Rozdział 13 - "On jest silniejszy niż nam się zdaje..."

198 13 18
                                    

- Jeremy, jesteś pewny, że w tym miejscu powinna być umieszczona ta komenda? - Aelita lekko przekrzywiła głowę. - Na tym wzorze jest pokazany kod N-132.
Chłopak zerknął na nią.
- Masz rację. - Uśmiechnął się. - Ale pamiętaj, że to schemat Xany. W tym miejscu nie możemy użyć tego kodu, nie chcemy stworzyć przecież jego klona. - Puścił do niej oko.
- Racja. - Podrapała się po głowie.
Znów cierpliwie obserwowała wstukującego kolejne linijki kodów chłopaka. Przeniosła wzrok na boczne monitory i podstawę holosfery. Kiedyś wyświetlająca poszczególne sektory i światy, teraz tkwiła zimna, nieprzydatna, w spoczynku. W pomieszczeniu znajdującym się pod ogromną opuszczoną fabryką, trwała przenikliwa cisza, przerywana jedynie odgłosami stukania w klawiaturę.
- Potrzebuję teraz twojej pomocy. - Zwrócił się do niej i wypisał na karteczce jakieś dane. - Musisz obliczyć to działanie, żebym mógł podać bazie programu odpowiednie koordynaty.
- Już się do tego zabieram. - Odebrała podaną jej kartkę. - A co potem?
- Po wprowadzeniu koordynatu, baza wchłonie pierwsze podstawowe sekwencje i...skończymy pierwszy etap.
- Rdzeń...
- Dokładnie.
Minutę później podała mu kartkę z rozwiązaniem i znów spojrzała na ekran. Pochłonięty pracą blondyn odczytał wynik i zaczął wprowadzać kolejne linijki znaków do panelu. Tymczasem dziewczyna podeszła do niego od tyłu i obejmując jego szyję, położyła głowę na jego ramieniu.
Chłopak lekko zaskoczony, mimowolnie zadrżał. Wpisał ostatnią linijkę i wcisnął enter. Na monitorze pojawił się pasek postępu. Obydwoje patrzyli na szybko przesuwającą się kreskę. Gdy dotarła do prawej krawędzi, na ekranie wyświetlił się zielony plus otoczony kołem i komunikat o poprawnie przeprowadzonej operacji. Jeremy rozprostował ręce i spojrzał na wciąż przytuloną do niego dziewczynę.
- Jeśli dalej będzie nam tak dobrze szło, to skończymy nasze dzieło w tydzień, góra dwa. - Uśmiechnął się do niej.
Aelita odwazejmniła uśmiech. Nigdy nie była tak szczęśliwa. Była w nim zakochana od kiedy ten ją znalazł i nawiązał pierwsze połączenie, a teraz nareszcie wyznał jej to, co do niej czuje. Był tak blisko, czuła bicie jego serca. Jeszcze nigdy wspólna praca nie sprawiała jej tyle przyjemności.
Wtem drzwi windy otworzyły się i stanęła w nich Yumi.
- Łał! Nie przeszkadzam? - Spytała zaskoczona, przyłapując dwójkę.
Para odskoczyła od siebie jak oparzona.
- No i wszystko zepsułam... - Podsumowała z nutką rozczarowania w głosie. - Naprawdę nie musicie się z tym ukrywać. - Puściła do nich oko.
- Yumi ale o czym ty mówisz? Przecież my tylko... - Nie dokończyła, gdyż czarnowłosa jej przerwała.
- Proszę was... - Uśmiechnęła się do nich. - Nawet nie wiecie jak się cieszę z waszego powodu. - Oparła się o fotel Jeremiego. - Od kiedy? - Spytała konspiracyjnym szeptem.
- Od wczoraj. - Odpowiedzieli jej w tym samym czasie uśmiechnięci i spojrzeli się na siebie.
- Wpadłam zobaczyć nad czym pracujecie. - Zerknęła na ekrany.
- Nad naszym programem. - Odpowiedział jej blondyn. - Mamy dzisiaj wolny dzień i chcemy go jakoś wykorzystać.
- Hmm... Ciekawa odmiana. No ale jak uważacie, to w końcu wasza decyzja. - Spojrzała na dwójkę. - Ja w każdym razie lecę do szkoły bo spóźnię się na pierwszą lekcję. Razem z Williamem piszemy dziś test z matmy... - Wykrzywiła twarz w grymasie niezadowolenia. - Narazie! - Pomachała im biegnąc w stronę windy.
Przyjaciele odmachali jej i w fabryce znów zapadła cisza.
- Jeśli nie masz ochoty, nie musimy pracować dzisiaj nad tym programem. - Zaproponował blondyn po chwili.
- Szczerze mówiąc... - Zatrzymała go w niepewności. - Stęskniłam się za programowaniem. Chcę tu zostać, tym bardziej, że to nasze wspólne dzieło. - Położyła dłoń na jego dłoni.

* * *

Szukający się właśnie do pierwszych lekcji William, pakował ostatnie książki do plecaka. Najedzony zjedzonym przed chwilą śniadaniem i spakowany, powtarzał ostatnie reguły i pojęcia do testu. Otworzył podręcznik na właściwe stronie, gdy w pewnym momencie drzwi do jego pokoju, zamknęły się nagle mocno, z hukiem.
Zmarszczył brwi, pewny, że to znów kawał młodszych klas. Poderwał się więc szybko, żeby dorwać odpowiedzialnego za to smarkacza. Podbiegł drzwi i nacisnął klamkę. Drzwi ani drgnęły. Szarpnął je z całej siły. Bez skutku. Lekko poddenerwowany zaczął napierać na nie całym ciężarem ciała, a gdy i to nie pomogło wziął rozpęd. Odbił się tylko od nich i jak piłka wrócił na środek pokoju.
Przeszły go dreszcze. Podszedł do nich i waląc w nie z całej siły pięścią, zaczął krzyczeć i wołać pomocy. Z drugiej strony panowała jednak nieznośna cisza. William zaskoczony niecodzienną sytuacją, zaniepokojony znów wycofał się na środek pokoju. Spojrzał w stronę okien. Jego pokój znajdował się na drugim piętrze, więc ani myślał przez nie wyskakiwać. Podszedł do niego i wyjżał na dziedziniec. Pustka. Zacisnął pięści w geście bezsilności. W tedy jego wzrok padł na leżącą na jego biurku komórkę. Olśniło go. Zadzwoni po pomoc. Jeremy i Aelita mają dzisiaj wolne i nie ma ich na lekcjach, może mu pomogą. Wziął telefon do ręki i zaczął szukać Jeremiego w kontaktach. Uniósł brwi, gdy nagle jego telefon przestał współpracować i zaczął samodzielnie przeskakiwać kolejne pozycje.
- Co do... - Nie dokończył, gdy poraził go prąd.
Jego mięśnie skurczyły się w potwornym bólu, uniemożliwiając mu puszczenie sprzętu. Prąd nadal raził go niemiłosiernie, przeszywając po kolei każdą komórkę jego ciała. Nieokiełznana siła pastwiła się nad nim, docierając do każdego nerwu z osobna i wybijając dzielnie trzymające się dotąd serce z rytmu. Ręka czarnowłosego zaciskała się wciąż coraz mocniej na źródle swojego cierpienia, wbrew jego woli.
Nagle wszystko skończyło się równie szybko jak się zaczęło. Telefon mrugając ekranem, podczas walki z zakłóceniami, upadł na podłogę. Tuż obok niego, bezwładnie runął William. Z pół przymkniętymi oczami, nieprzytomny walczył o choćby najmniejszy, najpłytszy oddech.

XANA 3.0 - Code Lyoko | Zawieszone Do OdwołaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz