-Ałć.
-Posuń się tato.
-Rose zabierz rękę z mojej twarzy.
Westchnęłam ciężko, odwracając się plecami do nich. Jeszcze brakowało tutaj Luke'a.
-Nie mam miejsca.
-Przestańcie się rozpychać - zaraz po tym usłyszeliśmy huk, jęknkięcie i kilka przekleństw.
Zapaliłam lampkę i usiadłam, przecierając oczy.
-Co wy robicie? - wstałam i okrążyłam łóżko, żeby móc zobaczyć Nialla leżącego we wnęce między łóżkiem a ścianą.
Biedny.
-Kochanie, jestem pewna, że byłoby ci wygodniej ma łóżku - wyciągnęłam rękę i pomogłam mu wstać.
-Naprawdę? - rzucił mi gniewne spojrzenie, otrzepując się.
-To nie ja pozwoliłam siedmiolatkom oglądać horror.
-Po prostu prześpię się na kanapie - westchnął zrezygnowany.
-Na pewno nie będziesz się bał, że zombie wejdą przez okno i zjedzą twój mózg? - nie mogłam powstrzymać śmiechu, a on tylko pokazał mi przez ramię środkowy palec.
Pokręciłam głową z dezaprobatą i wróciłam do łóżka, gasząc za sobą lampkę.
***
-W ogóle, to zatrudniliśmy nową stażystkę.
-Tak? Jak ma na imię?
-Lucy - leniwie oplótł kosmyk moich włosów dookoła swojego palca.
Był piątkowy wieczór, a my odpoczywaliśmy leżąc na kanapie. Dokładniej mówiąc Niall siedział, a ja leżałam z głową na jego kolanach, ale na to samo wychodzi.
-Dobra jest?
Niall i Louis postanowili otworzyć razem klinikę weterynaryjną. Naprawdę długo i ciężko nad tym pracowali, ale udało im się, a ja niesamowicie cieszę się z ich sukcesu.
-Nie wiem - wzruszył ramionami, a ja poczułam się zaintrygowana, bo to pierwsza kobieta, która będzie z nimi pracować.
-Ile ma lat?
-Jakoś 25, co to za różnica?
Taka różnica, że wolałabym, żeby była po 50 i miała męża i dzieci. I najlepiej wnuki. I była absolutnie niezainteresowana moim mężem.
No co?
-Muszę ją poznać - postanowiłam uśmiechając się do niego słodko.
-Co tylko chcesz - nachylił się i delikatnie mnie pocałował, ale ja złapałam materiał jego koszulki, przyciągając go bliżej i pogłębiłam pocałunek.
-Mmm, co tak zachłannie? - mruknął pomiędzy kolejnymi pocałunkami.
-Nie podoba ci się? - podniosłam się i usiadłam właściwie na jego kolanach, zarzucając mu ręce na szyję.
-Bardzo - przylgnęłam ustami do jego szyi, zostawiając tam pocałunki, lekko przygryzając i ssąc skórę.
-Dzieci są na górze - mruknął cicho odchylając głowę na bok, tym samym dając mi lepszy dostęp.
-Dzieci śpią.
-A co jak się obudzą?
-Jeśli będziemy cicho, to się nie obudzą -złączyłam nasze usta, wplatając palce w jego włosy.