Szłam z Bredną, tatą oraz Kylie na zakupy. Mój tato tak bardzo polubił Kylie, że ciągle zaprasza ją do domu. A to na obiad, a to na kolację, a to, żeby pogadać tylko. Cieszę się bardzo z tego powodu. Bredna jest również niesamowita. Traktuje mnie jakbym była jej dzieckiem, stara się, abym nie czuła się odrzucana. Jestem taka szczęśliwa.
Weszliśmy do pizzeri, aby odpocząć po dniu pełnym chodzenia i przymierzania. Niedługo mam poznać brata mojej ukochanej, więc muszę zrobić dobre wrażenie.
- Jaką bierzemy? - zapytała Bredna. - Mam ochotę na owocę morza. - rozmarzyła się. - W sumie wyjechałabym nad morze. - dodała po chwili a wszyscy zgromadzeni czy stoliku roześmieli się.
- Kochanie, jeszcze 3 miesiące do wakacji. Obiecuję, że wybierzemy się tam gdzie chcesz. - odparł zakochany tato. - Kylie, jedziesz z nami, prawda? - skierował swe ciemne oczy na długowłosą dziewczyną.
- Słucham? No nie wiem.. - speszyła się.
- Oj tato. - walnęłam go delikatnie w ramię. - Musisz wiedzieć, że Kylie ma brata z którym pewnie będzie chciała trochę posiedzieć. - usprawiedliwiłam dziewczynę.
Ukochany Brendy chciał coś powiedzieć, jednak przerwała jemu podchodząca do nas kelnerka. Zamówiliśmy ostatecznie pizzę z szynką, pieczarkami i cebulą. Nastąpiła cisza. Nie była ona niezręczna, ale głupio było siedzieć w milczeniu.
- A jak z Eric'em? Dawno go nie widziałem. - pokręcił głową mężczyzna.
- Zajmuje się Mayą. Musi jej pomagać, opiekować się nią, wie Pan. - wyjaśniła Kylie z uśmiechem na twarzy.
- Taki młody, a taki odpowiedzialny. - pochwaliła go brunetka.
Dyskutowaliśmy jeszcze chwilę. Kelner przyniósł nam nasze zamówienie i zabraliśmy się do jedzenia. Tato, jak to tato, zaczął się wygłupiać. Zwijał kawałek pizzy w rulonik, nakładał na niego masę sos'ów oraz robił górę z reszty kawałków. Bawiliśmy się cudownie. W pewnym momencie dostrzegłam znajomą mi od kilku miesięcy sylwetkę. Szła w naszym kierunku. Z jej twarzy można było wyczytać zdenerwowanie oraz irytację.
- Co wy robicie?! - krzyknęła była żona taty. - A Ty już Paul znalazłeś sobie nową kochanice?! - dodała po czym zrzuciła szklankę ze stolika.
- Uspokój się. - powiedział zdezorientowany współlokator. - Nie rób scen. - pozbierał szkło z podłogi.
- Nie rób scen, nie rób scen?! - wrzasnęła.
- O co chodzi w ogóle? - uniósł brwi. - Nie rozumiem zbytnio Twojego zachowania.. - podrapał się po policzku.
- Ooo, zawsze to samo! - machnęła chaotycznie rękoma. - Co to za ladacznica?! - skierowała dłonią na Brednę, która wyglądała na nieco przestraszoną. - A to?! - zwróciła się do Kylie. - Dziewczyna mojej córki?! Próbujecie robić nową rodzinę?! - zapytała zniesmaczona.
- Wypieprzaj stąd! - krzyknęłam wstając. - Za kogo Ty się uważasz, że możesz tutaj wchodzić i robić awantury o niewiadomo co?! Już od dawna nie jesteś moją matką, od dawna nie jesteś żoną taty, masz swojego kochanka zagranicą to po cholerę wpieprzasz się teraz do nas?! Chcesz zgrywać kochaną mamuśkę? Nie rozumiem jak tato mógł wytrzymać z Tobą tyle lat! - dodałam ze zdenerwowaniem.
Wszyscy goście, którzy byli w pizzeri patrzyli się na nas. Wyglądaliśmy na... patologiczną rodzinę? Córka lesbijka, tata ,,zdradza'' mamę oraz mama wbiegająca do pizzeri i robiąca awanture o... nic?
Po chwili przyszedł właściciel budynku. Kazał nam się uspokoić, albo wyjść z lokalu. Wybraliśmy drugą opcję, ponieważ wiedzieliśmy, że to nie skończy się na mojej ocenie.
- Jak Ty się gówniaro do mnie odzywasz?! - wrzasnęła kobieta wychodząc. - Jestem Twoją matką, ja Cię urodziłam i wychowywałam!
- Tylko urodziłaś, bo wychowywać to mnie nie wychowywałaś! Całymi dniami siedział ze mną tato, a Ty latałaś sobie do tego Ernesta czy jak mu tam! Kłamałaś tacie w żywe oczy, że jedziesz do koleżanek czy masz delegację! - do moich oczu napłynęły łzy. - Więc teraz nie przychodź nagle i nie kłóć się, bo naprawdę nikt nie wie o co Ci się rozchodzi. - powiedziałam spokojniej.
Bredna i Kylie poszły do sklepu. Nie chciały być świadkami dalszej kłótni. Tato stał i przyglądał nam się. Wiedział kiedy ma coś powiedzieć.
- Nie pamiętasz co mi w parku mówiłaś?! Że nie jestem już Twoją córką, bo jestem lesbą?! To po co tu przychodziłaś? - wytarłam łzy, które leciały po policzkach.
Kobieta stała cicho i patrzyła mi prosto w oczy. Przygryzła policzek od środka, było to widać. Zdawało się, że w głowie układała coś mądrego, ale każde słowo wypowiedziane z jej ust, było tandetne, mało wartościowe. Poprawiła torbkę, która wisiała na jej lewym ramieniu i chrząknęła.
- Może powiedziałam to pod wpływem presji..
- Jakiej presji? Żadnej presji nie było. Miałaś nienawiść w oczach. - ścisnęłam dłonie. - Odpowiedz po co tu przyszłaś i po co robisz te scenki?
- Ernest mnie zostawił. Chciałam.. chciałam pogadać z Twoim ojcem, żeby dał mi drugą szansę, abyśmy.. stworzyli znów normalną rodzinę. Pogodziłam się już tym, że nie będę miała nigdy wnuków. Pokochałabym Twoją partnerkę jak właśną córke. - wyjaśniła.
- Ty chyba sobie żartujesz! - wybuchnął Paul. - Naprawdę sądziłaś, że dałbym Ci drugą szansę? Po czymś takim? Ty jesteś chora kobieto?! - złapał się na głowę.
- Ja Cię naprawdę przepraszam. - spuściła głowę.
Wyjęłam z kieszeni chusteczkę i wytarłam nią oczy. W tej chwili rodzicielka była największą idiotką jaką kiedykolwiek spotkałam.
- Co mi z Twoich przeprosin?! Okłamywałaś mnie tyle lat! Zapomnij, znalazłem sobie kogoś innego i właśnie z tym kimś innym chciałbym stworzyć nową, lepszą rodzinę. Pełną miłości i bez kłamstw!
- Tą czarną sukę sobie znalazłeś? - parsknęła. - Myślałam, że masz lepszy gust. - pomachała biodrami na boki.
- Tato chodźmy o niej, ona nie jest warta Twoich i moich nerwów. - pociągnęłam mężczyznę za rękaw.
Ciemnowłosy odwrócił się plecami, wziął mnie pod rękę i pociągnął w stronę sklepu gdzie poszły nasze dziewczyny.
CZYTASZ
No matter what others say
Teen FictionMiłosna historia o dwóch, zagubionych, nastoletnich dziewczynach.