłam w telefon. Bałam się ilości wiadomości, które zapewne zostałam od psychola. Wiem o tym, że to on wtedy był przy placu zabaw i się na nas patrzył. Teraz jak o tym myślę, to trochę boje się, że go wtedy rozzłościłam, lecz z drugiej strony nie żałuję, bo Justin to na prawdę fajny chłopak.
-Nicki?- spytał się mój szef tym samym powróciłam na ziemię.
- hm?- spytałam znudzona. Stałam za ladą, opierając głowę o rękę. Ta pozycja nie była dość wygodna, ale nawet znośna. Nikogo tu nie było oprócz naszej dwójki.
- mogłabyś dziś zamknąć lokal? Muszę coś zrobić pilnego- powiedział zakłopotany.
- muszę?- jęknęłam niezadowolona. Za dziesięć minut kończy się moja praca, nie chce tu siedzieć.
- proszę cie. Zrób to dla mnie, przecież dałem ci wczorajszy dzień wolnego i wcale nie widziałem cię z jakimś chłopakiem w lodziarni, na dodatek brudziłaś go lodem- uniósł brew do góry. Ja momentalnie się wyprostowałam i zalałam się rumieńcem.
- albo wiesz co? Z miłą chęcią zamknę ten lokal. Będę czuła się zaszczycona- z udawaną radością złapałam kluczyki, które były w ręku szefa, po czym ten się roześmiał. Ja nie miałam siły, jest późno, chce mi się spać i o niczym innym nie marzę, by znaleźć się w moim łóżeczku, zakopana pod sam nos w miękkiej pościeli.
- dobra to ja idę- wziął kurtkę i kiedy się uspokoił wyszedł z kawiarni. Głośno westchnęłam. Popatrzyłam na wiszący zegarek, który był na ścianie, by sprawdzić ile czasu mam tutaj siedzieć.
Boże... zabijcie mnie. Jeszcze prawie godzinę. Oczy mi się zamykają, ludzie zlitujcie się.
Żeby nie zasnąć na stojąco skierowałam się na zaplecze, by wypić zimnej już herbaty. Gdy poczułam się nieco orzeźwiona, odwróciłam się na celu wracając za kasę. Przede mną wyrosła czarna postać. Zapiszczałam wystraszona i odskoczyłam. Niestety przy tym zrzucając kubek, w którym była herbata. Rozlała mi się na rękę i cały makijaż spłynął po niej, pokazując bliznę. Czemu ja nie nie usłyszałam jak ktoś wchodzi!?!?!
Ze strachem popatrzyłam w górę. Był to zamaskowany mężczyzna... był to ten psychol.
Przez wyszytą dziurę na jego ustach, zobaczyłam, że szyderczo się uśmiecha. Powoli kucnął przy mnie. Próbowałam się poczołgać do tyłu, by być jak najdalej od tego wariata. Poczułam ucisk na kostce, po czym zostałam za nią brutalnie pociągnięta. Teraz znajduję się pomiędzy jego nogami. Kolejny raz zapiszczałam. Chciałam wstać, lecz przygwoździł moje ramiona do podłogi. Wstrzymałam oddech.
- witaj- usłyszałam ten zachrypnięty, tajemniczy, lodowaty głos. Ze strachu zaczęłam się trząść.
- Nie odpowiesz?- spytał zasmucony, lecz żadne słowo nie opuściło moich ust.
- no dobrze jak wolisz, lecz będziesz zaraz musiała to zrobić, bo inaczej czeka cię kara- uśmiechnął się tajemniczo. Zaraz zostanę palpitacji serca i dwa zawały. Przysięgam.
- c...co?- udało mi się wykrztusić.
- to co słyszałaś skarbie- jego głos ociekał sarkazmem. Powoli, by nie zauważył popatrzyłam w prawo, a później w lewo. Szukałam coś do obrony, lecz wszystko było za daleko.Niech to szlak.
Ale nie... jest szklanka, która się nie rozbiła. Moja jedyna nadzieja.
- więc? czemu od wczoraj nie odpisujesz mi na sms-y?- chciałam wyciągnąć rękę, by zabrać kubek, lecz ten się zorientował i złapał za moje nadgarstki i mocno ścisnął, po czym usiadł na mnie, a ja o mało co nie wyplułam wnętrzności. No co powiedzieć... nie jest za chudziutki.
- odpowiedz- warknął.
- n..nnniieee w...wiiieeem- wybełkotałam ze strachu i ciężaru jaki siedzi na mnie. Już nie mam czym się bronić. Teraz jestem skazana na niego, może robić ze mną co chce i to jest przerażające.
- nie kłam- zamachnął się i z otwartej ręki walnął mój policzek. W ustach poczułam metaliczny posmak, a łzy zaczęły napływać do oczu, lecz żadna nie opuściła oka. Odruchowo złapałam się za pulsujące miejsce, lecz znów chwycił mnie za nadgarstek, tak że nie mogłam znów nim poruszać.
- więc? odpowiesz?- spytał łagodnie. Ten człowiek jest jakiś bipolarny. Zebrałam się w sobie i odpowiedziałam, by kolejny raz nie dostać.
- mam cię dość- wyszeptałam na tyle głośno, by usłyszał. Usłyszałam śmiech. Nie powstrzymywałam płaczu. Łzy zaczęły spływać po policzkach chodź trochę łagodząc piekące miejsce. Nie umiem być twarda, po prostu nie potrafię.
- ode mnie nie da się uwolnić- spoważniał. Właśnie zauważyłam.
-dobra kolejne pytanie. Czemu pocałowałaś Justina?!- widziałam jak jego klatka w szybkim tempie unosi się i opata gdy wypowiedział jego imię. Sparaliżowana przez strach odparłam.
- bo mogłam- serio?! czasami nie umiem się powstrzymać. Głupia natura.
- zła odpowiedź- zamknęłam oczy przyszykowana na cios w twarz, lecz dostałam w brzuch. O wiele mocniej. Aż się uniosłam. Krzyknęłam.
- zamknij się bo ktoś nas usłyszy- wysyczał. Nie mogłam złapać oddechu. Przez moment mnie przymrużyło.
- więc?- spytał zniecierpliwiony.
-chciałam zrobić ci nazłość- wykrzyknęłam pod wpływem nerwów i bólu. Kolejny błąd. Poczułam ogromny ból w tyle głowy, po czym ciemność....
________________________________________________
Musiałam dać troszkę dramatu i zgrozy. Nie zabijajcie mnie. Mam nadzieje,że wam się podoba :)
Dziękuję za 1k ! jesteście niesamowici
CZYTASZ
Niechciane sms'y
AcakTy: cześć, jestem Nicki a ty? Obcy: Witaj. Jestem twoim koszmarem skarbie. Ty: Śmieszne żarty wiesz? Obcy: Ale kochanie to nie żarty . Już wiem wszystko o tobie :) Może się niedługo spotkamy Collins? Ty: Skąd wiesz jak mam na nazwisko? O.o Obcy: W...