Pomijając fakt, że nie odezwaliśmy się do siebie z Jankiem ani słowem, dzieląc jeden pokój, łózko i łazienkę, wczorajszy dzień minął dosyć zwyczajnie. Zaskoczeniem nie była upalna pogoda, która raczej nigdy się tutaj nie zmienia. Pół dnia spędziłam na plaży, opalając się i odpoczywając, a wieczorem pozwiedzałam okolice. Za to dzisiaj szykuje się coś lepszego. Zaraz obok naszego hotelu znajduje się coś w stylu klubu, gdzie w każdą sobotę odbywa się impreza. Wstęp jest całkowicie darmowy, dlatego wszyscy ludzie tak bardzo chwalą to wydarzenie.
Podeszłam do walizki, klękając przy niej na jednym kolanie. Zastanawiałam się co ubrać, by nie wyglądać inaczej, niż każdy. Stuknęłam palcami w kolano, podnosząc się z miejsca i kierując w stronę balkonu. Ignorowałam przelotne spojrzenia Janka, który leżał na łóżku wpatrzony w ekran swojego telefonu. Otworzyłam drzwi, wychodząc na zewnątrz. Mimo że dochodziła godzina dwudziesta pierwsza, gorące powietrze uderzyło w moje ciało. Uśmiechnęłam się delikatnie wiedząc, że to będzie dobry wieczór. Wślizgnęłam się z powrotem do pokoju, ponownie podchodząc do walizki. Wyciągnęłam z niej biały crop top na ramiączkach i czarną spódniczkę tak, że jakaś część mojego brzucha i pleców będzie odkryta. Idealnie na taką pogodę. Zgarnęłam włosy do tyłu, wchodząc do łazienki. Usłyszałam jak łózko skrzypi oznaczając, że Janek skorzystał z mojej nieobecności, postanawiając w końcu coś zrobić. Orzeźwiający prysznic pozwolił mi odetchnąć od duchoty panującej w całym hotelu. Ubrałam wcześniej przygotowane ciuchy, podchodząc do swojej kosmetyczki. Wykonałam delikatny makijaż, niczym nie różniący się od tego, który robię codziennie, zajmujący maksymalnie siedem minut. Potrząsnęłam włosami, robiąc dokładny przedziałek na czubku głowy.
Wychodząc z łazienki, wróciłam się jeszcze po moją ulubioną czerwoną szminkę, muskając nią kilka razy swoje wargi. W momencie przekraczania progu pokoju, do moich nozdrzy wpadł zapach, który kochałam ponad życie. Wiedziałam, że Janek zrobił to specjalnie. Widziałam jego cwany uśmiech, kiedy odstawiał perfumy na półkę. Wywróciłam oczami, przechodząc w stronę łóżka. Sięgnęłam po swój telefon, rozglądając się jeszcze raz po pokoju.
***
Przeszłam kolejny raz wzdłuż długiego korytarza, prowadzącego na główną salę imprezy. Wszędzie była masa ludzi, próbująca przekrzyczeć muzykę. Czułam się trochę nieswojo, wchodząc w tłum obcych ludzi, zupełnie sama. Na pierwszy rzut oka impreza nie różniła się niczym od tych pospolitych, w każdym innym klubie. Pary tańczyły ocierając się o siebie, inni całowali się pod ścianą, a mężczyźni niewyżyci seksualnie, dążyli za każdą wolną dziewczyną wzrokiem. Jednak jedyne co było inne to wystrój. Klub był podzielony na trzy części, parkiet, bar i coś, co mnie najbardziej zdziwiło, czyli miejsca siedzące, gdzie siedzenia były poustawiane w dość specyficzny sposób. Trudno jest mi to zobrazować dość jasno. Kiedy chciało się usiąść, trzeba to było zrobić na czyiś kolanach. Cholera, trzeba to widzieć żeby zrozumieć!
Pozwoliłam sobie na wypicie dwóch drinków, które nie powiem, trochę zakręciły w mojej głowie, ale to dzisiaj mam zamiar się trochę pobawić. Moją uwagę przykuła postać siedząca koło baru. Dobrze znałam te ciemne włosy, w zupełnym nieładzie jakby wyszedł dopiero z łóżka. Zmierzyłam wzrokiem jego ciało, zagryzając wargę. Jego tors był opięty czarną koszulą, z podwiniętymi rękawami. Odwróciłam się na pięcie, by dłużej o nim nie myśleć.
- Ania! - usłyszałam głos tuż za mną.
Przeniosłam wzrok w tamtą stronę zauważając Daniela.
- Tak myślałam że Cię tu spotkam - powiedziałam dosyć głośno, ze względu na grającą muzykę.
- Bella - powiedział, mierząc mnie wzrokiem.
CZYTASZ
You saved my life
Fiksi Penggemar"- Moja propozycja brzmi tak - spojrzał na mnie znacząco - Rzucasz pracę, jesteś moja, dostajesz trzy tysiące miesięcznie - wypowiedział na jednym tchu. Stałam w miejscu analizując to, co własnie powiedział. Pokręciłam niedowierzająco głową. - Co? C...