Rozdział 29

4.2K 339 21
                                    

Perspektywa Janka:

Czułem jak całe moje ciało staje się gorące. Moja klatka piersiowa unosiła się do góry i opadała w szybkim tempie, przez moje nierówne oddechy. Ściągnąłem brwi w jedną linię, ponownie pochylając się nad laptopem, by kolejny raz obejrzeć to co przed chwilą. Przejechałem językiem po górnych zębach, przyglądając się ekranowi. Przeskakiwałem ze zdjęcia na zdjęcie, powtarzając tą czynność kilkanaście razy. Kiedy natrafiłem na zdjęcie, gdzie dziewczyna rozpina koszulę Mattowi, mocnym machnięciem ręki zepchnąłem laptopa na ziemie, który z hukiem odbił się od podłogi, lądując pod szafką. Zacisnąłem szczękę, patrząc przed siebie.

- Jestem pizdą, która dała się wrobić w takie coś. To jest nie do pomyślenia, że takie rzeczy dzieją się za moimi plecami - warknąłem sam do siebie, kręcąc zrezygnowany głową.

Moje dłonie były zaciśnięte tak mocno, że knykcie pobielały z powodu odciętego dopływu krwi. Odwróciłem się na pięcie, przechodząc w stronę drzwi, po drodze kopiąc krzesełko stojące pod ścianą.

Sięgnąłem po telefon do kieszeni spodni, biorąc go do ręki.

Do:Jason

Gdzie się zatrzymaliście?

Pociągnąłem nosem, potrząsając nerwowo głową. Skierowałem się szybkim krokiem po schodach na dół, patrząc pustym wzrokiem przed siebie. Schyliłem się po buty stojące po lewej stronie korytarza, szybkimi ruchami wkładając je na nogi. Sięgnąłem po kurtkę, jednocześnie zabierając z półki klucze od samochodu. Nie oglądając się za siebie wyszedłem z domu, zamykając go za sobą. Opanowanym krokiem, skierowałem się w stronę garażu, zerkając na ekran telefonu.

Od:Jason

Motel Subaru, dobrze wiesz gdzie.

- Zajebiście - mruknąłem, chowając telefon z powrotem w kieszeń. Usiadłem za kierownicą, zatrzaskując za sobą mocno drzwi. Kiedy brama się otworzyła, wyjechałem z głośnym piskiem opon na ulice. Próbowałem zachować zimną krew, by załatwić wszystko na spokojnie, ale z każdą minutą ciśnienie w moich żyłach rosło coraz bardziej. Dociskałem pedał gazu, wymijając kolejne samochody, nie zważając na to, że w każdej chwili mogę spowodować wypadek. Mam w dupie wszystko i wszystkich, którzy chcą mi teraz stanąć na drodze.

Perspektywa Ani:

Szybkim krokiem skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych, naciskając na klamkę. Kiedy minimalnie uchyliłam drzwi, zostały one zamknięte mocnym pchnięciem ręki Jasona. Przełknęłam ślinę, puszczając szybko klamkę, odsuwając się od niego kawałek.

- Nie uciekaj ode mnie - mruknął rozbawiony, przejeżdżając swoją dłonią wzdłuż ściany.

Nic nie powiedziałam, odwracając się na pięcie i szybko biegnąc do łazienki, próbując zatrzasnąć za sobą drzwi. Chłopak był szybszy, szarpiąc mocno za klamkę w swoją stronę, powodując że puściłam ją stojąc w miejscu.

- Boisz się mnie? - roześmiał się, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

Wiedziałam że Jason jest nieobliczalny, ale jego zachowanie przechodzi samego siebie.

- W sumie to dobrze - mruknął, wchodząc do łazienki, mocno popychając mnie na ścianę.

Jęknęłam mimowolnie, kiedy moje plecy zetknęły się z zimną ścianą, a ciało chłopaka przywarło do mojego. Szybko przeniosłam swoje ręce na jego ramiona, by go od siebie odepchnąć.

- Nie szarp się, bo i tak zrobię z tobą to co chce - zaśmiał się, łapiąc za moje ręce, przytrzymując je na ścianie.

- Zostaw mnie w spokoju - jęknęłam, wiercąc się, co nie było najprzyjemniejszym uczuciem.

You saved my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz