Spotkanie <II>

908 86 4
                                    

-em.. a tak  w ogóle jak masz na imie?- spytałam zakłopotana.

- Justin, a ty?- odstawił mnie na ziemię, ponieważ byliśmy już przy placu zabaw.

- Nicole- złapałam go za rękę. Poczułam jak ktoś wypala mi dziurę  swoim wzrokiem.

- uuu nie za szybko?- roześmiał się. Ma taki cudny śmiech ahh.

- nie. Wiesz, podobasz mi się, a ja zawsze dostaje to czego chce- tylko szkoda, że nie mogę uwolnić się od tego psychopaty~dodałam w myślach.

- zdecydowana i stanowcza. Lubię takie- puścił mi oczko, na co się zarumieniłam.

- albo wiesz co? Mam ochotę na lody. Chodźmy na lody!- zapiszczałam jak mała dziewczynka.

- boże ile ty masz lat- sapnął.

- 18, a ty to niby ile?- pociągnęłam go w stronę najbliższej lodziarni.

- 28

- że ile ?!!?- wydarłam się, przez co kilka osób  popatrzyło się w naszą stronę.

- żartuje. Aż  taki stary to nie jestem. Mam 21 lat- roześmiał się, na co wolną ręką  walnęłam go w klatkę piersiową. Udał, że go to zabolało.

- boli noo, zrób coś- powiedział z miną zbitego psa.

- hmm- zamyśliłam się. Co by tu zrobić, by ten psychol się wkurzył. Nie obchodzą mnie konsekwencje, tak jak zrobił to niedawno. Jeśli coś tym razem mi zrobi, pójdę już na policje. Nagle do mojej głowy przypłynął istnie szatański plan. Zatrzymałam się.

- jeśli zrobię to, to mi wybaczysz. Jestem tego pewna na 100 procent- uśmiechnęłam się zadziornie.Nie czekając chwili dłużej, wbiłam się w usta chłopaka. Przez chwilę był zdezorientowany, lecz po sekundzie oddał pocałunek pogłębiając go. Wyplątałam palce z uścisku i wsadziłam je w czuprynę chłopaka.

Gdy brakowało nam tlenu, oderwaliśmy się od siebie.

- woow. To było- zabrakło mu słowa.

- wiem- roześmiałam się. Usłyszałam szelest liści i oddalające się kroki. Zwycięsko się uśmiechnęłam. Mój plan zadziałał.

*

Z Justinem spędziłam miło dzień. Było dużo śmiechu. Nawet jakaś starsza pani do nas podeszła i groziła policją, gdyż narkotyki są  nielegalne w naszym kraju. Gdy to usłyszeliśmy, myśleliśmy, że pękniemy. 

Pod wieczór chłopak zaprowadził mnie pod dom.

- więc..- zaczął.

- było świetnie, Trzeba to powtórzyć- powiedziałam entuzjastycznie.

- musimy. Dobra to ja  już może pójdę- lekko się uśmiechnął.

- to pa i dziękuje- zamknęłam drzwi.  Gdy szłam korytarzem usłyszałam dzwonienie dzwonka.

Sapnęłam niezadowolona.  Jestem padnięta, a tu jakaś natrętna osoba mnie odwiedza. Mam tylko nadzieję, że to nie ten psychol.

 Otworzyłam drzwi. Nim zdążyłam zareagować ktoś zaatakował moje usta.

 Na początku chciałam go odepchnąć, bo może być to ten wariat, który mnie pociął, lecz gdy poczułam charakterystyczne perfumy,  od razu wiedziałam, że to Justin. Postanowiłam pogłębić pocałunek.

Gdy brakowało nam powietrza, oderwaliśmy się od siebie.

- to pa- powiedział oblizując swoje napuchnięte usta i jak gdyby nigdy nic wyszedł z mieszkania. Co to było? Nie wiem, ale cholernie mi się podobało.

________________________________________________________

rozdział średni, bo tak szczerze nie miałam na niego pomysłu ;/

Niechciane sms'yOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz