Rozdział 12

1.6K 137 18
                                    

~Louis~

W domu panowało małe zamieszanie, gdyż moja mama sprowadziła sobie swoje koleżaneczki z pracy. Nawet nie zauważyła, że wróciłem. Może to i dobrze, przynajmniej nie musiałem odpowiadać na codzienne, denne pytania: Jak w szkole? Dostałeś jakiś stopień? Jadłeś coś? i masę innych. Cicho przemknąłem koło salonu i pobiegłem po schodach na górę do swojego pokoju. Pierwsze co zrobiłem, trzasnąłem drzwiami, zamknąłem je na klucz i z całej siły rzuciłem plecakiem w kąt. Tak, teraz na pewno usłyszała, że wróciłem. Pozbyłem się z siebie ubrań i opadłem zrezygnowany na łóżko zakopując się w miękkiej pościeli. Jedyne czego teraz potrzebowałem to snu, tak by moje myśli chociaż na chwilę się wyłączyły. Nawet się nie spodziewałem, że pójdzie tak łatwo i już po chwili odpłynę do krainy Morfeusza...

~Amy~*kolejny dzień,SZKOŁA*

- Amy! Tutaj kochanie! - usłyszałam za sobą, gdy miałam już otwierać drzwi od tego przeklętego budynku (szkoły). Zatrzymałam się i zaczęłam powoli się odwracać z nadzieją, że nikt, raczej ON mnie nie wołał. Cóż, jednak się nie przesłyszałam i lokata czupryna zbliżała się w moją stronę, cudownie.

- Planowałaś iść tam sama i przepuścić okazję pokazania się ze mną na oczach wszystkich? - odezwał się z tym podstępnym uśmieszkiem.

- Mam gdzieś pokazywanie się z tobą - rzuciłam z nadzieją, że jednak daruje sobie i odejdzie zły.

- Rozmawialiśmy wczoraj o tym kochanie.

- Przestań do mnie mówić kochanie!

- Ależ kochanie! Nie marudź. Złość piękności szkodzi, chociaż tobie...

- Nie kończ!

- Spokojnie, a teraz daj mi rączkę, wypnij pierś do przodu i idziemy na te jebane lekcje. Wyglądaj na zadowoloną, nie chcesz chyba popsuć mi opinii, prawda?

- Jesteś takim d...

- Nie kończ.

Nabrałam powietrza do płuc i wyciągnęłam rękę w jego stronę by chwycił ją tak jak chciał.

- Dobra dziewczynka. Więc chodźmy urządzić przedstawienie.

Prychnęłam pod nosem i ruszyłam niechętnie u jego boku. Wymusiłam sztuczny uśmiech i cóż, nie zagościł on jednak długo na mojej twarzy, gdyż po zobaczeniu miny Dżud i reszty moich przyjaciół nawet na sztuczność nie było mnie stać. Patrzyłam jak Dżud szturcha Louisa, który totalnie to ignorował i pilnie robił coś na swoim telefonie. Dobrze wiedział o co chodzi, dlatego się nie popatrzył. Straciłam ich... Kiedy przeniosłam wzrok na Liama, ten pokiwał tylko głową z niedowierzaniem. Posyłając jak najbardziej przepraszającą minę opuściłam głowę, nie mogłam dalej na to patrzeć, to tak bardzo bolało. Chciałabym, żeby nigdy do tego nie doszło, chciałabym cofnąć czas. Opowiedziałabym im wszystko o swojej przeszłości od razu, a przede wszystkim powiedziałabym dlaczego muszę tak teraz uważać na Stylesa i być na każde jego zawołanie. Chociaż gdybym mogła cofnąć wszystko to pewnie nie mieszałabym się w to całe bagno z nim.

- Kochanie, nie przejmuj się tymi wyrzutkami, popatrz na innych. Oni teraz będą cię uwielbiać, a każda jedna laska założę się, że oddałaby za twoje miejsce wszystkie swoje plastikowe paznokcie, doczepiane włosy i wiele wiele innych rzeczy bez których nie dałaby rady żyć.

- To są moi przyjaciele - powiedziałam łamiącym się głosem, bardziej do podłogi niż do Harrego.

- Źle to ujęłaś, oni BYLI twoimi przyjaciółmi, skarbie, wątpię żeby między wami nadal coś było. Wyluzuj bo za chwilę powiedzą, że jestem złym chłopakiem i cię wykorzystuję czy coś.

Oops I'm rich - Hi I'm LouisWhere stories live. Discover now