Rozdział jedenasty

1.4K 136 22
                                    

*Tydzień później*

-Wróciłem -  zamknęłam szafkę kuchenną i wyszłam na korytarz, skąd dobiegał głos Nialla.

-Hej - uformowałam usta w dziubek, czekając, żeby mnie pocałował.

-Hej, słońce - dostałam oczekiwanego całusa, po czym Niall wyciągnął zza pleców bukiet kwiatów.

Składał się z czerwonych róż i cóż, może to tandetne, ale to moje ulubione kwiaty.

-To dla mnie? - uśmiechnęłam się delikatnie, czując absolutne rozczulenie. To niby nic takiego, a jednak.

-A czy widzisz tu jeszcze jedną kobietę mojego życia, której mógłbym kupić kwiaty? - uśmiechnął się lekko, przewracając oczami.

-Są piękne - wzięłam od niego bukiet, całując przy tym jego policzek - wstawię do wazonu - wróciłam do salonu i wykonałam zapowiedzianą czynność, stawiając kwiaty na stole.

Po chwili na schodach rozległ się tupot stóp i do pomieszczenia wpadły Rosie i Carmen.

-Nie tak głośno, bo obudzicie Luke'a - upomniałam je machinalnie.

-Tato już wrócił?

-Wrócił - odpowiedział za mnie Niall, wchodząc do salonu, a dziewczynki od razu skupiły na nim całą uwagę.

-Tato, dzisiaj w telewizji leci "Shrek", obejrzymy razem, prawda? - spojrzały na niego z zadartymi do góry głowami.

-Jasne, że tak.

-A czy ja mogę dołączyć do tego seansu? - spytałam odgarniając włosy z twarzy i podchodząc do nich.

-Oczywiście, mamusiu - Rosie przytuliła moje nogi - możemy obejrzeć w waszej sypialni? Wszyscy zamieścimy się na łóżku.

-W porządku - wzruszyłam ramionami i poczochrałam włosy Carmen - idźcie już na górę, zaraz przyjdziemy.

Zgodnie pomknęły po schodach, a ja już oszczędziłam sobie upominania ich, żeby nie hałasowały.

-Jest taka sprawa - zaczął Niall, a ja spojrzałam na niego uważniej - bo w poniedziałek zaczyna się pewne szkolenie, na które miał pojechać Louis. Ale coś mu wypadło i musiał z tego zrezygnować - posłał mi znaczące spojrzenie.

-I ty masz tam jechać? - westchnęłam, przygryzając wargę.

Skinął głową i złapał moje dłonie, przyciągając mnie bliżej siebie.

-Posłuchaj skarbie, wiem, że nie powinienem tak zostawiać cię samej z dziećmi, więc po prostu powiedz, jeśli się na to nie zgadzasz. Wymyślę coś innego.

Czy on nie jest najukochańszą osobą na świecie?

-Na ile czasu?

-Na tydzień.

Ponownie westchnęłam, zastanawiając się przez kilka chwil.
-Możesz jechać, jakoś sobie poradzę - orzekłam w końcu.

-Jesteś pewna? - nie wyglądał na zbyt przekonanego.

-Tak, nie mogę przecież zabierać ci możliwości rozwoju. To by było nie fair.

Uśmiechnął się delikatnie i pocałował moje czoło.

-Jesteś cudowna, mówiłem ci to już?

Odwzajemniłam uśmiech.

-Tylko jakieś milion razy.

*kilka dni później*

Siedziałam w salonie, czekając na rozpoczęcie się serialu.

love will remember // horan ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz