Rozdział 46

4.2K 282 23
                                    

- I nie usłyszysz - wywróciłam oczami, szarpiąc się z klamką samochodu, dobrze wiedząc, że i tak nie ustąpi.

Jak ogromnym idiotą trzeba być, żeby robić takie coś, zdając sobie sprawę, że nienawidzę szybkiej jazdy? Boje się jej cholernie od jednego momentu w przeszłości, a on to perfidnie wykorzystuje, by uzyskać ode mnie, jedna pieprzoną, nieistotną historię.

- To nie wyjdziesz - wzruszył ramionami, odpinając swój pas.

Warknęłam pod nosem, przymykając w złości oczy.

- Nie chcę o tym rozmawiać, zaakceptuj to - mruknęłam cicho, układając rękę na guziku odblokowującym drzwi, jednak została ona szybko strącona, przez palce chłopaka.

Spojrzał na mnie karcącym wzrokiem, przez co odwróciłam głowę w drugą stronę, chcąc się od niego oderwać.

W aucie rozchodził się zapach tytoniu, który niemiłosiernie próbował dostać się do moich płuc

- Możesz tyle nie palić? - sapnęłam, zasłaniając nos dłonią.

- Nie mogę - rzucił sucho, demonstracyjnie zaciągając się, długim, białym papierosem.

- Twoja matka czeka na ciebie w domu - skubnęłam dolną wargę zębami, mając ogromną nadzieję, że chociaż trochę odpuści.

- Nie obchodzi mnie to.

- A powinno - wtrąciłam szybko, idąc w ślady chłopaka, odpinając swój pas.

Jego zachowanie zaczyna działać mi na nerwy. Zachowuje się jak czternastolatek, któremu duma nie pozwala schylić czoła.

- Nie pytałem Cię o zdanie - ułożył ręce na kierownicy, mimo że nadal staliśmy na poboczu.

- Nigdy mnie o nie nie pytasz - wzruszyłam ramionami.

- Bo za dużo mówisz - stwierdził, zerkając w lusterko.

- Ja za dużo mówię? To ty jeszcze przed chwilą cisnąłeś w stronę własnej matki, niecenzuralnymi słowami, prawdopodobnie ją tym raniąc! - podniosłam nieco głos, mając ochotę się na niego rzucić. Czy on naprawdę nie widzi, że inni także mają uczucia i coś do powiedzenia?

- Spierdalaj - warknął niskim głosem, sprawiając że ucichłam.

Odwróciłam głowę w stronę okna, opierając o nie policzek. Przymknęłam oczy, próbując opanować natłok słów, który w tej chwili cisnął mi się na język.

- Jesteś aroganckim, pozbawionym jakiegokolwiek wyczucia, gnojem - szepnęłam, przez zaciśnięte zęby.

- Odpuść sobie - mruknął obojętnie, wyrzucając kolejny niedopałek przez delikatnie uchyloną szybę.

- To ty mnie trzymasz w tym samochodzie, wbrew mojej woli - uderzyłam z otwartej dłoni w deskę rozdzielczą, próbując być chociaż trochę bardziej stanowcza.

Brwi szatyna uniosły się do góry, zwinnie odblokowując drzwi. Korzystając z okazji, pociągnęłam za rączkę, wychodząc na zewnątrz. Rozejrzałam się na boki, patrząc na ruchliwą jezdnię, która wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Ruszyłam przed siebie, oplatając swoje odkryte ramiona rękoma.

Perspektywa Janka:

Bycie twardą i stanowczą wcale nie wychodzi jej, tak jak sobie to wyobraża. Może mówi w mocniejszy sposób, ale jej oczy krzyczą, że za to przeprasza. To jest naprawdę zabawne, kiedy próbuje mi w jakiś sposób dogryźć, tylko ciągle nie może go znaleźć.

Patrzyłem spokojnie, jak jej ciało porusza się powolnym tempem przed siebie. Pokręciłem rozbawiony głową, przeczesując ręką włosy.

Kiedy jej postura zniknęła z mojego pola widzenia, odpaliłem samochód, ruszając poboczem do przodu. Jechałem naprawdę powoli, tuż za plecami dziewczyny, w zamian otrzymując głośne klaksony samochodów, jadących z naprzeciwka.

You saved my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz