Rozdział dwudziesty czwarty

3.3K 250 36
                                    

-Masz zamiar w ogóle wstać?

-Niall.

-No dalej - wyciągnęłam rękę, żeby dźgnąć palcem jego policzek.

Leżałam na boku obok Nialla, który leżał na plecach i spał. Chyba spał, w każdym razie nie chciał otworzyć oczu.

Jesteśmy we Włoszech, w trakcie podróży poślubnej. Wczoraj przyjechaliśmy na miejsce i ja chciałam pójść na spacer, zacząć zwiedzać, ale cóż, Niall najwyraźniej miał inne plany.

-Kochanie, później - wymamrotał wiercąc się na łóżku.

-Ale Niall, jest taka ładna pogoda - westchnęłam przywracając się na plecy i skopując prześcieradło do kostek.

Położyłam dłonie na brzuchu, zataczając palcami małe kółeczka i wtedy poczułam coś w rodzaju... uderzenia?

-Niall - szepnęłam nie odrywając wzroku od brzucha - szybko.

Chłopak niechętnie podniósł się do pozycji siedzącej.

-O co chodzi? - spytał lekko zachrypniętym głosem.

-Chyba...chyba kopie - znowu poczułam uderzenie pod dłonią. A potem kolejne.

Niall patrzył na przez chwilę z błyskiem w oczach, po czym podwinął moją białą koszulkę i również położył dłoń na moim brzuchu.

Szeroki uśmiech na jego twarzy był wystarczającą odpowiedzią.

-Jakie to uczucie? - spytał moment później, wciąż się uśmiechając.

-Dziwne, ale niesamowite- zaśmiałam się lekko.

Siedzieliśmy tak jeszcze kilka chwil patrząc na siebie, dopóki ruchy dziecka się nie uspokoiły. Swoją drogą, ciekawe, które z nich kopało, może oboje na raz?

-A teraz - nachyliłam się bliżej do Nialla - ubierzemy się i pójdziemy na spacer. I coś zjeść, jestem głodna.

Spojrzał na mnie i uśmiechnął się z czułością.

-Cokolwiek sobie pani życzy, pani Horan.

*Cztery miesiące później*
*Niall*

Wracałem z Brighton, byłem już kilka kilometrów od domu, kiedy mój telefon rzucony na siedzenie pasażera zaczął dzwonić.

Podniosłem go i spojrzałem na wyświetlacz.

-Hej Melody - uśmiechnąłem się pod nosem.

-Niall? - ku mojemu zdziwieniu w słuchawce usłyszałem głos kogoś innego.

-Ashley?

-Nie, Święty Mikołaj. Nie mam teraz czasu na bzdury, Niall. Zaczęło się - wyrzucała z siebie słowa z prędkością światła i niezwykłym podekscytowaniem.

Czy ona jest ma haju? I dlaczego dzwoni z telefonu Melody?

-Co się zaczęło? O czym ty mówisz? - zmarszczyłem brwi skracając na skrzyżowaniu.

-Uhhhh, ile razy mam ci powtarzać? Melody rodzi - wykrzyknęła.

-Właściwie, to nie powtarzałaś mi jeszcze... - co - uświadomiłem sobie co dokładnie powiedziała i zastygłem.

-Twoje dzieci właściwie przychodzą na świat więc spinaj tyłek i bądź tu. Natychmiast - po tym rozłączyła się, a ja w ostatniej chwili opanowałem kierownicę, żeby nie wjechać w słup.

***

forever together // horan ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz