Rozdział 17

1.4K 147 25
                                    

Po wyjściu dyrektora w klasie zapanował lekki chaos. Jedni wiwatowali z radości, a drudzy marudzili pod nosem. Ja osobiście należałem do tych, którzy pozostali neutralni. Nie wiem czy miałem się z czego cieszyć, ani za bardzo nie przychodziło mi nic do głowy co złego mogłoby się wydarzyć.

- Lou gdzie ty znowu byłeś? - usłyszałem za sobą i poczułem rękę na ramieniu. Nabrałem powietrza do płuc i odwróciłem się do przyjaciela.

- To jeszcze ten kac mnie męczy, wiesz nie jestem zawodowym pijakiem, który już na drugi dzień może normalnie funkcjonować, albo pić dalej - zaśmiałem się. Pokiwał głową na znak, że rozumie, ale po jego minie mogłem wywnioskować, że nie do końca wierzy i prawdopodobnie będzie chciał ze mną o tym porozmawiać.

- Dobrze, koniec tego dobrego, wracamy do zadań. Louis skreślam ci to spóźnienie, ale na następny raz zgłoś komuś swoje złe samopoczucie - odezwał się nauczyciel.

- Tak rozumiem, przepraszam i dziękuję.

*wtorek,środa,czwartek*

We wtorek odbył się apel odnośnie wycieczki. Zgłosiło się dość sporo osób, więc postanowili podzielić uczniów na trzy grupy. Każda pojedzie do innego miejsca, ponieważ jedno nie ma na tyle domków by wszystkich pomieścić. Najpierw zostaliśmy podzieleni klasami, ale większość protestowała, bo chcieli być z kimś innym. Ostatecznie zostały posłane listy. Nie miałem zbyt dużych wymagań, po prostu chciałem być tam gdzie Liam, więc zdałem się na niego.

Dżud nie chodziła do szkoły i mimo wszystko zacząłem się martwić, ale uspokoiłem się gdy Liam powiedział, że jest po prostu chora. Harrego i Amy też nie było, co było bardziej podejrzane.

Lekcje leciały o dziwo szybko, ale niestety nudno.

Na stołówce do mnie i Liama dosiadał się Jai z Barbarą. Rozmowy z nimi miło urozmaiciły ten pieprzony czas w szkole. Jai jest bardzo zabawnym kolesiem i całkiem przystojnym. Prawdopodobnie, gdyby nie jego długotrwały związek z Barbarą (i moje chujowe zauroczenie Harrym) mógłbym się nim zainteresować. Pieprzone życie.

Poza tym nic specjalnego się nie wydarzyło w ciągu tych trzech dni.

*piątek*

Amy w końcu pokazała się w szkole. Dżud dalej nie było i Harrego też, przynajmniej tak mi się wydawało.

*lekcja chemii*

W skupieniu obserwowałem jak nauczyciel przeprowadzał jakieś doświadczenie, kiedy na mojej ławce wylądowała kulka papieru. Zmarszczyłem brwi i popatrzyłem się przez ramię. Napotkałem wzrok Amy i jej lekki uśmiech skierowany w moją stronę. Nie zebrałem się w sobie, żeby go odwzajemnić, ale nie odwróciłem się, uniosłem tylko pytająco brew na co ona gestem pokazała, żebym rozwinął. Odwróciłem się z powrotem i zacząłem niepewnie rozwijać kartkę.

"Lou możemy porozmawiać na dużej przerwie? I tak wiem, że nie jesz lunchu. Proszę"

Przeczytałem. Szczerze miałem mieszane uczucia, ale jakaś cząstka mnie chciała dać jej szanse na wytłumaczenie się. Nie myśląc dłużej chwyciłem długopis i odpisałem.

"Park?"

Zmiąłem kartkę z powrotem i rzuciłem na ławkę Amy. Odpowiedź przyszła szybko, przekazana przez Liama.

"Nie chcę zrywać się z lekcji. Bądź za szkołą. Stylesa tam wtedy nie będzie. Dziękuję :)"

*przerwa lunchowa*

Kiedy wyszedłem z klasy najpierw pokierowałem się do łazienki. Nie wiem dokładnie w jakim celu, ponieważ nie czułem żadnej potrzeby skorzystania z niej.

Oops I'm rich - Hi I'm LouisWhere stories live. Discover now