XIII

3.9K 276 9
                                    

-  Jesteś od kilku dni cicha i dziwna. - zauważył Eric. 

Od tygodnia zachowuje się normalnie, jakby nic się nie stało. Jakby nie miał zostać ojcem. 

Siedziałam w stołówce i grzebałam łyżką w zupie pomidorowej, przygotowanej przez naszą zacną kucharkę szkolną. Spiorunowałam go wzrokiem. Chłopak momentalnie stracił banana z twarzy. Zaczął jeść swoją potrawę, więcej się nie odzywając. 

- Ty zaś powróciłeś do świata żywych. - odgryzłam się po chwili. - Czyżby nie było to Twoje dziecko? - mówiłam to z wyrzutem. 

Przyjaciel roześmiał się, a ja uniosłam prawą brew ku górze. Zupełnie nie rozumiałam jego nagłego rozbawienia. 

- Dziecko moje. - rzucił krótko a następnie siorbnął zupy. - Z May'ą postanowiliśmy stworzyć prawdziwą, szczęśliwią rodzinę. - dodał dumnie. 

Patrzyłam na niego zaskoczona. Zaskoczyła mnie jego nagła zmiana zdania. Musiałam mu niestety uświadomiść, że ma 15 lat, ich dziecko będzie razem z rodzicami May'i i nie będą mieszkać jak na razie razem.

- Wiesz, że i tak jej nie stworzycie? - zapytałam po czym zaczęłam mu tłumaczyć. 

Chłopak tylko kręcił głową, co i raz się zaśmiał. Przyjmował to z taką lekkością.. 

Gdy skończyliśmy jeść, wstaliśmy i wyszliśmy na dwór. Usiedliśmy pod drzewem przy boisku. Słońce ogrzewało nasze twarze i twarze innych uczniów biegających po szkolnym podwórku. 

- A jak z Tobą i Kylie? - wypowiedział pytanie, którego się bałam. - Dawno jej nie widziałem.. ani was.. razem. - dokończył. 

Brałam kilka głębokich wdechów, starałam się ułożyć jakąś sensowną odpowiedź głowię. Długo musiał czekać na mój odzew. 

Rwałam nerwowo trawę a wzrok miałam wbity w piasek znajdujący się na boisku. Zapomniałam już o jego pytaniu. O tym co wydarzyło się kilka dni temu. O tym jak ostatni raz widziałam Kylie i ostatni raz słyszałam jej głos. 

- Panno Rosaline, odpowie Pani na moje pytanie czy będzie miała to Pani dalej w dupie? - powiedział teatralnym głosem. 

Mówił tak zawsze, gdy długo mu nie odpowiadałam. Eric nadawał się do teatru. Ma w sobie hm.. duszę aktorską? Czy coś takiego. 

- Po prostu.. - zaczęłam bez przemyśleń. - Trochę się posprzeczałyśmy. - wymusiłam uśmiech. - Nic takiego. - dodałam szybko. 

Chłopak spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami. Parsknął po czym zaczął mówić:

- Oczywiście. I przez tą małą sprzeczkę Kylie nie pojawia się już w szkole. Rzeczywiście to normalne. - pokiwał głową. - Powiesz o co się pokłóciłyście? Martwię się o Ciebie i o Twoją dziewczynę. - wycedził.

- To nie jest moja dziewczyna. - warknęłam zgodnie z prawdą.

- Niech Ci będzie. - wywrócił oczami po czym wzrokiem zaczął biegać po uczniach przechodzących obok. 

Za sobą usłyszałam chichot chłopców. Odwróciłam się a jeden z nich wskazywał na mnie i się śmiał. Reszta jego kumpli również do niego dołączyła. Wiedziałam z czego się śmieją. Rzeczywiście cała szkołą już wie. 

- Co jest? - zapytał przyjaciel, również odwracając się. 

Pokręciłam głową starając się być pewną i obojętną. Nie chciałam wszczynać jakiś kłótni. Tym bardziej, że Eric nic nie wie, choć powinien wiedzieć. Chłopak jednak wyczuł, że coś jest nie tak.

- Rose, jesteśmy przyjaciółmi. Obiecywaliśmy sobie mówić wszystko, pamiętasz? - zapytał patrząc na mnie. - Znam Cię nie od dziś, więc wiem, że coś się stało i że tamci. - wskazał głową na grupkę chłopaków. - Coś gadają na Twój temat. - dodał. 

Wyjaśniłam mu wszystko. Od początku, aż do końca. Widziałam, jak gotuje się w środku. Jego twarz stawała się coraz bardziej czerwona. Ściskał zęby i pięści. Wiedziałam, że zaraz coś się stanie, że zacznie krzyczeć na idiotów za nami albo, że podejdzie do nich i coś im powie na spokojnie. Nie spodziewałam się pewnej rzeczy... 

- To było taką tajemnicą? - powiedział w miarę cicho. - Zaraz to załatwimy. - rzucił wstając.

Próbowałam go powstrzymać, niestety chłopak był silniejszy ode mnie. Podszedł do grupki i popchnął tego co na mnie wskazywał. Tamten nie wiedział co robić. Jego kumple zrobili wokół Eric'a i niego kółko. Szykowała się bójka. 

Wbiegłam do nich i starałam się ich rozłączyć. 

- Philip dawaj, co nie dasz takiemu rady! - krzyczał jeden z kumpli.

- Philip, przecież to ciamajda! Jebnij mu w nos i po sprawie! - krzyczał drugi. 

Zostałam odepchnięta przez Eric'a. Delikatnie, nic mi się nie stało. Jednak tak mocno, że upadłam. Chciałam zawołać kogoś, aby mi pomógł zanim stanie się coś tragicznego. Niestety miałam wielką kluchę w gardle. Byłam zszokowana całą tą sytuacją. Dziwiło mnie to, że na długiej przerwie nauczyciele nie chodzil i nie sprawdzali co robią uczniowie. 

- Ty kutasie, jak śmiesz śmiać się z mojej przyjaciółki! - wrzasnął mój przyjaciel celując pięścią w twarz tak zwanego Philip'a. 

Krew zaczęła natychmiast lecieć. Wylazłam z tłumu i pobiegłam do szkoły. Usłyszałam tylko ,,I tak jej nie poruchasz, przecież jest lesbą!" i znikłam w budynku. 

Musiałam wyglądać strasznie, bo wszyscy patrzyli się na mnie. A może to przez plotki? 

Szybko skierowałam się do gabinetu dyrektorki. Wytłumaczyłam jej mało inteligentnie owe zajście na boisku. Natychmiast pobiegłyśmy na miejsce zdarzenia. Przy okazji, dyrektorka zabrała ze sobą dwóch nauczycieli, aby rozłączyli chłopców. 

Zobaczyłam jak Philip leży na ziemi z krwią na twarzy a na nim Eric, który również był cały we krwi. Podejrzewam, że dostał w nos. Mężczyźni rozłączyli ich, a kumple Philip'a pochowali się. Tacy odważni, gdy śmieli się i dogryzali a teraz? Żałosne. 

- Co to ma znaczyć? - krzyknęła dyrektora. - Idziemy do gabinetu i wzywam waszych rodziców! - rzuciła i kazała ,,zanieść'' chłopców do jej biura. 

Stałam cała roztrzęsiona. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Nic do mnie nie docierało. Przed oczami miałam tylko krew i grupkę chłopaków, którzy tylko wzniecali tą bójkę.

Okropnie się czuję. 


No matter what others sayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz