Rozdział 8 - "Przestroga"

152 11 2
                                    

"Skończyły się lekcje, a ja wciąż myślałem o porannej rozmowie w stołówce. Sam zdziwiłem się faktem, ile prawdy było w tej rozmowie. Wydawało się, że nie mogę im o niczym powiedzieć. Jak widać to nie prawda, skoro jedynym kłamstwem które powiedziałem, było to, że będę się chciał dziś porządnie wyspać. Tak...wcale nie miałem zamiaru. Dzisiaj w nocy czeka mnie mnóstwo pracy.„ - Myślałem odkładając koło biurka swój plecak. Poszedłem ostrożnie do drzwi i uchyliłem je lekko sprawdzając czy korytarz jest pusty. Jedynym przejawem tego, że nie byłem tu sam, były jednak tylko zamykające się właśnie za kimś drzwi do jednego z pokoi. Zamknąłem drzwi i podszedłem do biurka, cały czas nieufnie na nie spoglądając. Towarzyszyło mi dziwne wrażenie, że kiedy tylko wyjmę i wezmę do ręki dysk z Xaną, drzwi się otworzą, a stojąca w progu osoba od razu będzie wiedziała co się na nim znajduje. Wybudziłem ruszeniem myszki swój wiecznie włączony komputer i siegnąłem do jednej z dolnych szuflad mojego biurka. Już po chwili na moich rękach leżał niewielkich rozmiarów lśniący, czarny prostopadłościan. Przyjżałem się mu marszcząc brwi. Usiadłem na swoim fotelu, wciąż trzymając płaski przedmiot w dłoniach.
„Co ja tak właściwie robię? Dlaczego go nie skasowałem?" - Odwróciłem powoli fotel, a mój wzrok ni stąd, ni zowąd nagle zatrzymał się na wiszącym na ścianie oprawionym w ramkę zdjęciu, zdjęciu przedstawiającym nas, naszą szóstkę. Przeszedł mnie nieuzasadniony dreszcz, niepodobny do żadnego z tych które miewałem kiedykolwiek wcześniej. - „Nie chcę... nie mogę im zrobić krzywdy. Kiedy tylko Xana przestanie mi być potrzebny muszę go skasować."
Położyłem dysk na biurku. Wygrzebałem z szafki odpowiedni kabelek i podłączyłem go do komputera. Włączony przeze mnie uprzednio własnej roboty antywirus, wydał cichy alert o niebezpiecznej zawartości przenośnego urządzenia.
- Tak, wiem o tym... - Pokręciłem głową z dezaprobatą i potwierdziłem chęć otworzenia okna z zawartością dysku, wcześniej włączając zaporę, niepozwalającą Xanie opuścić urządzenia na którym się znajdował. Gdy komputer wydał odpowiedni sygnał dźwiękowy odpaliłem przygotowany wcześniej, również przeze mnie, prosty program służący do porozumiewania się ze sztucznymi inteligencjami i innymi zaawansowanymi programami. Otworzyłem panel komunikacji o wyglądzie starego panelu „Wiersza Polecenia" i wbiłem wzrok w migający rytmicznie kursor.
„Gotowe" - Pomyślałem i zaplotłem dłonie przed twarzą. - „Wszystko działa jak należy. Tylko co teraz? Jak mam zacząć?" - Zmarszczyłem brwi. - „Przecież nie napiszę do niego tak po prostu "Hej co słychać? Trzymasz się jakoś?„" - Na tę myśl zachichotałem cicho pod nosem ale równie szybko się za to skarciłem. To było o wiele trudniejsze niż mogłoby się wydawać... Patrzenie się w tą mrugającą sekunda po sekundzie kreseczkę było dla mnie o dziwo bardzo przygnębiające... Momenty w których patrzyłem się w klawiaturę z totalną pustką w głowie nie zdarzały się często ale zawsze czułem w tedy bezsilność, niemoc...słabość. Przeciągnąłem się i wstałem z zamiarem pochodzenia po pokoju. To zwykle mi pomaga. Tym razem czułem jednak, że kwestia spokojnej rozmowy z Xaną mnie przerasta. Pojawiły się wątpliwości.
„A może jednak dam sobie z tym spokój? Po co to komu? Równie dobrze sam mogę rozłożyć go na części i wyszperać potrzebne informacje." - Zamyślony pokiwałem głową podczas kolejnej rundki po pokoju. - „Tak. Tak będzie najlepiej. Próba rozmowy to tylko strata cennego cza..." - Przerwałem, patrząc się w monitor.
Na czarnym tle okienka, na moich oczach, z malutkich białych literek tworzyło się zdanie. Zdanie tworzone przez Xanę. W dwóch wielkich susach momentalnie znalazłem się przy biurku. Poprawiłem okulary i przyjrzałem się powstałemu zdaniu...a raczej pytaniu.
- Jeremy Belpois? Mam rację?
Usiadłem ostrożnie na krześle i drżącymi rękami zacząłem stukać w klawiaturę.
- Tak. To ja. - Odpowiedziałem.
- Moje najszczersze gratulacje... - Wodziłem wzrokiem po nowej wypowiedzi. - Udało ci się...
Mimo, iż Xana próbował prawdopodobnie wypaść jak najwiarygodniej, czułem tą delikatną nutkę ironii zawartą w tych paru wyrazach. Zorientowałem się też, że właśnie nieświadomie pozwoliłem mu prowadzić tą rozmowę... Niedobrze.
- Moje pytanie brzmi jednak, dlaczego jeszcze istnieję? Dlaczego mnie po prostu nie skasujesz?
- Nie ty będziesz zadawał teraz pytania, Xana. - Odpisałem, nie mając zamiaru podawania mu odpowiedzi. - Od teraz to ja pytam a ty odpowiadasz. Jasne?! - Dodałem jeszcze po krótkiej chwili wahania.
- Cóż za nagła zmiana... Aż boję się zapytać co się stanie jeśli odmówię...ale przez grzeczność tego nie zrobię.
Wręcz słyszałem w uszach jego śmiech. Zacisnąłem pięści i głośno wciągnąłem powietrze. Nie odpowiedział na moje żądanie.
- W jaki sposób udało ci się przetrwać? - Napisałem. Po chwili dodałem jeszcze. - Co stało się z tobą w Lyoko w tych ostatnich sekundach?
- Ty naprawdę myślisz, że ja ci teraz wszystko wytłumaczę?
Kolejna kpina... Chyba jednak nic z tego nie będzie.
- Xana pamiętaj, że od teraz jesteś na MOJEJ łasce. Jeśli nie odpowiesz sam znajdę odpowiedzi pośród twoich kodów. Zajmie to co prawda trochę więcej czasu ale nie zmienia to faktu, że i tak wszystko z ciebie wyciągnę. - Zmarszczyłem brwi. - Nie uważasz, że lepiej będzie, jeśli będziesz miał świadomość tego, co mi przekazujesz?
Przeczytałem jeszcze raz swoją wypowiedź. To chyba nie miało tak zabrzmieć.
Nastała cisza.
Zamiast bezpośredniej odpowiedzi na ekranie wyświetlił się raport. Raport opisujący ostatnie manewry Xany w Lyoko. Przysunąłem monitor bliżej i zacząłem go czytać z prędkością torpedy. Z każdym kolejnym słowem czułem się coraz gorzej. To było po prostu nie możliwe. Ugięły się pode mną nogi. Wraz z przeczytaniem ostatniego słowa ciężko opadłem spowrotem na krzesło.
- Tak jak widzisz... - Pisał Xana, podczas gdy ja zrozpaczony siedziałem z twarzą ukrytą w dłoniach. - Mnie już w tedy tam nie było.
Podniosłem głowę.
- A program Franza Hoppera? Wypuściliśmy go do internetu.
- Zostawiłem w internecie trochę danych. Stworzyłem coś w rodzaju mojego widma. Kiedy program je zniszczył uznał, że zadanie zostało wykonane i uległ... rozpadowi.
- Ale skąd w takim razie znalazłeś się tutaj? Na moim komputerze?
- Jak to się mówi...najciemniej jest pod latarnią... Nigdy nie dam wam spokoju. Jesteście jedynymi ludźmi którzy o mnie wiedzą i coś mi się wydaje, że jeszcze nie do końca się rozmówiliśmy...
- Czego ty od nas chcesz?!
- Nie martw się... Od was już nie wiele. Ale przyznaj... czy tak nie jest lepiej?
Uniosłem brew czekając na dalszą część tej wypowiedzi.
- Ja i wy... Walczący ze sobą bez końca... Do póki wszyscy się wzajemnie nie wykończymy...
Serce biło mi już jak oszalałe. Wpatrywałem się pustym wzrokiem w monitor na którym wciąż pojawiały się kolejne zdania.
- Jeremy, dam ci dobrą radę... Jeśli chcesz żeby twojej Aelicie nic się nie stało, skasuj mnie teraz zanim będzie za późno. Wiedz, że z chwilą kiedy powtórnie przekroczy próg Lyoko już nigdy nie będzie bezpieczna... Nigdy.
- Nie pozwolę ci jej skrzywdzić... - Na wzmiankę o Aelicie momentalnie odzyskałem zdolność świadomego myślenia. - Nie pozwolę... choćbym miał przypłacić za to własnym życiem!
- Ty naprawdę nie wiesz z kim masz do czynienia...
Momentalnie zamknąłem panel komunikacyjny. Ze strachem w oczach odwróciłem się i zerknąłem odruchowo na drzwi mojego pokoju. Były zamknięte. Szybko wypiąłem feralny kabel z komputera, odłączając dysk.
- To jakiś koszmar... - Wyszeptałem.

XANA 3.0 - Code Lyoko | Zawieszone Do OdwołaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz