8

1K 97 5
                                    

Tytuł: Niewłaściwy ruch

Pairing: Larry Stylinson, Hick Gryles

Ilość rozdziałów: 15 + 2 dodatki

Ilość słów: na chwilę obecną 9410

Opis: Louis zakochuje się w chłopaku swojego najlepszego przyjaciela.

Czy znajdzie w sobie dość siły, by zwalczyć tę miłość? A może będzie wolał poświęcić długoletnią przyjaźń?

Jeden niewłaściwy ruch, a straci wszystko.

Ilość słów836

Próbowałem dodzwonić się do Nicka jeszcze w niedzielę. Sam nie wiem dlatego, ale wolałem, żebym to ja, a nie Harry, opowiedział mu pierwszy o tym, co działo się w piątek i sobotę. Wrócił jednak z weekendowej wyprawy późnym wieczorem i miałem okazję z nim porozmawiać, dopiero kiedy w poniedziałek spotkaliśmy się w szkole.

Nic jeszcze nie wiedział o wypadku Lottie.

- Harry ci o tym nie powiedział? - zdziwiłem się.

- W ogóle nie rozmawiałem z nim po przyjeździe z gór. Dotarliśmy do domu przed północą. Spotkałem go na korytarzu przed pierwszą lekcją, ale oboje tak się spieszyliśmy, że nie mieliśmy czasu zamienić słowa.

Słuchał przejęty o tym, co zdarzyło się z Lottie, a kiedy w swojej opowieści dotarłem do miejsca, w którym pojawiał się Harry, aż otworzył usta z zaciekawienia. Gdy mówiłem Nickowi o odwiedzinach Harry'ego w szpitalu i o tym, jak potem poszliśmy na pizzę, przyglądałem mu się bacznie. Mógłbym jednak przysiąść, że nic, absolutnie nic, nie obudziło jego czujności.

- Boże, jakie to szczęście, że to akurat Harry tamtędy wtedy przejeżdżał - powiedział, kiedy skończyłem.

- Naprawdę mi pomógł, tam, w parku, i potem w szpitalu. No i Lottie bardzo go polubiła. - Nie dodałem, że ja również.

Nick uśmiechnął się.

- Tak, Harry jest fantastyczny - oznajmił z dumą. - Ale już ci to kilka razy mówiłem.

Nie pamiętam, żebym kiedyś słyszał od niego te słowa, lecz możliwe, że puściłem je mimo uszu. Do tej pory nie byłem tak wyczulony na wszystko, co dotyczyło Harry'ego; teraz wystarczyło, że ktoś wypowiedział jego imię, a już napinał się we mnie każdy nerw.

- Kiedy wybierasz się w odwiedziny do Lottie? - spytał, gdy rozległ się dzwonek i musieliśmy się rozejść każdy do innej sali.

- Dzisiaj mi się nie uda, ale jutro pójdę na pewno. A co, chciałbyś pójść ze mną?

- Pewnie, muszę przecież zobaczyć to arcydzieło na gipsie. - Zamyślił się na chwilę. - Wiesz, że nie miałem pojęcia, że Harry umie rysować.

- No to jutro się przekonasz. A przy okazji Lottie na pewno się ucieszy z twoich odwiedzin.

Kiedy odszedł, stałem na korytarzu, zastanawiając się, czego jeszcze nie wie o swoim chłopaku. Tego, że czyta wiersze Cummingsa? Byłem niemal pewny, że tego nie wie. Jakie to dziwne, pomyślałem. Gdyby był moim chłopakiem...

Nie dokończyłem tej myśli, uświadamiając sobie, że jest ona przejawem okropnej nielojalności wobec Nicka.

A Nick był dla mnie taki dobry, taki ufny. I taki przystojny, przemknęło mi przez głowę, kiedy spojrzałem za nim i zobaczyłem, jak idzie lekkim krokiem korytarzem. Był wysportowany, wysoki. Ze swoim wzrostem dobrze przekraczającym metr osiemdziesiąt bardziej pasuje do Harry'ego niż ja, pomyślałem i natychmiast się zbeształem za to, że w ogóle próbuję wyobrażać sobie siebie w roli jego chłopaka.

* * *

Nazajutrz miałem zaraz po lekcjach kółko teatralne, a Nick chciał pochodzić po mieście, żeby znaleźć jakiś prezent dla mojej siostry. Umówiliśmy się przed szpitalem.

Zajęcia kółka przeciągnęły się o prawie kwadrans, dotarłem więc na miejsce spóźniony. Czekał na mnie, ale nie sam; u jego boku stał Harry.

- Cześć, przepraszam za spóźnienie - wysapałem, bo biegłem od przystanku autobusowego.

- Cześć, Louis - powiedział Harry, uśmiechając się. - Nick powiedział mi, że idzie z tobą odwiedzić Lottie, więc postanowiłem wpaść i zobaczyć, jak się miewa chiński smok.

Nie byłem przygotowany na to, że go zobaczę. Opadłem w popłoch; bałem się, że zrobię albo powiem coś, co wyda się Nickowi podejrzane. Spróbowałem uśmiechnąć się najbardziej naturalnie, jak potrafiłem, ale Harry coś zauważył.

- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu? - zapytał niepewnym głosem.

- Jasne, że nie. No to chodźmy - rzuciłem i zniknąłem w obrotowych drzwiach szpitala tak szybko, że nie zdążyli wejść za mną. Musieli czekać, aż drzwi obrócą się o sto osiemdziesiąt stopni, co dało mi kilka sekund na ochłonięcie.

Lottie aż zaklaskała w dłonie, widząc naszą trójkę. Ucieszyła się z pluszowego prosiaczka, którego przyniósł jej Nick. Zauważyłem jednak, że największą radość sprawiło jej pojawienie się Harry'ego.

- Nie doczytałeś do końca bajki - powiedziała i sięgnęła po książkę. - Dokończysz dzisiaj?

- Dobrze, tylko najpierw muszę sprawdzić, jak się miewa smok. Może trzeba mu coś dorysować?

Nick stał tymczasem nad gipsem i kręcił z podziwem głową.

- Harry, nigdy mi nie mówiłeś, że potrafisz tak malować.

- Tylko chińskie smoki - odparł, wzruszając ramionami.

- I jeszcze umie czytaj bajki, lepiej nawet niż mój tata - pochwaliła go Lottie. Było to nie byle jakie wyróżnienie. Kiedy ojciec był w domu, moja siostra nie zgadzała się, żeby ktokolwiek inny czytał jej na dobranoc.

- No proszę, proszę - rzucił Nick i popatrzył z dumą na swojego chłopaka.

- Tyle tylko, że przy tym moim czytaniu wszyscy zasypiają - rzekł Harry. - Nawet Louis zasnął przy tej bajce.

- Naprawdę zasnąłeś? - zwrócił się do mnie Nick.

Uśmiechnąłem się tylko. Nie chciałem zaprzeczać; lepiej żeby myślał, że głos jego chłopaka mnie usypia, a nie budzi całkiem inne emocje.

Posiedzieliśmy u Lottie ponad godzinę, a potem Harry zaproponował, że mnie podrzucą.

Kiedy wysiadłem, zamiast iść od razu do domu, stałem i patrzyłem jak samochód, w którym zastali sami, znika za rogiem ulicy. Poczułem ukłucie zazdrści. Wiedziałem, że nie mam prawa go odczuwać, ale to było silniejsze ode mnie.

Właśnie wtedy uświadomiłem sobie w pełni, że to wszystko zaczęło mi się wymykać spod kontroli.

Niewłaściwy ruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz