Za oknem szalała burza, padał okropny deszcz. Dokładnie o 7:30 miałam wychodzić do szkoły, ale jak? W taką pogodę? Do szkoły weszłabym nie jako Rose, tylko jako zmoczona kura. Nie mogłam znaleźć nigdzie parasolki a na domiar złego mój tato pojechał wcześnie do pracy. Byłam przesądna, więc zgubienie czegoś przed jakoś ważną uroczystością, bądź nieznalezienie owego przedmiotu przed spotkaniem jest jakąś złą wróżbą. Cały dzień będzie za przeproszeniem do dupy, nic nie będzie szło po mojej myśli.
Gdy wybiła godzina wyjścia, niechętnie wyszłam z domu. Deszcz nie zmniejszał się. Wręcz przeciwnie, padał jeszcze gorzej. Nakryłam się płaszczem przeciwdeszczowym i nałożyłam na głowę czapkę z daszkiem. Ruszyłam szybkim krokiem na przystanek autobusowy. Po paru minutach siedziałam już w pojeździe. Moje myśli znalazły się przy Kylie. Po zajściu w szkolnej kabinie nie rozmawiałyśmy.
Oparłam czoło o chłodną szybę. Wszystko działo się tak szybko, że nie nadążałam nad tym. Po niecałych 10 minutach dotarłam na miejsce. Pędem pognałam do budynku i pierwszy raz cieszyłam się, że w nim jestem. Korytarz zapełniony był uczniami. Słychać było głośne śmiechy. Zaczęłam się zastanawiać czemu właściwie wyszłam z domu tak późno. Zawsze przecież w szkole byłam mniej więcej 7:10, a teraz? 7:42 i jestem w szkole. Może to przez tą burzę.
W oddali ujrzałam doskonale mi znaną sylwetkę. Sylwetkę, która towarzyszyła mi od podstawówki. Eric, Eric jest w szkole!
Podbiegłam do niego i zakryłam mu oczy od tyłu.
- Zgadnij kto to. - powiedziałem pieszczotliwie a następnie ustałam przed jego twarzą.
Wyglądał na zmęczonego, oczu miał podkrążone, trochę czerwone. Mogłam przysiąc, że płakał przez te dni co go nie było. 15 lat i już ojciec.. masakra.
- Misiek.. - szepnęłam po czym przytuliłam go do siebie.
Milczał. Dalej milczał.
Nagle rozległ się dzwonek na lekcję. Wszyscy ustawili się pod swoją klasą, mimo to głosy nie ucichły. Eric biegał wzorkiem po ścianach. Z rozgadanego, rozrywkowego chłopaka zrobiło się smutne, otępiałe nic. Nie rozumiem jak rodzice go puścili w takim stanie. Może oni nie wiedzą?
Weszliśmy do sali i usiedliśmy na miejsca. Rozpoczynała się lekcja angielskiego. Siedziałam na niej z Vandą. Cichą, rudawą dziewczyną, która była kujonem. Lubiłam ją, bo była miła i pomocna. Przyglądała mi się badawczo, nigdy tak na mnie nie patrzyła. Czułam, że oblewa mnie rumieniec na twarzy.
- Słyszałam.. - szepnęła spuszczając głowę w dół.
Uniosłam pytając brwi ku górze. Zmrużyłam oczy przyglądając się tym razem ja jej.
- Co słyszałaś? - zapytałam półgłosem.
Starałam się, aby nauczyciel nie usłyszał. Pan Herman był stanowczym, oschłym mężczyzną po 40. Był również punktualny i wyglądał na dominatora (?). Co i raz zerkałam na niego, jednak nauczyciel był zajęty oglądaniem czegoś w laptopie. Całą klasę pokryły szepty i ciche śmiechy. Zaczęłam myśleć, że rozniosło się o tym, że Eric będzie ojcem.
- Co robiłaś z Kylie w łazience. - powiedziała patrząc na mnie kątem oka.
Otworzyłam ze zdziwienia buzię. Siedziałam sparaliżowana gapiąc się w rude włosy koleżanki. Wiedział tylko o tym Eric. No i ja i Kylie. Nie ma opcji, żeby któreś z nich mogło powiedzieć o tym.
- Denis, wiesz ta.. z 3b. Plotkara. - wyjaśniła. - Gdy wy to robiłyście, weszła i wszystko słyszała. Schowała się do jednej z kabin a gdy wychodziłyście, wyjrzała. - dodała po chwili.
Gdy miałam coś powiedzieć, Pan Herman walnął w tablicę tak, że cała klasa ucichła. Szukał swojej ofiary. Chciał kogoś zapytać z ostatniej lekcji. Wszyscy nagle zapadali się pod ławki lub spuszczali głowę. Wydawało się im, że są niewidzialni.
- Tak.. do odpowiedzi proszę.. Numer.. - robił napięcie. - Numer 16.
Odetchnęłam z ulgą. Byłam daleko od tej liczby. Wyprostowałam się i nagle dotarło do mnie, że to numer Kylie. Dziewczyna szła z zeszytem do biurka mężczyzny. Patrzył na nią takim wzrokiem, jakby miał ją zaraz zgwałcić. W sumie po szkole chodziły plotki, że Pan Herman jest jakimś zbokiem.
- Droga Kylie... - zaczął obleśnym głosem. - Co omawialiśmy na ostatniej lekcji? - zapytał biorąc jej różowy zeszyt.
Gdy nauczyciel pytał moją ukochaną ponownie spojrzałam na moją towarzyszkę.
- Cała szkoła wie? - zapytałem cicho
- Tak, ale chcę żebyś wiedziała, że moje zdanie o Tobie się nie zmieniło i dalej Cię lubię. - uśmiechnęłam się niewyraźnie. - I Kylie też. - dodała po chwili.
Zabrakło mi tchu. Nie lubiłam nigdy Denis, zresztą ona mnie też, ale nie zdarzyło się tak, że jedna dokuczała drugiej. Szanowałyśmy się, bo przecież każdy potrzebuje szacunku, prawda?
Lekcja minęła bardzo szybko. Kylie dostała 4+ z odpowiedzi, a Kordian dostał uwagę za przeszkadzanie. Eric nie odzywał się nic a Vanda jak zwykle pracowała w zeszycie. Tylko ja miałam głowę zaprzątaną. Miał byś teraz wf, czyli tak jakby wolna godzina, ponieważ Pani Gil's kazała robić nam to co chcemy tylko, żebyśmy bezczynnie nie siedziały i nie zamulały.
Przebrałam się w krótkie, sportowe spodenki i szarą bluzkę. Chciałam pobiegać, jednak Kylie zagadała mnie.
- Czemu się nie odzywasz? - zapytała cicho.
Wzruszyłam ramionami. Wszystko samo tak wyszło, musiałam zająć się domem, Eric'em.
- Coś nie tak? - dodała marszcząc idealnie wyregulowane brwi.
- Wszystko okej. - rzuciłam krótko. - Miałam wiele na głowie. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Jasne.. - odparła spuszczając lekko głowę.
Wyglądała tak słodko, gdy się smuciła.
- Wszyscy wiedzą co robiłyśmy w łazience. - powiedziałam udając obojętną.
Jej twarz poczerwieniała, a oczy straciły całkowity blask. Rzuciła mi sama nie wiem jakie spojrzenie i uciekła gdzieś. Chciałam biec za nią, jednak moje nogi nie chciały współpracować.
Patrzyłam jak oddala się z każdym krokiem.
CZYTASZ
No matter what others say
Teen FictionMiłosna historia o dwóch, zagubionych, nastoletnich dziewczynach.