Analizowałam w głowie to co mi własnie powiedział. Byłam sparaliżowana, nie miałam pojęcia co mam ze sobą zrobić. Ten człowiek z dupy pojawił się w moim życiu, ciągle wchodząc w moja drogę i do tego proponuje mi takie rzeczy. To jest nienormalne.
Podniosłam głowę spoglądając na niego zaskoczona.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? - zaśmiałam się ironicznie. - Że będę twoją dziwką? Tak o mnie myślisz? Masz niezły tupet przychodząc tu i proponując mi takie rzeczy - warknęłam podchodząc bliżej niego.
Na te słowa zostałam przyciśnięta do ściany. Jego ciało było bardzo blisko mojego, a jego ręce przytrzymywały moje nad głową w razie gdybym chciała zrobić jakiś niekorzystny dla niego ruch.
- Spokojnie kochanie - wyszeptał prosto do mojego ucha. - To nie jest byle jaka propozycja i nie, nie myślę tak o tobie. Po prostu zastanów się nad tym.
Bałam się spojrzeć w jego oczy. Po prostu nie chcę z nim nawiązywać żadnego kontaktu, który mógłby nas do siebie zbliżyć. Jego ręce delikatnie zluzowały uścisk na moich nadgarstkach. Westchnęłam przeciągle nic nie odpowiadając. On również bez słowa odsunął się ode mnie i opuścił mój dom, jak gdyby nic. Moje myśli były tak porozrzucane, że nie mogłam ich poskładać w logiczną całość. Przełknęłam nerwowo ślinę spoglądając na zegarek. Oczywiście byłam spóźniona do pracy. Sięgnęłam po torbę i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz, rozglądając się uważnie dookoła, mając nadzieję, że Janek nie chce się bawić w żadne gierki.
***
Monika stała za ladą widocznie zdenerwowana. Dobrze wiedziałam, że to ja jestem tego powodem. Podeszłam do niej nic nie mówiąc. Tłumaczenie się jest głupie.
- Świetnie, że postanowiłaś przyjść, musimy porozmawiać - sztuczny uśmiech pojawił się na twarzy kobiety.
Kiwnęłam delikatnie głową, po czym skierowałam się za nią na zaplecze.
- Nie mogę dłużej tego tolerować Ania! Zrozum, to nie jest żaden wolontariat do którego przychodzisz z własnej woli. Nie mogę tego znieść, że prawie codziennie Karolina musi zostawać dłużej przez to, że ty się spóźniasz! Próbowałam to zrozumieć i przymykałam na to oko, ale ile można? W każdym razie jestem zmuszona cię zwolnić.
Spojrzałam na Monikę w celu wyczytania z jej twarzy jakichkolwiek emocji, oznaczających że żartuje. Nie może zrobić tego teraz, kiedy znajduję się w największym gównie.
- Ale ja nie mogę stracić tej pracy! Ty nic nie rozumiesz - jęknęłam, łapiąc się za czoło.
Monika uniosła brwi do góry, słysząc moje słowa.
- Ja nic nie rozumiem? - zaśmiała się. - Powinnam cię zwolnić już kilka miesięcy temu, ale miałam nadzieję, że coś do ciebie dotrze.
- Ale Monika, nie możesz - zacisnęłam usta, odchylając głowę do tyłu.
To prawda, spóźniam się, ale mam do tego powody. Gdybym tylko mogła przychodziłabym do pracy na nocną zmianę i nawet na całą niedziele, ale mój organizm nie daje mi takiej możliwości. Jestem wykończona psychicznie przychodząc ze szkoły do domu, gdzie na progu jestem traktowana z góry. Telepanie się komunikacją, albo chodzenie do pracy pieszo też zajmuje dużo czasu, ale staram się jak mogę, by być na czas.
- Podjęłam już decyzję, przykro mi - powiedziała wychodząc z zaplecza.
Stałam w jednej pozycji patrząc przed siebie. Zagryzłam wargę, czując jak robi mi się gorąco. Wyszłam z klubu tylnym wyjściem, a moje oczy zaszły łzami, kiedy dotarł do mnie fakt, że straciłam jedyną możliwość zarobienia pieniędzy.
CZYTASZ
You saved my life
Fanfiction"- Moja propozycja brzmi tak - spojrzał na mnie znacząco - Rzucasz pracę, jesteś moja, dostajesz trzy tysiące miesięcznie - wypowiedział na jednym tchu. Stałam w miejscu analizując to, co własnie powiedział. Pokręciłam niedowierzająco głową. - Co? C...