Rozdział trzydziesty drugi

2.4K 204 41
                                    

-Melody? - moje serce zamarło, a ręce zaczęły się trząść.

Nie. Błagam, nie nie nie.

Ścisnęłam mocniej dłonie moich córek, które patrzyły na mnie zdezorientowane.

-Mamusiu, co się dzieje? - spytała szeptem Rosie, a ja spróbowałam wykrzesać jakiś uśmiech, ale nie potrafiłam.

-Mels - w moich oczach pojawiły się łzy, powoli odwróciłam się do niego, ciągnąc za sobą dziewczynki.

-Niall - spojrzałam prosto na niego, a Rosie pociągnęła mnie za rękę, najwyraźniej kojarząc fakty.

Wyglądał prawie tak samo jak wtedy, gdy widziałam go po raz ostatni. Może trochę zmężniał.

Nie wiedziałam co robić, zastygłam w bezruchu.

Puściłam ręce dziewczynek, a one instynktownie schowały się za moimi nogami.

Nim zdążyłam się zorientować Niall przyciągnął mnie do siebie i zamknął w silnym uścisku, a ja zaniosłam się płaczem.

-Tak bardzo za tobą tęskniłam - wciągałam powietrze pomiędzy kolejnymi napadami płaczu i musiałam wyglądać jak ryba, którą ktoś wyciągnął z wody - błagam, wybacz mi. Proszę, kocham cię i nigdy nie przestałam. Błagam.

Nie potrafiłam opanować mojej reakcji, to było zbyt dużo. Nawet po upływie tych lat moje uczucia względem niego nie ostygły ani trochę.

I może to szalone, ale w tej chwili byłam gotowa rzucić wszystko, żeby tylko znowu być jego.

Do tego momentu nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo go kocham i jak bardzo mi go brakuje.

-Już dawno ci wybaczyłem - głaskał mnie po włosach, drugą ręką ciasno obejmując w talii.

-Naprawdę? - odsunęłam się od niego na odległość milimetrów, tak, że nasze czoła się ze sobą stykały.

-Oczywiście, że tak kochanie - kciukiem otarł łzy z moich policzków - to było dla mnie niesamowicie ciężkie, ale kocham cię i przez cały czas, kiedy nie było cię ze mną, czułem, jakby czegoś mi brakowało.

-O Boże, Niall - znowu się rozpłakałam - już nigdy cię nie zawiodę, przysięgam. Wszystko sobie ułożymy, tylko nie zostawiaj mnie.

Pochylił się i pocałował czubek mojego nosa.

-Mamusiu? - usłyszeliśmy po chwili milczenia.

Odeszłam kroku do tyłu i spojrzałam w dół na dzieci.

Wyglądały na zmieszane i przestraszone.

-Mamo - Rose wystawiła głowę zza moich nóg i pociągnęła mnie za spodnie - co się dzieje?

Carmen podniosła głowę i zaczęła lustrować Nialla wzrokiem, a ten ukucnął na przeciwko nich i uśmiechnął się nieśmiało.

-Mam na imię Niall - widziałam, że jego oczy przez moment zalśniły od łez, ale szybko to opanował.

-Masz takie same oczy jak Rosie - stwierdziła Carmen - i takie dołeczki.

-Tak uważasz? - jego uśmiech się od razu się poszerzył.

-Jesteś naszym tatą? - spytała cicho Rose.

Niall spojrzał na mnie pytająco, a ja skinęłam głową. Jakoś trzeba im to powiedzieć.

-Tak.

Zapadła okropna cisza, bałam się, że dziewczynki zaraz się rozpłaczą. To dla nich zdecydowanie za dużo jak na jeden raz, są bardzo inteligentne, ale to wciąż tylko dzieci.

-Może pójdziecie pobawić się z pieskiem, a ja zaraz do was dołaczę? - zaproponowałam patrząc na nie.

Skinęły głowami i odbiegły zostawiając nas samych.

Wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu, ale to był dobry rodzaj milczenia.

-Zaczniemy wszystko od nowa? - spytał w końcu Niall, kładąc dłoń na moim policzku.

-Jeśli tylko dasz mi drugą szansę - przykryłam jego dłoń swoją.

Już miał mnie pocałować, kiedy z prawej strony usłyszeliśmy wołanie:

-Mamoooo, ten piesek jest taki śmieszny!

Oboje odwróciliśmy się w ich stronę.

-Są takie duże, tyle mnie ominęło - westchnął - przepraszam, że nie było mnie z wami przez cały ten czas.

-Wszystko da się nadrobić - złapałam jego rękę i pociągnęłam do dziewczynek i Kota, który leżąc na plecach był teraz w centrum zainteresowania.

-Możemy rzucić mu patyk? - spytała niepewnie Rosie patrząc na Nialla, jakby miał ją zaraz zjeść.

-Tak, pewnie - uśmiechnął się i podał im patyk, który rzucał mu wcześniej - wabi się Kot.

Rosie zmarszczyła brwi w zdziwieniu.

-Kto wymyślił mu takie dziwne imię?

Widziałam jak Niall próbuje powstrzymać uśmiech, a ja wróciłam wspomnieniami do tamtego dnia.

-Wasza mama - odparł patrząc na mnie, jakby chciał zapytać, czy pamiętam.

-Serio mamo? Nie mogłaś wymyślić czegoś lepszego? - westchnęła Carmen, powodując śmiech Nialla.

-To samo jej mówiłem.

To niesamowite, ale już chwilę później śmialiśmy się i wygłupialiśmy ganiając za psem, jakby takie popołudnia były dla nas codziennością.

Dziewczynki były skrępowane obecnością Nialla, w pewnych momentach nie wiedziały, jak powinny się zachować, ale mam nadzieję, że to szybko im minie. Zupełnie jakby Niall był nową zabawką, ładną i interesującą, ale żeby nauczyć się nią bawić, potrzebna była instrukcja obsługi i oczywiście trochę wprawy.

Rosie i Carmen zażyczyły sobie zabawę w księżniczki, rycerza i smoka. One były księżniczkami, Niall rycerzem, a Kot wcielił się w rolę smoka.

W pewnym momencie, kiedy rycerz pokonał już smoka (dziewczynki złościły się, ponieważ Kot nie potrafił zrozumieć, że ma położyć się na ziemi i udawać, że nie żyje) Rosie zatrzymała się przy Niallu i powiedziała:

-Fajnie, że tu jesteś - spowodowała tym wielki uśmiech zarówno na twarzy mojej jak i Nialla.

-Też się cieszę, nawet nie masz pojęcia, jak bardzo.

-Nie pójdziesz już sobie, prawda?

-Nigdzie się nie wybieram.

I kiedy szliśmy chodnikiem, który prowadził do wyjścia z parku, pomyślałam, że może uda nam się wyjść na prostą.

Na pewno będzie trudno, to prawda. Mamy jeszcze wiele rzeczy, z którymi będziemy musieli się zmierzyć, jedną z nich jest mój dotychczasowy związek z Justinem. Boję się, że dziewczynkom trudno będzie się zmierzyć z faktem, że w ich życiu pojawi się ktoś zupełnie nowy, kogo wcześniej nie było.

Nie wiem, jak poradzimy sobie z tym wszystkim, ale wierzę, że damy radę.

Na początku nie będzie od razu idealnie, to jasne, ale skoro znaleźliśmy się tutaj, pokonując dzielący nas ocean, to musi coś znaczyć.

To przeznaczenie.

Niall pochylił się i wyszeptał do mojego ucha:

-Razem? - wyciągnął rękę w powietrzu, żebym mogła ją chwycić.

-Na zawsze.

czuję się wzruszona, okej :')
ZDAJE SOBIE SPRAWĘ, ŻE MIAŁAM DODAĆ WIECZOREM, ALE MAM TO NAPISANE JUŻ OD WCZORAJ I NIE MOGŁAM SIĘ DOCZEKAĆ, ŻEBY SIĘ TYM Z WAMI PODZIELIĆ
podoba Wam się sposób, w jaki to wszystko zakończyłam? pisząc to obawiałam się, że wyjdzie trochę zbyt...sztucznie. jak myślicie, jest w porządku? hmm?
mam nadzieję, że przymkniecie oko na banalność tego wszystkiego, ale to właśnie chciałam ukazać "prawdziwa miłość żyje wiecznie, potrafi wybaczyć wszystko i obalić każdą regułę" idk, ocenę pozostawiam Wam xx

forever together // horan ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz